Historyk Sławomir Cenckiewicz poinformował, że wygrał proces z Lechem Wałęsą ws. fragmentów użytych w książce "Wałęsa. Człowiek z teczki". Były prezydent uważa jednak, że jego przegrana to wynik "układu sądowego" w Polsce, za którym jego zdaniem mają stać bracia Kaczyńscy.
Reklama.
Reklama.
Sławomir Cenckiewicz zdradził, że Lecha Wałęsy ani razu nie było na rozprawie sądowej
Były prezydent miał jego zdaniem okłamywać sąd, że jest ciężko chory
Nie jest to pierwszy proces pomiędzy nimi, w którym Wałęsa przegrał
Wyrok w sprawie Wałęsa-Cenckiewicz
O wygranej sprawie Sławomir Cenckiewicz poinformował w piątek 10 marca na swoim Facebooku. "Wygrałem w całości! Uzasadnienie sędziego Andrzeja Kuryłka z Sądu Okręgowego było jak orka… Precz z komuną i agenturą! Wolne sądy i wolna Polska!" – oświadczył.
Historyk stwierdził, że jest to "jeden z dwóch najbardziej absurdalnych procesów sądowych, w jakim przyszło mi uczestniczyć".
Pozew Wałęsy dotyczył bezprawnego zacytowania fragmentów książek: "Nagi prezydent. Życie polityczne Lecha Wałęsy", którą napisał Roger Boyes oraz "Lech Wałęsa. Idea i historia. Biografia polityczna legendarnego przywódcy 'Solidarności' do 1988 roku" autorstwa Pawła Zyzaka.
W tych pozycjach autorzy opisali młodzieńcze lata życia Wałęsy. "Zacytowałem, a do tego dodałem dokument SB/MO z 15 XI 1966 r. (sygn. archiwalna bydgoskiego IPN - IPN BY 069/258, t. 18, k. 336) potwierdzający ustalenia Boyesa i Zyzaka" – wyjaśnił historyk i publicysta.
"Ja wiem, że dokument wytworzony przez bezpiekę jest (zgodnie z wczorajszą uchwałą sejmową ws. Jana Pawła II) z definicji 'sfabrykowany', no ale książki Boyesa i Zyzaka bazujące na relacjach także? Sam już nie wiem jak jest..." – dodał Cenckiewicz.
Jak wskazał, w trakcie tego procesu oskarżyciel ani razu nie pojawił się w sądzie. Historyk twierdzi, że Wałęsa "okłamywał sąd ciężką chorobą i opowieścią o leżeniu w łóżeczku, podczas gdy przyjmował gości w ECS i brał udział w konferencji".
Wałęsa skomentował przegraną sprawę
Sprawę procesu skomentował również Lech Wałęsa. "W tym układzie sądowym w Polsce nie mam szansy wygrać żadnej sądowej sprawy. Mam nadzieję dożyć czasów, gdzie będzie to możliwe, a wszyscy odpowiedzą za te nikczemne, kłamliwe wyroki" – napisał na swoim Facebooku.
"Nie przyjmują niepodważalnych dokumentów i zeznań świadków. Bracia Kaczyńscy, po wyrzuceniu ich z pracy w kancelarii prezydenckiej, podjęli zemstę. Kiszczak w walce ze mną wyprodukował kilka różnych dokumentów i porozsyłał to na różne adresy, dlatego nie było to w posiadaniu MSW, a w jego prywatnym domu. Tego nie było wiele. Zadaniem było poderwać zaufanie i utrudnić sterowanie, kierowanie przeze mnie walką 'Solidarnością'"– stwierdził były prezydent.
Jak dodał" "ten znienawidzony Kiszczak zachował się bardziej porządnie od braci Kaczyńskich. Oni pozbierali to i dopasowali resztę z całej dokumentacji IPN, i z tego powstały teczki Kiszczaka. Przyjęto na stałe do pracy w IPN moich wrogów jak A. Gwiazda czy Wyszkowski, z niewykonanym wyrokiem sądowym właśnie w tej sprawie".
"Kiszczak natomiast po moim zwycięstwie nagrał bez mojej wiedzy taśmę TV, gdzie powiedział prawdę, że nie byłem agentem. Za późno ta taśma dotarła do mnie. Po tej taśmie i wyjaśnieniu paru szczegółów byśmy się pojednali - walka ma swoje prawa. Trzeba potrafić walczyć i pokój budować. Hipokryzja tej władzy - są 'teczki dobre i teczki złe' w zależności od tego, jakie ta władza wyznacza sobie cele i zadania!" – podsumował Wałęsa.
Przypomnijmy, że nie jest to pierwszy proces Wałęsy i Cenckiewicza. Historyk od lat utrzymuje, że pierwszy przywódca "Solidarności" w PRL był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Lech Wałęsa kategorycznie zaprzecza tym oskarżeniom, rzucając w jego stronę różnymi oskarżeniami i groźbami.
W 2021 roku były prezydent musiał przeprosić historyka za rozpowszechnianie nieprawdziwych i naruszających jego dobre imię informacji. Chodziło o oskarżenie, że Cenckiewicz miał sfałszować teczkę współpracy Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa.