Agnieszka Radwańska coraz lepiej prezentuje się w Australian Open. W piątek nie dała szans Brytyjce Heather Watson. Wygrała 6:3, 6:1 i jest już w czwartej rundzie. Nie będzie w niej niestety Jerzego Janowicza. Polak miał pecha – trafił na dobrze dysponowanego rywala, a przez cały mecz wyraźnie cierpiał z powodu pękniętego pęcherza na prawej dłoni. Z Nicolasem Almagro przegrał w trzech setach. Ale po walce.
Mecz Agnieszki Radwańskiej na początku był wyrównany. Po trzech gemach, Polka przegrywała 1:2. Potem zobaczyliśmy już jednak krakowiankę dominującą na korcie. Pokazującą, że w chwili obecnej jest jedną z najlepiej wyszkolonych technicznie zawodniczek świata. Imitowała jedno zagranie, wykonywała skrót. Tuż za siatkę. Do tego cały czas zmieniała rytm gry. Rywalka była bezradna. Mecz zakończył się wynikiem 6:3, 6:1 na korzyść Radwańskiej.
Polka jest tym samym w czwartej rundzie Australian Open. Zagra w niej z Aną Ivanović, byłą liderką rankingu, która jednak obecnie ma spore problemy z powrotem na szczyt. W razie zwycięstwa, polska tenisistka wyrówna swój wynik z dwóch ostatnich lat. Wtedy w obu przypadkach dochodziła do ćwierćfinału. I w obu przypadkach przegrywała tam z późniejszą zwyciężczynią turnieju. Teraz powinno być lepiej. Wątpliwe, by Chinka Na Li (potencjalna rywalka w tej fazie) była w stanie wygrać w Australii. Poza tym Radwańska niedawno ją pokonała w Sydney.
Skrót meczu Radwańskiej:
W trakcie drugiego seta piątkowego meczu doszło do krótkiej przerwy. Radwańska otarła skórę palca prawej dłoni. Ale po chwili mogła grać dalej. Dużo gorzej miał kilka godzin później Jerzy Janowicz. Też prawa dłoń, z tym że problemem był pęknięty pęcherz. W drugiej partii, przy stanie 0:1 w setach i 6:5 na swoją korzyść, Janowicz poprosił o fizjoterapeutę. Kamera pokazała nam uraz, wyglądało to źle. To i tak cud, że Polak w dwóch pierwszych setach był w stanie tak się postawić Hiszpanowi Nicolasowi Almagro. Przegrał 6:7, 6:7, 1:6.
Bez szans przy wymianach
W tym meczu nic nie sprzyjało Janowiczowi. Po pierwsze, pęcherz, z powodu którego musiał odczuwać ból przy każdym mocniejszym uderzaniu piłki oraz przesuwaniu rakiety. Po drugie – rywal. Polak nie przepada za Hiszpanami, którzy mozolnie przebijają piłkę zza końcowej linii. W Paryżu, gdzie grał doskonale, uległ w finale Davidowi Ferrerowi.
A tutaj grał z Hiszpanem, który jeszcze w dodatku świetnie serwował. Mocno i precyzyjnie. Ani razu nie dał się Janowiczowi przełamać. Wreszcie, po trzecie, doszedł też zmienny wiatr, który pojawiał się i znikał. Janowicz nie potrafi za bardzo dostosować swojej gry do panujących warunków atmosferycznych. Źle się ustawiał.
Nie był to piękny mecz. Przez dwa sety scenariusz był prosty. Wychodzi jeden, serwuje, łup, łup, łup, po gemie. Potem drugi, to samo. Z drobnymi wyjątkami. Do początku trzeciego seta gemy były przeważnie krótkie, bez historii, brakowało dłuższych wymian, A jeżeli już były, prawie wszystkie wygrywał Almagro. A pierwsze przełamanie serwisu nastąpiło dopiero po prawie dwóch godzinach walki. – Mamy taki mecz jak z Wimbledonu – komentowano w Eurosporcie.
Tu zobaczysz skrót wcześniejszego meczu Janowicza:
Janowicz dobrze serwował, ale jak piłka wracała, zaczynały się schody. Często do siatki szedł na wariata, bez większej myśli taktycznej. Ale jego wynik w Australian Open i tak należy ocenić dość pozytywnie. Kto wie, czy by dzisiaj nie wygrał, gdyby nie ręka.