Arkadiusz Onyszko swoją żonę uderzył i zamknął w piwnicy. Miał też grozić jej śmiercią. Wskutek tego musiał odejść z Odense.
Arkadiusz Onyszko swoją żonę uderzył i zamknął w piwnicy. Miał też grozić jej śmiercią. Wskutek tego musiał odejść z Odense. fot. Dominik Gajda / Agencja Gazeta

Wczoraj media obiegła informacja, że w Filadelfii doszło do napaści seksualnej, a jednym, z oskarżonych jest koszykarz NBA. Nie podano jego nazwiska. Sportowcy często dopuszczają się przestępstw seksualnych. Zarabiającym miliony, chronionym przez klub, często uchodzi to na sucho. O gwałt podejrzewano kiedyś koszykarza Kobego Bryanta, a Arkadiusz Onyszko, gdy grał w Danii, zamykał w piwnicy żonę. Wiele spraw tego typu dotyczyło piłkarzy z ligi angielskiej.

REKLAMA
Na początku inna historia. Dzwonię kiedyś do pewnego piłkarza, jednego z polskich ligowców. Rozmawiamy, ale jest ciężko, bo w tle ożywiony kobiecy głos. - Proszę chwilę poczekać, zaraz będziemy kontynuować rozmowę - słyszę w słuchawce. Po chwili dociera do mnie krzyk: "Jak będziesz tak dalej drzeć mordę, to włazisz pod stół i szczekasz!". Kobiecy głos milknie.
Rozwiązane kontrakty, odmowa złożenia zeznań
Ale zacznijmy od zagranicy. Kobe Bryant to sportowy geniusz. Już teraz, kiedy jeszcze gra, uważany jest za jednego z najlepszych koszykarzy w dziejach NBA. Kiedy ważyły się losy meczu, piłka przeważnie trafiała do niego. Kobe rzucał za trzy punkty i zostawał bohaterem.
Ale był też czas, gdy był antybohaterem. W 2003 roku był oskarżany o gwałt przez 19-letnią pracownicę hotelu. Tak relacjonowała to ona, Katelyn Faber. Koszykarz nie zaprzeczał, że doszło do zdarzenia, tyle że według niego to był zwykły stosunek, a nie napaść.
Wówczas nadeszły najgorsze dni w jego karierze. McDonalds i Nutella z dnia na dzień rozwiązały z nim kontrakty reklamowe. Zawodnika zaczęto kojarzyć z wydarzeniami z hotelu, a nie z boiska. Do procesu nie doszło, sprawę umorzono, bo Faber odmówiła złożenia zeznań. Dalszy ciąg był już taki, jak w wielu innych przypadkach. Przeprosiny zawodnika i załatwienie sprawy po cichu.
Sprawa rzekomego gwałtu Kobe'go Bryanta:


Obrońca zagrał w ataku

Afery tego typu są częste w środowisku sportowym. Najczęściej tam, gdzie zarabia się kilkadziesiąt tysięcy funtów tygodniowo, gra na wysokim poziomie, a w dodatku ma się naokoło media, które bardzo chętnie o tego typu sprawach piszą. Czyli… w Anglii, w tamtejszej lidze piłkarskiej. Titus Bramble to środkowy obrońca, który nigdy w Premier League niczym wielkim się nie wyróżnił. W 2010 roku był jednym z dwóch napastników, którzy zgwałcili kobietę. Drugim był brat, który został skazany na 4,5 roku. Titus uniknął tych konsekwencji, ale okazał się recydywistą. Minął jakiś czas i oskarżono go o molestowanie.
Chorwat Ivan Klasnić znany z tego, że na Euro 2008 pokonał Artura Boruca. I z tego, że ma jedną nerkę. Ale jak widać brak jednej nerki nie zmniejsza męskiego libido. Jego historia zakończyła się definitywnym rozstaniem z żoną. Powód? Małżonka przyjechała, zobaczyła zdjęcia innych kobiet i rozrzucone w mieszkaniu damskie koszulki. Stwierdziła, że była wielokrotnie zdradzana. Wpływ na to miała też chyba historia z przeszłości. Klasnicia oskarżono wtedy o gwałt na 17-latce. Dziewczyna nie tylko poszła z tym na policję, ale w dodatku poinformowała media. W Anglii to się opłaca, taki "The Sun" ma z tego czołówkę, więc informatorce może nieźle zapłacić. A sama sprawa? Bez niespodzianki. Nie znaleziono dowodów, nie było procesu.
Fragment tekstu Pawla Grabowskiego z Onetu:

Kłamstwo. Większość piłkarzy oskarżanych o gwałt upiera się jak może, że to wszystko oszczerstwa, próba zniszczenia ich wizerunku i wyłudzenia pieniędzy. Mało którego zawodnika policja jest w stanie zaprowadzić za kratki. Allan McGregor, bramkarz Glasgow Rangers swego czasu tak narozrabiał z kolegami, że wydawało się, że to koniec. Że jego kariera za chwilę legnie w gruzach. Policjanci mieli nawet nagranie, a i tak wszystko skończyło się, tak jak zawsze. Piłkarz jedzie do domu, dziewczyna zostaje z niczym, zamykamy sprawę. Ten sam McGregor, o którym szkoccy dziennikarze mówią, że nie do końca sprawia wrażenie normalnego (potrafi chodzić po mieście w masce Spidermana), wrócił spokojnie do gry, a ostatnio dostał ofertę z Malagi.

Śledził mnie, zaciągnął do piwnicy
Żony piłkarzy nie mają z nimi łatwo. Inna historia też dotyczy polskiej piłki, choć zdarzyła się w Anglii. Kolejna opowieść kobiety, tym razem Anny, żony bramkarza Arkadiusza Onyszki: "Wracałam tego dnia do domu od koleżanki. Jak się później okazało, Arek mnie śledził. Przed domem mnie dopadł i zaciągnął do piwnicy. Co on teraz wygaduje, że się wtedy poszarpaliśmy i że nic mi nie zrobił, bo ja jeszcze tego samego dnia poszłam na dyskotekę? Jedyne miejsce, do jakiego poszłam, to był komisariat policji, bo byłam przez niego pobita".
Żona Arkadiusza Onyszki:
dla "Faktu"

On teraz opowiada, że groziłam mu nożem. Tak, w pewnej chwili chwyciłam w kuchni za nóż i powiedziałam, że jak nie wyjdzie z domu, to zobaczy co z nim zrobię. Dopiero wtedy oprzytomniał i wyszedł. Nawet policja stwierdziła, że to było w obronie własnej. A co, miałam mu pozwolić, żeby mnie zatłukł na śmierć?


Sam piłkarz nie ukrywał, że doszło do uderzenia. "Naprawdę było tak, że ją złapałem za fraki i dostała z ręki. Przyznaję się do tego. Ale to wszystko" - powiedział Markowi Wawrzynowskiemu z "Przeglądu Sportowego". Został skazany na 30 dni więzienia. Także dlatego, że groził żonie śmiercią. Inna wypowiedź Onyszki z tamtego wywiadu: "Przecież ja zostałem skazany za to, że w nerwach powiedziałem do żony, że ją zabiję. A przecież wiadomo, że nie chciałem jej zabić. Gdyby w Polsce za takie coś skazywano, to połowa Polaków by już siedziała". W duńskim sądzie bramkarz miał nawet powiedzieć, że w Polsce normą jest, że mąż bije nieposłuszną żonę.
Stracił pracę, musiał odejść z Odense. Zresztą kolejną pracę też stracił w kontrowersyjnych okolicznościach. Z klubu FB Midtjylland zwolniono go po tym, jak wyszła jego autobiografia, zatytułowana "Fucking Polak". Ostro skrytykował w niej homoseksualistów. Napisał też, że duńskie dziennikarki sportowe to głupie blondynki. W Danii w zasadzie nie miał już czego szukać.
Arkadiusz Onyszko na blogu:

Dla nastolatka to koniec
Onyszko potem odnalazł się w Polsce, grał w Odrze Wodzisław, a potem w Polonii Warszawa. Ale są też przestępstwa seksualne sportowców, które totalnie łamią kariery. Dominik Vose miał 17 lat i grał w West Ham United - klubie, który angielskiej piłce wypromował już wiele gwiazd. Ale Vose popełnił błąd. Dopuścił się gwałtu. Potem było więzienie. I stracone złudzenia, co do tego, że Manchester United i Arsenal Londyn ciągle będą zainteresowani tym, by go sprowadzić. Nie byli.
Vose był młody, w Manchesterze United jeszcze nie grał. Gdyby już tam występował, gdyby był potencjalną gwiazdą, pewnie by się wywinął. Bo sportowcy z nazwiskiem, którzy grają w wielkich klubach i za którymi stoją wielkie pieniędze, tak już mają - dopuszczają się przestępstwa seksualnego czy innego wykroczenia względem kobiet i nic się nie dzieje. Nic poważnego. To oburzające, ale w zasadzie pozostają bezkarni.