W sieci pojawiło się nowe nagranie, mające pochodzić z samolotu, który rozbił się w niedzielę w Nepalu. Na filmie, który miał nagrać jeden z pasażerów, widać także moment wypadku. Hinduskie media potwierdzają, że materiał jest autentyczny.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W pobliżu lotniska w nepalskim mieście Pokhara rozbił się w niedzielę samolot pasażerski, na którego pokładzie znajdowały się 72 osoby
Wśród pasażerów było też kilkunastu obcokrajowców, zginęło co najmniej 68 osób
Do mediów społecznościowych trafiło nagranie, które ma pochodzić z wnętrza maszyny
"Ostatnie chwile pasażerów Yeti Airlines na pokładzie samolotu przed katastrofą w nepalskiej Pokharze" – podaje "The Times of India". Na stronie dziennika opublikowano także 1,5-minutowe nagranie, które ma pochodzić z wnętrza maszyny.
Nowe nagranie z samolotu, który rozbił się w Nepalu
Transmisję z lotu miał prowadzić na żywo Sonu Jaiswal, obywatel Indii.
"Czterech pasażerów, wszyscy mieszkańcy Ghazipur w stanie Uttar Pradesh, prowadziło transmisję na żywo na Facebooku, dzieląc się swoimi wrażeniami z lotu. 'Mauj Kar Di' ('To naprawdę zabawne'), krzyczy podekscytowany jeden z nich. Jednak po 58 sekundach widać, jak samolot ostro skręca w lewo, a następnie rozbija się i staje w płomieniach" – czytamy.
Na filmie widać grupę znajomych mężczyzn, którzy podziwiają widoki z okien samolotu. Po kilkudziesięciu sekundach dochodzi do dramatycznych scen i słychać krzyk ludzi. Nagranie trwa także już po zderzeniu samolotu z ziemią. Widać również pożar maszyny.
Hinduskie media informują, że czterech pasażerów, których widać na nagraniu, jest wśród pięciu obywateli Indii, którzy zginęli w niedzielnej katastrofie. Kanwardeep Singh, dziennikarz "The Times of India", potwierdził, że nagranie jest autentyczne.
Lokalne media rozmawiały z kuzynem autora materiału. Jak powiedział, Sonu Jaiswal miał dwie córki i półrocznego syna. Miał polecieć do Nepalu, aby podziękować za narodziny syna.
Katastrofa samolotu w Nepalu
Samolot linii lotniczych Yeti Airlines z 72 osobami na pokładzie (w tym 4 członków załogi, obywateli Nepalu) rozbił się w niedzielę (15 stycznia) rano czasu polskiego. Do katastrofy doszło w momencie, kiedy maszyna podchodziła do lądowania na lotnisku w mieście Pokhara na zachodzie kraju.
Wśród 68 pasażerów większość była Nepalczykami, ale na pokładzie znajdowało się również 15 obcokrajowców: pięciu Hindusów, czterech Rosjan, dwóch Koreańczyków oraz obywatele Australii, Argentyny, Francji i Irlandii. Zginęło co najmniej 68 osób. Ratownikom udało się wydobyć z wraku kilka żywych osób, które zostały przewiezione do szpitala w stanie krytycznym.
Jak informowaliśmy w naTemat, niedługo po wypadku w sieci pojawiło się inne nagranie pokazujące ostatnie chwile przed uderzeniem samolotu w ziemię. Widać na nim, jak maszyna szybko leci w dół – nie widać, żeby była ona w jakikolwiek sposób uszkodzona – po czym gwałtownie przechyla się w lewą stronę i znika z pola widzenia kamery. Następnie słychać głośny huk.
W rozmowie z BBC jedna z mieszkanek Pokhary powiedziała, że na miejsce katastrofy udała się krótko po godz. 11:00 czasu lokalnego – po tym, jak zobaczyła samolot spadający z nieba. – Kiedy tam byłam, miejsce katastrofy było już zatłoczone. Z płomieni wydobywał się ogromny dym. A potem błyskawicznie nadleciały helikoptery – relacjonowała Nepalka.
Jak podkreśliła, "pilot starał się nie uderzyć w teren zabudowany". – Tuż nad rzeką Seti jest niewielka pusta przestrzeń i samolot uderzył w ziemię właśnie tam – powiedziała.