"Władca Pierścieni" zostanie zekranizowany podobnie, ale na tym się nie skończy. Warner Bros. chce stworzyć własną franczyzę przypominającą "Gwiezdne wojny". Z jednej strony powinniśmy się cieszyć, bo świata Tolkiena nigdy dość, ale z drugiej strony fani jeszcze nie przeboleli serialu "Pierścienie władzy" od Amazona.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Trylogia "Władca Pierścieni" stworzona przez Petera Jacksona wyszła 20 lat temu (2001-2003). Łącznie zdobyła 17 Oscarów i zarobiła 3 miliardy dolarów.
Jak widać, filmy były bardzo dochodowe, więc Warner Bros. będzie teraz próbował wycisnąć z książek Tolkiena jeszcze więcej. Zwłaszcza że ostatni rok przyniósł straty.
Czego możemy się spodziewać? Mnóstwa filmów, ale nie remake'ów trylogii Petera Jacksona. Co z serialem "Pierścienie Władzy"?
"Drużyna Pierścieni", "Dwie Wieże" i "Powrót króla" to filmy w ramach trylogii "Władca Pierścieni", które wcale się nie zestarzały - i wiem, co mówię, bo oglądałem je (po raz kolejny) parę miesięcy temu. Po nich powstał prequel rozciągnięty na trzy części, czyli "Hobbit".
Już wtedy twórcy doszli do wniosku, że po co kręcić jeden film i zarobić tylko raz na biletach (i rzeczywiście to się opłaciło, bo "Hobbity" zarobiły niemal tyle samo co oryginalna trylogia, ale też miały większy budżet). Niestety odbiło się to jakości samych produkcji. Nie były tak genialne, jak poprzednie filmy, ale też nie był fatalne i fajnie uzupełniały ten filmowy świat.
Powstaną kolejne filmy z serii "Władca Pierścieni". Nie będzie to jednak nowa trylogia
Parę dni temu pojawiła się informacja, że Warner Bros. (które w 2008 roku przejęło New Line Cinema - producenta trylogii Jacksona) przymierza się do nowej wersji "Władcy Pierścieni". Według doniesień amerykańskich mediów, nie powstaną jednak remake'i, ale inne filmy w uniwersum stworzonym przez J. R. R. Tolkiena. Śródziemie jest na tyle bogate i skrupulatnie opisane, że jest w czym wybierać, ale przez to też nie można za bardzo puścić wodzy fantazji, bo fani dostają wtedy białej gorączki.
"The Hollywood Reporter" podaje nieoficjalnie, że Warner Bros. chciałoby zaangażować w cały proces Petera Jacksona, a także scenarzystki Fran Walsh i Philippa Boyens, który pisały z nim trylogię. Ponoć cała trójka jest bardzo chętna do współpracy z tym studiem, bo byli poirytowani tym, że wiele osób myślało, że pracowali przy serialu Amazona. To trio mogłoby gwarantować jakość, a także wierność adaptacji.
Warner Bros. planuje stworzyć franczyzę na kształt "Gwiezdnych wojen" - możemy się więc spodziewać w kolejnych latach nie tylko pojedynczych prequeli, sequeli i spin-offów, ale całych serii filmów. Zresztą już na przyszły rok zaplanowana jest premiera filmu anime "Władca Pierścieni: Wojna Rohirrimów" ("The Lord of the Rings: The War of the Rohirrim").
Akcja ma być osadzona niemal 200 lat przed trylogią, a w króla Rohanu, Helma Żelaznorękiego, ma wcielić się znany z "Sukcesji" Brian Cox. To właśnie od jego imienia wzięła się nazwa Helmowego Jaru, który podziwialiśmy w "Dwóch wieżach".
Amazon będzie stał za telewizyjnym "Władcą Pierścieni". "Pierścienie Władzy" mają mieć 5 sezonów
Co w takim razie z serialami, które też wchodzą w skład znanych franczyz? Tego na razie nie wiadomo. Prawa do małego ekranu ma Amazon, który w zeszłym roku wypuścił pierwszy sezon "Pierścieni władzy" dziejący się na tysiące lat przed "Władcą Pierścieni". Wtedy też rozpoczęła się "wojna" między koncernami, bo należące do Warnera HBO Max niemal w tym samym czasie emitowało "Ród smoka" - prequel "Gry o tron".
"Pierścienie władzy" mają mieć 5 sezonów, więc Warner raczej nie będzie chciał na tym polu konkurować z Amazonem. Zwłaszcza że jest to bardziej kosztowne niż nakręcenie pojedynczego filmu. Pierwszy sezon serialu mógł kosztować nawet miliard dolarów. W październiku zeszłego roku ruszyły zdjęcia do drugiego sezonu "Pierścieni władzy", ale na jego premierę poczekamy prawdopodobnie do 2024 roku.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.