"Puść mnie, bo będę krzyczeć!". Takie były ostatnie słowa Wieczorek?
redakcja naTemat
15 lutego 2023, 20:55·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 15 lutego 2023, 20:55
Iwona Wieczorek zaginęła prawie 13 lat temu. Policja do tej pory nie jest w stanie powiedzieć, co się z nią stało. Także media starają się rozwikłać tę zagadkę. Dziennikarze "Gazety Wyborczej" już jakiś czas temu zwracali uwagę na spięcie między dziewczyną a jej znajomymi. Paweł P., którym cały czas interesują się służby, powiedział, co dziewczyna krzyczała feralnej nocy.
Reklama.
Reklama.
Sprawa Iwony Wieczorek leży obecnie w gestii prokuratorskiego Archiwum X. Ale śledczy nadal nie widzą, co się z nią stało
W ostatnim czasie nie ma w tej kwestii żadnego przełomu. Ważnymi osobami w tej sprawie pozostają jednak przyjaciele dziewczyny, w tym m.in. Paweł P. i Adria S.
Przypomnijmy, że Iwona Wieczorekzaginęła w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku. Przed godz. 3:00 była jeszcze widziana przed jednym z modnych wtedy klubów w Sopocie. Potem poszła piesza do domu w gdańskiej dzielnicy Jelitkowo. O godz. 4:12 gdańszczanka pojawia się ostatni raz na monitoringu, a potem ślad za nią się urywa. Sprawę opisywali m.in. dziennikarze "Gazety Wyborczej": Roman Daszczyński i Marek Sterlingow.
Paweł P.: Zaczęła się szarpać, grozić, że będzie krzyczeć
Dodajmy, że feralnej nocy Wieczorek spotkała się z m.in. przyjaciółką Adrią S. (z nią Iwona miała pokłócić się o mężczyznę) i trzema kolegami. Jeden z nich to Paweł P., który nieraz już przewijał się w śledztwie.
We wrześniu 2010 roku rozmawiał on z "Gazetą Wyborczą" i wspomnianymi dziennikarzami. – Trzymałem ją za rękę i prosiłem, żeby nie odchodziła. Wybiegłem za nią z dyskoteki, wokoło pełno ludzi. Zaczęła się szarpać, grozić, że będzie krzyczeć. Nie chciałem robić sceny. Gdybym wiedział, jak to się skończy, nigdy bym jej nie puścił – opowiadał gazecie mężczyzna. "Puść mnie, bo będę krzyczeć!" – to dokładnie miała powiedzieć Wieczorek.
Na początku grupa chciała nakłonić Iwonę do powrotu do zabawy, ale to się nie udało. I, jak relacjonowali oni służbom i mediom, udali się w końcu do domów. – Ostatni raz rozmawiałam z Iwoną już sprzed mojego domu, sto metrów od domu Iwony. Dalej się kłóciłyśmy. Powiedziała mi, że ciągle idzie, i że jest przy trzecim od mola wejściu na plażę. I jeszcze żebym zostawiła torbę z jej rzeczami i kluczami na balkonie, to sobie odbierze. Ja mieszkam na parterze. Nieraz tak robiłyśmy. Dodała, że zaraz rozładuje się jej komórka – mówiła wówczas w rozmowie z Wyborczą Adria S.
Adria S. i Iwona Wieczorek miały rywalizować o mężczyznę
Potem z Wieczorek nikt nie miał już kontaktu. Komórka Iwony wylogowała się z sieci o 3.49. Ślad po niej zaginął. Przypomnijmy także, że śledczy wśród różnych teorii zakładają także "towarzyskie" wersje w sprawie zaginięcia dziewczyny. Jedna zakładała rywalizację przyjaciółek o mężczyzn bawiących się w sopockim klubie. To wyjaśniałoby, dlaczego Adria S. nie podawała szczegółów kłótni czy treści SMS-ów wymienianych z Iwoną. – To nie było nic szczególnego, bo bym to zapamiętała. To była po prostu zwykła jakaś sprzeczka – mówiła dziewczyna w programie "Interwencja".
Zarówno mężczyźnie, jak i jego partnerce (Joanna S. także znała Iwonę Wieczorek, ale według dziennikarza śledczego Janusza Szostaka Joanny S. miało tam nie być) zatrzymano paszporty i zakazano opuszczania kraju, natomiast wobec samego Pawła P. prokurator zastosował poręczenie majątkowe w wysokości 50 tys. zł.
Do tej pory jednak mężczyzna nie zapłacił tych pieniędzy, gdyż jego adwokat złożył zażalenie na postanowienie prokuratura. Jak potwierdził w rozmowie z naTemat mec. Krzysztof Woliński, rozprawa została wyznaczona na 6 marca 2023 roku. Joanna S. związała się z Pawłem P. kilka miesięcy po zaginięciu Iwony Wieczorek, obecnie wychowują kilkuletniego syna.