nt_logo

Katarzyna Lubnauer #TYLKONATEMAT: Kredyt 0 proc. to nie "Deweloper+". Celem jest danie nadziei

Jakub Noch

03 marca 2023, 06:11 · 6 minut czytania
– Celem jest danie młodym ludziom nadziei. Muszą uwierzyć, że mogą spokojnie zakładać rodzinę. My chcemy dać im szansę na usamodzielnienie się i bezpieczne życie w Polsce, bez konieczności szukania swojego szczęścia za granicą. Mieszkanie ma być dostępne dla każdej pracującej pary. Rata miesięczna 1,7 tys. zł zamiast 4 tys. zł za własny kąt zmienia wszystko – mówi #TYLKONATEMAT posłanka Katarzyna Lubnauer z KO.


Katarzyna Lubnauer #TYLKONATEMAT: Kredyt 0 proc. to nie "Deweloper+". Celem jest danie nadziei

Jakub Noch
03 marca 2023, 06:11 • 1 minuta czytania
– Celem jest danie młodym ludziom nadziei. Muszą uwierzyć, że mogą spokojnie zakładać rodzinę. My chcemy dać im szansę na usamodzielnienie się i bezpieczne życie w Polsce, bez konieczności szukania swojego szczęścia za granicą. Mieszkanie ma być dostępne dla każdej pracującej pary. Rata miesięczna 1,7 tys. zł zamiast 4 tys. zł za własny kąt zmienia wszystko – mówi #TYLKONATEMAT posłanka Katarzyna Lubnauer z KO.
Posłanka Katarzyna Lubnauer z KO mówi naTemat.pl m.in. o programie Kredyt 0 proc. Fot. Wojciech Olkusnik / East News

W Koalicji Obywatelskiej wciąż czuć wściekłość, że Joe Biden zrobił Prawu i Sprawiedliwości tak fenomenalny start kampanii wyborczej?


Katarzyna Lubnauer: Joe Biden nie było gościem PiS, a Polski. We wszystkich wypowiedziach bardzo jednoznacznie podkreślał, że przyjechał przede wszystkim podziękować zwykłym Polakom za pomoc okazaną uchodźcom z Ukrainy.

A jeśli już był już jakiś konkretny beneficjent polityczny, to mowa co najwyżej o Andrzeju Dudzie. Jednak po tym, jak popadł on w niełaskę Nowogrodzkiej – m.in. za veto do Lex Czarnek, Lex TVN i po odesłaniu nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym do Trybunału Przyłębskiej – ciężko bronić tezy, że Biden wspólnymi występami z Dudą popierał PiS.

Bardzo jasnym gestem ze strony amerykańskiego przywódcy było natomiast poważne potraktowanie Donalda Tuska oraz spotkania z kilkoma pozostałymi liderami opozycji jak Rafał Trzaskowski i prof. Tomasz Grodzki. To nie jest standard, że prezydent USA musi sobie zrobić tak wymowne zdjęcia z przedstawicielami opozycji.

Mieliśmy w ten sposób sygnał, że Biały Dom przewiduje, kto będzie rządził w Polsce za kilka miesięcy.

No nie jestem pewien… W oficjalnym klipie podsumowującym wizytę Tusk, Trzaskowski i Grodzki nie występują nawet przez ułamek sekundy. Tymczasem sporo miejsca służby prasowe Białego Domu znalazły nie tylko dla prezydenta Dudy, ale i premiera Morawieckiego.

W Polsce jednak jeszcze rządzi PiS. Nic dziwnego, że amerykańskie oficjalne materiały o wizycie w Polsce ilustrują kadry z Morawieckim i Dudą. Poza tym wizyta Bidena była ściśle związana z wojną w Ukrainie, w tej kwestii opozycja demokratyczna prezentuje zbieżne poglądy z obozem rządzącym.

To jest chyba jedyny obszar wyjęty spod walki politycznej – chęć wsparcia Ukrainy i zapewnienia bezpieczeństwa Polakom.

Nie dopuszczacie myśli, że Amerykanie naprawdę mogą chcieć utrzymania władzy przez PiS? Przecież w Waszyngtonie nie ma naiwnych – na pewno wiedzieli, w jaki sposób polski rząd wykorzysta tę okazję.

Amerykanie też już mają swoją kampanię i bardzo mocno przenieśli jej ciężar na kwestię wojny w Ukrainie. Dlatego zresztą Warszawa była tylko ostatnim przystankiem, a głównym punktem podróży okazał się Kijów. To historyczne spotkanie z Wołodymyrem Zełenskim stanowi mocny start kampanii Joe Bidena lub osoby, którą postanowi on namaścić w szeregach Partii Demokratycznej.

Po drugie, ponownie przypominam o sygnale w postaci spotkania z liderami polskiej opozycji. Gdyby Bidenowi zależało na utrzymaniu władzy PiS, nie pokazywałby się z Tuskiem i Trzaskowskim, tylko z Witek i Kaczyńskim. Podczas przemówienia w Arkadach Kubickiego nie mówiłby też tak wiele o wartościach, które – mówiąc eufemistycznie – nie są PiS-owcom bliskie.

Biden rozumie też, że polityka Polski w kwestiach Ukrainy i bezpieczeństwa militarnego po zmianie władzy będzie kontynuowana, a to dla USA obecnie najważniejsze. 

Biden w żaden sposób rządu PiS nie skrytykował. Wiele było za to o roli Polski jako wzoru dla Europy i całego świata.

Przede wszystkim Biden mówił o wzorze, jaki dają Ukraińcy. To oni walczą dziś z Rosją, której przywódca w tak wielu sprawach ma podobne poglądy do rządzących dziś w Polsce – nienawidzi osób LGBT i na każdym kroku grzmi o "zgniłym Zachodzie".

Polska po prostu została doceniona za rolę w kwestii wsparcia dla Ukrainy – bycia bezpieczną przystanią dla uchodźców, jak i hubem dla dostaw broni oraz pomocy humanitarnej. Jednak nie mam wątpliwości, że Biden wciąż pamięta to, co rząd PiS robił po wygraniu przez niego wyborów prezydenckich…

W sieci wciąż jest mnóstwo chamskich i po prostu głupich komentarzy czołowych polityków PiS o Bidenie. Te słowa Kaczyńskiego po wystąpieniu prezydenta USA, że "nic nie powiedział" też były wymowne. Prezes nie był zadowolony z tego, co usłyszał o wolności, demokracji, wartościach oraz z tego, że Biden nie chciał się z nim widzieć.

Na Zachodzie wielkiej wiary w zmianę władzy w Polsce jednak nie widać. Clemens Schneider w "Die Welt" stwierdził niedawno, że "przy odrobinie szczęścia PiS wygra jesienią" i już radził Berlinowi przygotować się na ten scenariusz. Szef instytutu Prometheus jest w błędzie?

W błędzie jest każdy, kto sądzi, że wybory w Polsce są już rozstrzygnięte. Aktualne sondaże pokazują jednoznacznie, iż nic nie jest przesądzone. Trend jest korzystniejszy dla opozycji, ale to z pewnością nie pozwala już dzielić skóry na niedźwiedziu.

Wspomnianego komentarza z niemieckiej prasy nie czytałam, ale wiem, jak Polacy są zniesmaczeni tym, co dzieje się w naszym kraju. Na miejscu polityków PiS nie wierzyłabym w korzystne dla nich prognozy, gdyż obywatele mają dość inflacji, patrzą z niepokojem na kurczącą się gospodarkę i zaciskają zęby, gdy na każdym kroku pogarszają się warunki ich życia. Obserwują też coraz bardziej bezczelne uwłaszczanie się władzy na mieniu publicznym.

Obecny rząd radzi sobie tylko z propagandą, a nie realnymi problemami. Dlatego musimy naszą pracą wywalczyć zwycięstwo w tych wyborach. Stawka jest wysoka.

Wy wprowadzicie kredyt na 0 proc. i od razu poprawicie warunki życia? Gdy patrzy pani na propozycję Donalda Tuska jako matematyczka, to wszystko się tam zgadza?

Oczywiście, że wszystko się zgadza, bo kredyt 0 proc. jest oparty na jednej proste idei. Celem jest wsparcie Polaków, ale też pobudzenie rynku mieszkaniowego, który teraz jest w zapaści – szczególnie jeśli chodzi o inwestycje w pierwsze mieszkania. 

Przy jednoczesnej deklaracji zachowania wszystkich tych wprowadzonych przez PiS, to jest nie tylko kolejny program społeczny. Kredyt 0 proc. będzie kołem zamachowym dla budownictwa, a dalej dla innych gałęzi gospodarki. Gdy ktoś kupuje mieszkanie, musi je przecież wykończyć, wyposażyć itd.

Czyli to taki program Deweloper Plus?!

Celem Koalicji Obywatelskiej jest danie młodym ludziom nadziei. Muszą uwierzyć, że mogą spokojnie w Polsce zakładać rodzinę. Przecież obawy o sytuację mieszkaniową to jeden z najważniejszych czynników zniechęcających młodych Polaków do rodzicielstwa.

My chcemy dać im szansę na usamodzielnienie się i bezpieczne życie w Polsce, bez konieczności szukania swojego szczęścia za granicą. Mieszkanie ma być dostępne dla każdej pracującej pary. Rata miesięczna 1,7 tys. zł zamiast 4 tys. zł za własny kąt zmienia wszystko.

Co z prowizjami, odsetkami, wkładem własnym? Jak chcecie skłonić banki do wejścia w ten "interes"?

To też proste. Odsetki bankowe pokryje państwo ze środków Banku Gospodarstwa Krajowego. Obywatele korzystający z kredytu 0 proc. będą odpowiedzialni tylko i wyłącznie za spłatę kapitału.

A jakby ktoś jeszcze pytał o koszty dla budżetu państwa, temu odpowiadam, że będzie to program dziesięciokrotnie tańszy od 500 plus. Około 4 mld zł rocznie. I będzie zwiększał dzietność, bo bezpieczeństwo mieszkaniowe jest kluczowe dla młodych rodzin. A to zapewni bezpieczeństwo emerytalne dla kolejnych pokoleń.

Jak zamierzacie to wszystko wyjaśnić elektoratowi, który od lat zżymał się na "rozdawnictwo", by na końcu dowiedzieć się, że Tusk też zamierza rozdawać?

I tu wracamy do aspektu gospodarczego. W ten sposób uruchomimy wielki projekt inwestycyjny. Da to jednocześnie wzrost dochodów państwa z podatków, stworzy nowe miejsca pracy, ale też zatrzyma młodych w Polsce.

To będzie znowu silny impuls rozwojowy dla kraju. Jak kiedyś budowa dróg, autostrad, stadionów i innych projektów infrastrukturalnych. Tylko teraz bliżej potrzeb ludzi. Mam nadzieje, że Kredyt 0 proc. będzie też impulsem dla młodego pokolenia, żeby iść na wybory.

Załóżmy, że osiągniecie zamierzony efekt, jesienią macie szanse na stworzenie nowego rządu i… kto wtedy zostaje kandydatem na premiera?

Bardzo jasno wypowiedziała się w tej sprawie Nowa Lewica, ale też Hołownia. Premierem zostanie ten, kogo wskaże największa partia z bloku, który wygra wybory. W związku z tym mówimy zapewne o Koalicji Obywatelskiej, a dokładnie Platformie Obywatelskiej, która jest największym podmiotem współtworzącym nasz projekt.

Misja tworzenia nowego rządu nie będzie łatwa, dobrze byłoby więc, żeby odpowiadał za nią ktoś z doświadczeniem, autorytetem, ale też siłą polityczną. To będzie rząd, przed którym stanie konieczność uporządkowania spraw w wielu dziedzinach funkcjonowania państwa.

Przez te prawie osiem lat rządów PiS znacząco pogorszył się dostęp do lekarzy, wydłużył się czas oczekiwania na orzeczenie sądu, popsuła się edukacja, mocno spadł poziom inwestycji, mamy rekordową zapaść demograficzną itd. itp.

Skoro czeka tyle wyzwań, to po co dokładać sobie nerwów w negocjacjach koalicyjnych? Przecież z szeregów wspomnianej Lewicy słychać także zapowiedź zawetowania kandydatury Tuska na premiera.

Rzeczywiście ktoś tam z Razem takie hasło rzucił. Widziałam już jednak, że przewodniczący klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski otrzeźwił i upomniał swoje koleżanki i kolegów.

A co jeśli wasi potencjalni koalicjanci w jesiennych negocjacjach jednak będą grali ostro? Dopuszczacie oddanie teki premiera np. Hołowni lub Kosiniakowi-Kamyszowi, jeśli tylko to pozwoli na zawarcie porozumienia?

Po stronie opozycji demokratycznej wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, iż partia, która w jakikolwiek sposób uniemożliwiałaby utworzenie nowego rządu w kontrze do PiS, szybko zniknęłaby z powierzchni ziemi.

Nie wyobrażam więc sobie, że ktoś po wyborach mógłby szantażować KO w ten sposób. Nie wobec skali stojących przed nami po rządach PiS wyzwań.

Czytaj także: https://natemat.pl/469328,konfederacja-sie-rozpada-kulesza-o-kulisach-sporu