Mało przemyślany ruch polskiej dyplomacji został zauważony nawet na Kremlu, sprawę w dziwny sposób tłumaczył jeden z ministrów w rządzie Morawieckiego, a teraz odniósł się do niej wiceszef MSZ. – Celem było zwrócenie uwagi na konsekwencje materiału o Janie Pawle II – powiedział Piotr Wawrzyk, tłumacząc wezwanie "na dywanik" ambasadora USA.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ambasador USA w RP Mark Brzezinski został wezwany do MSZ
Była to jedna z reakcji rządzących na reportaż TVN24 o Janie Pawle II, z którego wynika, że Karol Wojtyła tuszował pedofilię wśród księży
Teraz do tej sprawy odniósł się wiceminister spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk
Po emisji reportażu o Janie Pawle II, z którego wynika, że Karol Wojtyła – zanim jeszcze został papieżem – tuszował pedofilię wśród księży, pobudziła do działa polityków Prawa i Sprawiedliwości. Jednak chyba mało kto się spodziewał, że "na dywanik" zostanie wezwany ambasador USA Mark Brzezinski.
Ten mało przemyślany ruch polskiej dyplomacji wywołał podobnej skali burzę jak sam reportaż "Franciszkańska 3", wyemitowany na początku marca w TVN24. Co prawda polskie MSZ szybko się zreflektowało i komunikacie "wezwanie" zamieniono na "zaproszenie". To jednak nie pomogło wyciszyć sprawy.
Wiceszef MSZ tłumaczy decyzję ws. ambasadora USA
Teraz o komentarz został poproszony wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk. – Czy Mark Brzezinski ma świadomość, co robi pewna stacja telewizyjna, której właścicielem jest kapitał amerykański? – zapytał swojego gościa Adrian Klarenbach, prowadzący audycję w Polskim Radiu 24.
– Na tak sformułowane pytanie tylko osoba, o której mówimy, byłaby w stanie odpowiedzieć – odparł Wawrzyk. – No tak, ale rozumiem, że gdyby tak tylko było, to nie dostałby zaproszenia do MSZ naszego – kontynuował Klarenbach.
– Zaproszenie do MSZ wynikało z troszeczkę innego spojrzenia niż to, które pan przedstawił – odparł wiceminister i przedstawił wywód na temat tego, "jakie były konsekwencje tego materiału".
– Nastąpił wzrost emocji społecznych, pojawiły się podziały społeczne w Polsce, podział zero-jedynkowy: albo jesteś po tej stronie, albo po tamtej. Co to przypomina? Mnie to przypomina konsekwencje, jakie wywołują działania prowadzone przez Federację Rosyjską czy Białoruś w ramach wojny hybrydowej toczonej z Zachodem – oznajmił Wawrzyk.
Wawrzyk twierdzi, że "nasza odporność jest osłabiona"
Jak dodał, chodziło o to, "żeby wskazać na ten aspekt sprawy naszemu sojusznikowi". – Nasz sojusz z USA jest bezdyskusyjny i nigdy nie był tak dobry, jak jest w tej chwili, ale musimy zwracać uwagę, żeby nie dochodziło do tego rodzaju sytuacji – kontynuował Wawrzyk.
Jego zdaniem przez ten reportaż "nasza odporność jest osłabiona na tego rodzaju działania". Wawrzyk dodał też, że TVN "prowadzi swego rodzaju krucjatę antyrządową", ale także krucjatę "antykościelną" i "antypapieską". Mówił też, że nie chodzi o to, by "wprowadzać jakąkolwiek cenzurę".
– Od tego jesteśmy dalecy. Chodzi o to, żeby każdy zastanowił się chwilę, czy nie działała w ten sposób na korzyść Federacji Rosyjskiej i Białorusi, przygotowując materiał, który wywoła takie same konsekwencje, jak wywołują działania o charakterze hybrydowym. To nie jest działanie w interesie państwa – stwierdził wiceszef MSZ.
Kuriozalny ruch PiS zauważono też na Kremlu
Jak informowaliśmy w naTemat, działanie polskiego MSZ w swojej propagandzie wykorzystał już nawet Kreml. Rosyjska agencja TASS poinformowała, że nasza dyplomacja zarzuca amerykańskiej firmie... prowadzenie wojny hybrydowej.
Marcin Horała, wiceminister funduszy i polityki regionalnej, stwierdził, że Mark Brzezinski wszedł w rolę "rzecznika" TVN. – Co wspólnego miał ambasador USA z tym, że Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nałożyła na TVN karę? W tej sprawie się wypowiadał. Skoro sami weszli w rolę rzecznika tej stacji, to jak jest ważna sprawa dotycząca tej stacji, to trzeba prozmawiać – przekonywał.
Dr Janusz Sibora, ekspert protokołu dyplomatycznego, w rozmowie z naTemat stwierdził z kolei, że rządzący wpadli w "furię polityczną". – Oni myślą, że w Stanach Zjednoczonych można jak w Polsce, myślą, że to działa jak media publiczne, czyli rządowe u nas – ocenił dr Sibora.