Od kilku dni ogólnoświatowym tematem numer jeden jest to, czy władze RFN wydadzą zgodę na przekazanie Ukrainie czołgów Leopard. Niemiecki koncern zbrojeniowy Rheinmetall ma być gotowy do dostawy co najmniej kilkudziesięciu takich maszyn, po kilkanaście sztuk oferują także posiadający je członkowie NATO - w tym Polska.
Mimo iż dodatkowo nowy minister obrony Niemiec Boris Pistorius zarządził kontrolę tego, ile Leopardów ewentualnie mogłaby przekazać Bundeswehra, w urzędzie kanclerskim niezmienny jest opór wobec wysłania na wschód choćby jednej sztuki sprzętu stanowiącego "perłę w koronie niemieckiej zbrojeniówki".
Jednak wątpliwe, aby w tej sprawie Olafowi Scholzowi chodziło o grę na słupki sondażowe. W weekend poznaliśmy wyniki dwóch najnowszych badań opinii, z których wynika, że gdyby wybory parlamentarne w Niemczech odbywały się w najbliższym czasie, socjaldemokracji nie mieliby szans na powtórzenie sukcesu z jesieni 2021 roku.
W sondażu Kantar/Emnid 27 proc. uczestników zadeklarowało poparcie dla chrześcijańskich demokratów z CDU/CSU. Scholzowska SPD uzyskał 20 proc. głosów, podobnie jak współtworzący aktualną koalicję Zieloni.
Poza politycznym podium najsilniejsza pozostaje populistyczna AfD, która uzyskała wynik na poziomie 14 proc. Ponad progiem wyborczym znalazły się jeszcze dwa inne ugrupowania. Liberalnych koalicjantów Scholza z FDP poparło 6 proc. respondentów, a 5 proc. wskazało lewicowych radykałów z Die Linke.
Natomiast według danych Infratest dimap przewaga politycznych spadkobierców Angeli Merkel nad resztą stawki jest już dwucyfrowa. W tym badaniu CDU/CSU zyskało 29-proc. poparcie, gdy SPD oraz Zieloni ponownie remisują i notując wyniki po 19 proc.
Także w tym przypadku 14 proc. wpadło na konto AfD, a 6 proc. to wynik ekipy z FDP. Natomiast jeśli chodzi o Die Linke, sondaż Infratest dimap sugeruje, że z 4-proc. poparciem ugrupowanie to miałoby jednak problem z dostaniem się do parlamentu.
Od jesieni poparcie dla socjaldemokracji stoi więc w miejscu. Z notowaniami SPD nie jest już tak źle, jak w połowie ubiegłego roku, gdy wracały one do najniższego w historii poziomu, ale nie zmieniają się one ani kiedy kanclerz podejmuje decyzje stawiające RFN w roli lidera (jak np. o przekazaniu Ukrainie systemów Iris-T i Patriot), ani gdy zachowuje się tak, jak teraz w sprawie Leopardów.
O co więc chodzi? Wielu niemieckich ekspertów w zakresie wojskowości wyjaśnia, że powodem jest po prostu obawa przed tym, iż Rosjanie mogliby przejąć kilka Leopardów i dzięki temu poznać tajemnicę siły tej maszyny, którą - przynajmniej w teorii - powinni znać jedynie niemieccy inżynierowie, Bundeswehra i użytkujący te czołgi sojusznicy.
Na inną - bardziej polityczną - przyczynę wskazał przewodniczący frakcji SPD w Bundestagu Rolf Mützenich. - Ci, którzy dzisiaj domagają się samotnej inicjatywy z czołgami, jutro będą domagać się samolotów albo żołnierzy - stwierdziły wpływowy socjaldemokrata.
Co ciekawe, w ten sposób odpowiedział koalicyjnej koleżance z FDP, przewodniczącej komisji obrony Bundestagu Marie-Agnes Strack-Zimmermann, która od dawna domaga się możliwie jak największej pomocy militarnej dla Ukrainy.
Czytaj także: https://natemat.pl/463574,pistorius-o-decyzji-niemiec-ws-leopardow