Jarosław Gowin skrytykował Igora Tuleyę za nazwanie metod CBA za czasów IV RP, "stalinowskimi". W ocenie ministra sędzia "posunął się o krok za daleko". Po raz kolejny Jarosław Gowin sprawia wrażenie, że bliżej mu do PiS niż do PO. Czy jest "człowiekiem Kaczyńskiego" w rządzie Tuska?
Sprawa kardiochirurga Mirosława G. od kilku dni niepodzielnie rządzi w polskiej debacie publicznej. Zwykła rozprawa sądowa o korupcję przerodziła się jednak w walkę między zwolennikami i krytykami IV RP i rozliczanie rządu Jarosława Kaczyńskiego. Wystarczyło,
by sędzia Igor Tuleya skrytykował działalność CBA za rządów Mariusza Kamińskiego, określając działania specsłużby "stalinowskimi metodami".
Cichociemny
Zarówno politycy, jak i komentatorzy centrum oraz lewicy bronią sędziego, ich prawicowi odpowiednicy natomiast nie zostawiają na nim suchej nitki. Jarosław Gowin zrobił krok w stronę tych drugich i okazał brak zachwytu wypowiedziami sędziego. Uznał wyrok za adekwatny do popełnionych przestępstw, lecz komentarze Igora Tulei określił jako "niestosowne", niefortunne" i idące o "krok za daleko".
To nie pierwszy raz, gdy ministrowi sprawiedliwości bliżej do prawicowych komentatorów. Media rozpisywały się o jego spotkaniu z Jarosławem Kaczyńskim. Innym razem wyraził kategoryczny sprzeciw konwencji ws. zapobiegania przemocy, jakiej doświadczają kobiety, twierdząc, że to zamach na tradycyjną rodzinę.
Był również krytykowany za przyrównywanie zamrażania zarodków do ich zabijania. Jest zwolennikiem zaostrzania przepisów aborcyjnych, nie podobała mu się decyzja premiera
w sprawie in vitro. Takie postawy budują jego wizerunek konserwatysty, któremu zresztą sam nie zaprzecza, oraz człowieka PiS w rządzie Platformy.
Prawie jak PiS
Stanisław Wziątek z SLD nie ma wątpliwości co do tego, że spór o sędziego Tuleyę w rzeczywistości dotyczy kłótni o państwo PiS. – Sędzia odkrył część rzeczywistości PiSowskiej w wydaniu CBA. Prawicowi politycy próbują za wszelką cenę udowodnić niewinność CBA za czasów IV RP, a przecież fakty mówią same za siebie – tłumaczy poseł.
Nie ma też złudzeń co do sympatii ministra sprawiedliwości. – Niewątpliwie Jarosławowi Gowinowi bardzo blisko do PiS-u. Choć nie twierdzę, że jest on "piątą kolumną" partii Jarosława Kaczyńskiego – ocenia Stanisław Wziątek. – Dopóty, dopóki nie ma następcy Donalda Tuska, nie ma drugiej osoby w partii, która może stać się pierwszą, Jarosław Gowin będzie spokojny. Jeśli do głosu dojdzie ktoś liberalny, mam wrażenie, że minister sprawiedliwości zacznie się radykalizować – przekonuje poseł SLD. Dodaje też, że Jarosław Gowin nie ma racji mówiąc, że sędzia Igor Tuleya zagalopował się w swoim uzasadnieniu. – To politycy zagalopowali się krytykując niezawisły sąd – tłumaczy.
Ministrant, a nie minister?
Znacznie ostrzejszy pogląd na tę sprawę ma Armand Ryfiński z Ruchu Palikota. W jego rozumieniu minister sprawiedliwości może być nazwany człowiekiem PiS w rządzie Tuska. – Jarosław Gowin to, mówiąc wprost, talib. Bez przymiotnika "krypto" – przekonuje poseł. – To polityk, który otwarcie mówi, że ma w nosie literę prawa. Zamykanie w ten sposób ust sędziemu jest niedopuszczalne – dodaje. W jego przekonaniu działanie CBA podczas rozpracowywania Mirosława G. nosiło znamiona nadużyć, a Igor Tuleya wykazał się patriotyczną postawą.
– Nie dziwi mnie, że Jarosław Gowin krytykuje sędziego. To człowiek rodem z IV RP, bliżej mu do ministranta, niż do ministra – ocenia Armand Ryfiński. Zaznacza też, że jest rozczarowany brakiem reform Gowina, które miałyby usprawnić pracę sędziów w Polsce. – Początki zawsze są trudne, rozumiem, że wielkich zmian nie będzie na początku sprawowania urzędu. Lecz minął ponad rok, a minister nie spróbował się wgryźć w system
sądownictwa. – Gdyby jego wypowiedzi rozpowszechnić w krajach starej Unii, byłyby wyśmiewane – kwituje poseł RP.
Uspokójcie się
Daleki od nazwania Gowina "człowiekiem PiS" w rządzie PO jest Andrzej Halicki z Platformy. Jego zdaniem identyfikacja partyjna nie powinna być stawiana wyżej niż orzecznictwo sądowe. – Podoba mi się styl uzasadniania wyroku Igora Tulei. Użyty potoczny język zamiast prawnego precyzuje jego pobudki. To dobry kierunek – mówi Andrzej Halicki.
Nie widzi też powodu, by łączyć wypowiedzi Jarosława Gowina z popieraniem prawicowej retoryki. – Ministrowi sprawiedliwości nie spodobało się jedno słowo użyte przez sędziego, czyli "stalinowskie". Nie negował sposobu działania Tulei. Stwierdził tylko, że to określenie jest nie na miejscu – ocenia Andrzej Halicki. Przyznaje rację Stanisławowi Wziątkowi tłumacząc, że politycy i komentatorzy w mediach przekraczają granice wypowiedzi i
wywierają niepotrzebną presję na środowisku sędziowskim.
Skrzydlata PO
Wtóruje mu Małgorzata Kochan z PO. Jej zdaniem stanowiska w debacie publicznej, jakie zajmuje Jarosław Gowin nie należy łączyć z PiSem. – Platforma to szerokie ugrupowanie. To nie tajemnica, że są w niej politycy zarówno prawicowi jak i centrolewicowi. Tak ją budowaliśmy – mówi. Dodaje, że niepotrzebnie dorabia się temu ideologię. Dodatkowo jej zdaniem nie można twierdzić, że całe prawe skrzydło Platformy ma zamiar bronić działalności polityków IV RP i podejrzanych metod CBA. – Sędzia miał prawo uzasadnić w ten sposób swój wyrok, a minister sprawiedliwości mógł go skomentować. Jednym się to spodoba, innym nie – kwituje posłanka PO.
Politolog dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz tak jak Andrzej Halicki tłumaczy, że Gowin krytykował sposób uzasadnienia wyroku Igora Tulei, a nie bronił IV RP czy działalności Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry. – Posłużę się cytatem z Norwida. Czy ten ptak kala gniazdo, co je kala, czy ten, co mówić o tym nie pozwala. Sędzia mocno argumentował swój wyrok, opowiedział o działalności służb, to jego prawo – komentuje politolog.
"Stalinowskie"
– Być może Jarosław Gowin wyobrażałby sobie, tak jak kiedyś inni politycy, sojusz PoPiS. Zawsze miał prawicowe poglądy. Wszyscy o tym wiedzieli. Wiedział też premier Tusk, gdy na jego ręce składał tekę ministra. Ku zdumieniu wielu komentatorów i polityków – mówi dr Pietrzyk-Zieniewicz. Zaznacza, że podziałów w PO nie brakuje, a Gowin pokazuje od kuchni eklektyczną partię.
Wymienia się go jako człowieka PiS-u w rządzie Tuska, bo stoi na czele prawego skrzydła PO. – Jest najbardziej eksponowany, najbardziej rozpoznawalny – mówi dr Pietrzyk-Zieniewicz. Nie zaprzecza, że istnieje prawdopodobieństwo, że Gowin zechce przejść do PiS-u lub zacieśni współpracę z tą partią, gdyż, jej zdaniem, wszystko się może zdarzyć i trudno przepowiadać przyszłość. – Jarosław Gowin jest nie tyle krytycznie nastawiony do komunizmu, co bardzo "anty-rzeczpospolito-ludowy". Było dość oczywiste, że nie spodoba mu się użycie przymiotnika "stalinowskie". Zwłaszcza, że w krytycznym świetle zostały postawione specsłużby, które wielu ludzi, słusznie lub nie, utożsamia z wymiarem
sprawiedliwości – kwituje politolog, dodając, że z tego wynika oburzenie Gowina, a nie jego poparcia dla IV RP.
Minister sprawiedliwości był oszczędny w słowach komentując spór o rozliczenie IV RP. Nie brakuje polityków zarzucających mu, że w ten sposób deklaruje poparcie metodom stosowanym przez CBA za czasów IV RP. Choć bez kolejnych wypowiedzi Gowina, trudno stwierdzić, czy mają rację.
Wydaje mi się, że lepiej jest dla autorytetu wymiaru sprawiedliwości, gdy sędziowie powściągają się od takich publicystycznych uogólnień, zwłaszcza tak drastycznych jak porównywanie demokratycznej Polski z czasami stalinowskimi. CZYTAJ WIĘCEJ
Jarosław Gowin
o decyzji Donalda Tuska w sprawie in vitro
Premier mnie zaskoczył. Nie wiedziałem, że razem z ministrem Bartoszem Arłukowiczem podjęli taką decyzję bez wcześniejszej dyskusji wewnątrz partii. CZYTAJ WIĘCEJ
Jarosław Gowin
komentuje żądanie akt sądowych w sprawie Amber Gold
Mam w nosie literę przepisów. Ważny jest ich duch. CZYTAJ WIĘCEJ
Dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz
politolog z Uniwersytetu Warszawskiego
Jarosław Gowin jest nie tyle krytycznie nastawiony do komunizmu, co bardzo "anty-rzeczpospolito-ludowy". Było dość oczywiste, że nie spodoba mu się użycie przymiotnika "stalinowskie". Zwłaszcza, że w krytycznym świetle zostały postawione specsłużby, które wielu ludzi, słusznie lub nie, utożsamia z wymiarem
Jarosław Gowin
o in vitro
My, politycy, aktualni i przeszli, w tym także ja, chowamy głowy w piasek. Boimy się, bo kwestia in vitro głęboko dzieli społeczeństwo nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Tchórzymy. CZYTAJ WIĘCEJ