Miała być pracą marzeń, dochodową, przyjemną, rozwijającą. Okazała się czymś wręcz przeciwnym. Młodzi pracownicy branży zakupów grupowych opowiadają, jak wyglądała ich praca od kuchni. Zaniedbane relacje rodzinne, leki uspokajające, zwolnienia od psychiatry to tylko część ich smutnej rzeczywistości.
Młodzi ludzie na rynku pracy nie mają łatwo. Tym większe jest rozczarowanie, gdy wydaje im się, że dostali pracę w lukratywnym i przyszłościowym biznesie. Jak podaje "Dziennik Gazeta Prawna" jedną z takich branż są zakupy grupowe. Szybko się rozwija, zdobywa coraz to nowych zwolenników. Obecnie w Polsce działa 66 serwisów grupowych. Tymczasem młodzi pracownicy uciekają z tych firm po kilku miesiącach, bo mają dość wyzysku.
Mało kto ma odwagę o tym mówić, gdyż byłych pracowników branży zakupów grupowych obowiązują klauzule zakazu pracy u konkurencji i działania na szkodę firmy. Za jej złamanie można dostać wysoką karę pieniężną, nawet do 200 tysięcy złotych.
Młodzi ludzie anonimowo opowiadali, czym jest praca w zakupach grupowych. Porównywali ją do najgorszej sieciówki. Graficy, copywriterzy, handlowcy tłumaczyli "Dziennikowi Gazecie Prawnej", że zarobki są niskie, szefowie wywierają potworny nacisk, organizują niezdrowy wyścig szczurów. Wielu z nich uciekało się do środków uspokajających, alkoholu, niszczyło relacje rodzinne.
Inne pracownik opowiedział, że pierwszego dnia musiał sam sobie zorganizować stanowisko pracy – czyli skręcić biurko z Ikei. Inny odszedł z pracy, gdyż żona zagroziła mu rozwodem – przez presję zaniedbywał rodzinę. Młodzi ludzie narzekają na pracę po 10-15 godzin, telefony o późnych godzinach nocnych, rosnące oczekiwania szefów, które przerastały możliwości pracowników. Opowiadają, że klientom "wciska się kit".
Nie każdy pracownik chce szybko zapomnieć o ciężkiej pracy. Niektórzy planują pozwy, by odpłacić szefom za los, jaki im zgotowali. Prezes serwisu Gruper Piotr Majcherkiewicz tłumaczy w rozmowie z "DGP", że branża wciąż się rozwija i wiele się zmienia. Zwiększyli zatrudnienie, co zaowocowało dużą rotacją młodych ludzi. Negatywne nastroje i zjawiska wśród pracowników, są spowodowane, jego zdaniem, "chorobami wieku dziecięcego". Dodaje, że zarówno branża, jak i pracownicy dojrzewają.
Z drugiej strony nie brakuje młodych Polaków, którzy nie zamierzają akceptować wyzysku. Godzą się z niższymi stawkami, kładąc nacisk na elastyczne godziny pracy. Wyżej stawiają swój czas wolny i przyjemności, niż wartość miesięcznej pensji, w myśl zasady – "Nie pójdę do pracy, która koliduje z zajęciami jogi".
Przez jakiś czas odpowiadałam za rekrutację nowych pracowników do mojego działu. Kiedy widziałam CV od ludzi z doktoratami, dla ich własnego dobra je odrzucałam. Rozumiem, że wielu mogło być zdesperowanych i szukać jakiejkolwiek pracy, ale po prostu było mi ich szkoda do tego, co robiliśmy. Marta, była pracowniczka branży zakupów grupowych CZYTAJ WIĘCEJ
"Dziennik Gazeta Prawna"
Aleksandra
była pracowniczka Groupona
Wieczorem brałam po trzy tabletki na sen, już po drodze do domu kupowałam jedno, dwa piwa, a i tak nie mogłam spać. Nie wytrzymałam i wylądowałam na dwa tygodnie na L4, miałam zwolnienie od psychiatry. Po powrocie usłyszałam, że szefowie nie są zadowoleni z mojej pracy i musimy się pożegnać. CZYTAJ WIĘCEJ