
Po krótkiej i niezwykle dynamicznej rozmowie na temat rzekomej nienawiści do Jerzego Owsiaka, jaką mam prezentować, lider WOŚP zasugerował, że jedynym, co może mnie uratować jest rock'n'roll i pobyt na Przystanku Woodstock. A ja odpowiadam (nie pytając się o zgodę rodziców, co sugerował Owsiak): jak mnie zaprosicie to przyjadę.
Terlikowski w swoim tekście stwierdza, że nie wie, czy Owsiak naprawdę chciał go zaprosić na Woodstock, czy tylko "tak mu się wymknęło". Prawicowy publicysta wątpi też, by rock and roll miał mu pomóc, bo nie jest to jego "ukochany gatunek muzyczny". Terlikowski podkreśla też, że "nie ma wrażenia, by można mu zarzucać, że nienawidzi Jerzego Owsiaka czy szerzej ludzi".
Jeśli zaś – co wczoraj w rozmowie w TVN24 sugerował – Jerzy Owsiak odwoła swoje opinie na temat eutanazji (czyli zabijania chorych), i przyzna, że chorym nie jest potrzebna dyskusja nad ich likwidacją, ale nad wydolnym systemem opieki nad nimi, to nie tylko z radością odwołam opinię na temat „cywilizacji śmierci”, ale nawet w przyszłym roku stanę z orkiestrową puszką. Umowa stoi, czy to tylko taka ustawka pod kamerę była?
Źródło: Fronda.pl