Piotr Jacoń zdradził, że z tym miał problem po coming oucie córki. "Odpowiedź na przeszłość"
Kamil Frątczak
17 marca 2023, 08:33·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 17 marca 2023, 08:33
Niespełna dwa lata temu Piotr Jacoń udzielił szczerego wywiadu, w którym przyznał, że ma transpłciową córkę. Od tamtego momentu dziennikarz bardzo mocno angażuje się w sprawy społeczności LGBTQ+. Pomimo tego w najnowszym wywiadzie odważył się na kolejne szczere wyznanie. Zdradził, że z jedną rzeczą było mu wyjątkowo ciężko po coming oucie córki.
Reklama.
Reklama.
Piotr Jacoń w 2021 roku w jednym z wywiadów dokonał ojcowskiego coming outu
Dziennikarz stacji TVN wyznał, że jest ojcem transpłciowej córki. Od tamtej pory nieustannie aktywnie walczy o prawa osób LGBT w Polsce
W najnowszym wywiadzie zdradził, z czym miał problem po "wyjściu z szafy" jego córki. Chodziło o małą rzecz
Piotr Jacoń jako jedna z pierwszych osób w Polsce publicznie wypowiedział się na temat losów swojego transpłciowego dziecka. W wywiadzie dla magazynu "Replika" powiedział: "Ojciec myślał, że miał syna. Rozumie pan: SYNA. Ach, jak to brzmi! SYN – duma. Aż tu nagle ten syn mówi, że jest dziewczyną, czyli – jak podpowiada nam patriarchat – kimś jakby gorszym".
Piotr Jacoń zdradził, że z tym miał problem po coming oucie córki
Dziennikarz był gościem w podcaście Kamila Balei "Tato, no weź!", w którym opowiedział o tym, co stało się po coming oucie jego córki. Warto przypomnieć, że osoby transpłciowe często nie utożsamiają się z tym, co miało miejsce w ich życiu przed "wyjściem z szafy", a o przeszłości przypominają im domowe zbiory w postaci rodzinnych albumów, zdjęć.
"Pamiętam taką wizytę Wiktorii u nas w domu tuż po wyoutowaniu. Ona przyjechała i było tak, że my jej zostawiliśmy mieszkanie, jak wróciliśmy, to części zdjęć w ogóle nie było już w domu. Nawet nie było dyskusji na ten temat, one po prostu zniknęły" – poinformował Jacoń.
Jak się okazało, zdjęcia nie były jedynym problemem. Pewną komplikacją okazała się również mała mosiężna tabliczka. Dziennikarz wspomniał, że on sam nie chciał się jej pozbywać, ponieważ uważał ją za "kawałek historii". Dodał, że nie rozumiał, dlaczego jego córka nie chciała, aby wizytówka zniknęła z drzwi.
"Z rok, półtora musiało mi zająć, żebym ja już nie mógł patrzeć na tę wizytówkę" – podkreślił w trakcie wywiadu. Po dłuższym czasie mężczyzna podjął decyzję o wygrawerowaniu nowych inicjałów mieszkańców jego domu.
Trzymałem tę tabliczkę mosiężną w rękach, odwróciłem ją i zobaczyłem, że była tak samo mosiężna, ale tam nic nie ma. Nie poszedłem do grawera. Przykręciłem tę tabliczkę czystą. I my tak mamy. To jest odpowiedź na przeszłość. My wiemy, że ona tam jest. Jest tą wizytówką. Ale jest taka – każdy z nas ją sobie zapisuje po swojemu, ale nie graweruje, bo się nie da.