12 lat temu Iwona Wieczorek wyszła z sopockiego klubu i... ślad po niej zaginął. Teraz prokuratura i Ministerstwo Sprawiedliwości informują o przełomie, a Paweł P. usłyszał nowe zarzuty. Mowa już nie tylko o posiadaniu marihuany, ale i mataczeniu w sprawie zaginięcia gdańszczanki. A dziennikarze wskazują, co miał zrobić znajomy 19-latki.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Zmowa milczenia trwa aż 12 lat. Najwyższy czas, żeby ktoś ją przerwał. Mam nadzieję, że policji udało się coś znaleźć (...) Bez podstawy go nie zatrzymano. Policja nie działa na swoje widzimisię – powiedziała, dodając, że Paweł P. może zostać oskarżony właśnie o mataczenie.
W rozmowie z Katarzyną Nowak zaś głos zabrał mecenas Krzysztof Woliński, który reprezentuje Pawła P. Ten początkowo stwierdził, że zatrzymanie 30-latka nie jest związane ze sprawą zaginięcia Wieczorek. – Najpierw jest mowa o narkotykach, potem o przełomie, potem żadnego przełomu nie ma. Nie wiem, jaki jest cel tego, na razie próbuję to poskładać w całość – twierdził.
Teraz z nieoficjalnych ustaleń "Interwencji" Polsat News wynika jednak, że po zaginięciu Iwony Wieczorek Paweł P. miał wejść do jej domu, a następnie usuwać z komputera dziewczyny bliżej nieokreślone pliki.
Warto podkreślić, że w oficjalnym oświadczeniu Prokuratura Krajowa wskazała właśnie na to, że mężczyzna miał "usuwać ślady i dowody, zacierać ślady przestępstwa, a także podawać nieprawdziwe informacje".
Co stało się z Iwoną Wieczorek?
Adwokat Krzysztof Woliński w rozmowie ze stacją wyjaśnił, że Paweł P. nie przyznaje się do winy, a także złożył stosowne wyjaśnienia śledczym. Wiele jednak wskazuje na to, że oskarżony jest traktowany nie jak potencjalny zabójca, a raczej kluczowy świadek.
– Z moich informacji wynika, że Paweł jest traktowany bardziej jako osoba, która może mieć ważne informacje, hipotetycznie mogła je zdobyć zarówno tamtej nocy, jak i później, podczas własnych poszukiwań – powiedział dla naTemat dziennikarz Michał Podolski.
– Ona poszła prosto przez aleję w kierunku osiedla Jelitkowy Dwór, na którym mieszkała. To najbezpieczniejsza, mało zalesiona, szeroka droga, którą wyszła na wprost domu. I Iwona najpewniej weszła na osiedle przez furtkę, gdzie ktoś musiał na nią czekać – ocenił dziennikarz śledczy.