Są małe, odrażające. Są też powodem do wstydu i kpin. Wszy – mimo upływających lat i większej świadomości higieny, nadal są problemem w wielu szkołach. Z aptek masowo znikają środki i leki do walki z wszami. Mimo to, nie chcą o tym mówić ani nauczyciele i dyrekcje, ani rodzice. Jedni, boją się strat w rankingach, a drudzy wstydu.
W jednym z warszawskich przedszkoli wykryto u dzieci wszy. Dyrekcja poleciała rodzicom ostrzyc przedszkolaki, wyprać pościel, ubrania, odkazić tapicerki, wyczyścić meble. Dyrekcja wysłała też rodziców do apteki po preparaty na wszy. I tu pojawił się problem. Preparatów nie było w kolejnych kilku aptekach. Farmaceuci stwierdzili, że jest jakaś epidemia, bo środki zostały masowo wykupione. Rodzice się zaniepokoili. Jeden z nich uznał nawet, że to przedszkole – dobre i z nienaganną opinią – to jakaś patologia i zabrał swoje dzieci. Bo w końcu jak wszy – to bieda i margines.
Wszawy wstyd
Wesz głowowa – Żyje we włosach blisko czaszki – Najlepiej czuje się w strefie T, od szyi do czubka głowy i na skroniach – Jej jedynym pokarmem jest ludzka krew – Aby móc się rozmnażać, dorosła wesz musi pić krew dwa razy dziennie – Wesz nie potrafi ani latać ani skakać –Może być niemal przezroczysta lub prawie czarna – W suchych włosach wesz potrafi poruszać się niezwykle szybko – Bez użycia specjalnego grzebienia jest ją bardzo ciężko zauważyć (mają 2-3mm) CZYTAJ WIĘCEJ
źródło: twoj-lekarz.com.pl
Wszawica wbrew utartej opinii nie jest jedynie problemem środowisk patologicznych i biednych. – To problem ludzi i rodzin, które nie dbają o higienę. Wcale nie trzeba być z marginesu, żeby się nie myć – mówi w rozmowie z naTemat pediatra dr Adam Sybilski.
Przeważnie jako pierwsze wszy przynosi dziecko, którego higiena stoi pod znakiem zapytania. – Wystarczy kilkoro dzieci w klasie z domów, w których nie dba się dostatecznie o czystość, żeby wszy rozprzestrzeniły się po całej klasie – przyznaje Wiesław Rozbicki, rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Warszawie.
Dzieje się tak nawet, jeśli większość dzieci dba o higienę. Nawet te czyste przyniosą do domu wszy. A te mogą "przeskoczyć" na pozostałych członków rodziny. – Kiedyś się mówiło, że każde dziecko kiedyś wszy będzie miało. Niewiele się zmieniło – zauważa dr Sybilski.
Nie wiadomo, ile dzieci rocznie zmaga się z wszawicą, bo odkąd wykreślono wszawicę z listy chorób zakaźnych, statystyki nie są prowadzone. Eksperci zgodnie twierdzą jednak, że problem wszawicy w szkołach jest. – Dotyczy dzieci od wieku przedszkolnego do klas licealnych włącznie – zaznacza Wiesław Rozbicki.
Środkiem dla zwierząt?
Problem wszawicy wśród dzieci jest jednak mniejszy i nie tak poważny jak kiedyś. Coraz mniej dzieci jest zaniedbanych, więc nawet jeśli, któreś ma wszy i złapią je inne dzieci, nie jest to skrajny przypadek. Większość rodziców zauważa ten problem wcześnie i reaguje. Szczególnie w przypadku przedszkolaków, na których higienę zwraca się częściej uwagę. Przeważnie wystarczą preparaty dostępne w aptekach, żeby sobie z nim poradzić. – Podstawowym zasadą na walkę i unikanie wszy jest higiena. Trzeba się myć. Są też specjalistyczne preparaty farmaceutyczne, szampony i grzebienie. Ścinanie dziecka na łyso nie jest konieczne, bo w większości przypadków wszawica nie jest skrajnym przypadkiem – wyjaśnia dr Adam Sybilski.
Farmaceutyczne specyfiki nie zawsze odnoszą jednak skutek. Są dzieci i dorośli, którzy z wszawicą zmagają się latami. Są również tak szybkie i silne klasowe epidemie, że zwykłe środki nie działają. – W klasie dziecka jednej znajomej wszami zarazili się wszyscy uczniowie. Nie pomagały im żadne leki z apteki. W końcu podziałał środek dla zwierząt, który na lewo wypisał im jakiś weterynarz – opowiada pani Anna, czytelniczka naTemat.
Dr Adam Sybilski zwraca jednak uwagę, że do szpitala z wszawicą najczęściej zgłaszają się uchodźcy i w ich przypadku są to już znacznie poważniejsze przypadki. A z uwagi na przebywanie w zamkniętym ośrodku choroba rozprzestrzenia się bardzo szybko.
Mylące jest zresztą kojarzenie wszawicy jedynie z dziećmi. Równie szybko wszy rozprzestrzeniają się wśród dorosłych. – Moja przyjaciółka złapała wszy prawdopodobnie w przedszkolu, gdzie pracuje z dziećmi. Błyskawicznie zaraziła swojego chłopaka, a później zarazili się jeszcze jego rodzice. To była chwila – dodaje pani Anna.
Epidemia wszawicy
Eksperci przyznają jednak, że są okresy w ciągu roku, kiedy można mówić o małych epidemiach wszawicy. Chodzi przede wszystkim o dwa okresy – po wakacjach oraz po feriach zimowych. – Zawsze na początku roku szkolnego wzrasta liczba zachorowań. Przychodzi fala. Dzieci są niedomyte, nieostrzyżone, wracają z kolonii, gdzie wiele dzieci zaniedbuje higienę, zamienia się ubrankami z kolegami. To idealne warunki do rozprzestrzeniania się wszy, a później te wszy jadą w Polskę i rozprzestrzeniają się po szkołach – mówi Wiesław Rozbicki z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Warszawie. Później problem się nieco wycisza i wszawica wrasta po okresie ferii zimowych.
Zobacz również: Opryszczka, grzybica, HPV... Uważaj, z kim się całujesz
W międzyczasie zdarzają się również takie przypadki zachorowań, jak w warszawskim przedszkolu. – Taka sytuacja, jak w warszawskim przedszkolu to raczej rodzaj lokalnej pandemii. Bardzo często zdarza się, że kiedy zgłasza się do nas jeden rodzic z dzieckiem z wszami, zaraz trafia do nas pół klasy, a później również dzieci z innych klas. Dlatego też z okolicznych aptek masowo znikają preparaty – tłumaczy pediatra dr Adam Sybilski.
Znikanie preparatów nie oznacza więc wcale nowej fali wszawicy. – Co roku we wrześniu regularnie znikają z aptek preparaty. To nie powód do paniki – uspokaja Wiesław Rozbicki.
Szkoła milczy
Mimo że problem pojawia się w szkole, to jednak nie szkoła o nim alarmuje. – Dzwonią do nas rodzice. Nauczyciele i dyrekcja milczą, bo boją się, że szkoła spadnie w rankingach. Przecież Wielu rodziców nie pośle dzieci do szkoły, gdzie ktoś miał wszy. Nadal mamy taką mentalność w społeczeństwie – uważa Wiesław Rozbicki. – Nadal wiele osób, również rodziców i nauczycieli traktuje wszy i wszawicę jako powód do wstydu. Zupełnie niepotrzebnie – dodaje.
Nawet jeśli Sanepid dostanie zawiadomienie o wszach w którejś ze szkół, niewiele może zrobić. – Jeśli dzwoni do nas rodzic, którego dziecko wróciło po lekcjach z wszami to wiadomo, że przyniósł je ze szkoły, skoro poprzedniego dnia ich nie miał. Nie możemy jednak kontrolować szkoły i badać dzieci. Możemy jedynie pójść do szkoły i zasygnalizować problem. Odbyć rozmowę z rodzicami i nauczycielami. To wszystko – tłumaczy rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Warszawie.
Dlatego najważniejsza jest świadomość rodziców. – Wszawica była, jest i będzie. Rodzice muszą zachowywać się rozsądnie. A rozsądne jest dbanie o czystość dziecka i uczenie go higieny – podkreśla Rozbicki.
To zresztą – zdaniem ekspertów – jedyny skuteczny sposób walki z wszawicą. To ważne, bo nieleczona wszawica może prowadzić do problemów ze zdrowiem np. zakażeń skóry i alergii. – Powikłania fizyczne nie są może bardzo poważne, ale ta choroba ma również skutki psychiczne. Dla wielu dzieci posiadanie robaków na głowie jest prawdziwą traumą. Wstydzą się tego, a w szkole spotykają się jeszcze z nieprzyjemnymi zaczepkami i wyzwiskami brudas. Rodzice i nauczyciele muszą o tym pamiętać – podkreśla dr Adam Sybilski.