"Racewicz idzie na wojnę z hejterami". Dziennikarka nie daje za wygraną
Kamil Frątczak
27 marca 2023, 09:24·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 27 marca 2023, 09:24
Joanna Racewicz cały czas mierzy się z komentarzami z cyklu "głupiutka blondynka". Jak się okazało, to studnia bez dna. Pomimo wielokrotnych upomnień, reakcji i braku zgody dziennikarki na obrażanie jej, w social mediach wciąż pojawiają się nienawistne komentarze pod jej adresem. Teraz Racewicz nie wytrzymała i opublikowała wymowny post, w którym przyznała, że jej cierpliwość się skończyła.
Reklama.
Reklama.
Joanna Racewicz to popularna dziennikarka. Przez lata pracowała w Telewizji Polskiej, dziś można ją oglądać na antenie Polsat News
Prezenterka nieustannie mierzy się z oceniającymi i hejterskimi komentarzami ze strony internautów pod adresem jej urody
Dziennikarka opublikowała wymowny wpis, w którym "nie ostrzega, tylko informuje". Sprawa trafiła do prawnika
Metamorfoza Joanny Racewicz na przestrzeni lat jest widoczna, o czym na siłę i w złośliwy sposób próbują przypominać prezenterce internauci. Dziennikarce nie jest z tego powodu do śmiechu, gdyż ma dość tłumaczenia się z ingerowania w swoją urodę. Niedawno w dość kontrowersyjny sposób rozprawiła się z internautką, która zarzuciła jej "sztuczność".
Joanna Racewicz walczy z hejtem w sieci. Dodała wymowny wpis na Instagramie
Ponownie na Instagramie Joanny Racewicz pojawił się hejterski komentarz. Mężczyzna pod jednym z postów zamieścił docinek na temat jej urody. "Estetyka taniej barbie albo blondyny z pornola (te usta itd.). Niby o gustach się nie dyskutuje, ale... serio?" – napisał użytkownik.
Już wtedy prezenterka odpowiedziała, że nie pozwoli na takie działania. Teraz dodała wymowny wpis, w którym opisała całą sytuację, nawiązując do swojej niedawno wydanej książki "Sypiając z prezesem".
"W 'Sypiając z prezesem' nie chodziło o sensację, tylko prawdę. I MOC dla tych, które tkwią w klatkach. Nie tylko złotych. Moc, żeby się wyrwały, żeby żyły na własnych prawach i zasadach. Agresja to nie tylko podniesiona pięść. Nie tylko gwałt w sypialni, ucinanie środków do życia. Przemoc zaczyna się od słowa. Zawsze. Od inwektywy. Od hejtu. To pierwsze ziarno agresji. Jeśli będziemy próbować je zakopać – wykiełkuje. Jeśli zlekceważyć – podniesie wysoko głowę" – rozpoczęła.
Następnie wyjaśniła, dlaczego publikuje komentarz i twarz hejtera, który postanowił ją obrazić, wspominając, że wielokrotnie uprzedzała. "Trudno. Teraz sprawa jest u prawnika. Jeśli człowiek, który mnie nie zna, nigdy nie widział pisze coś takiego – jak mówi do bliskich sobie kobiet?" – zapytała dziennikarka.
Racewicz idzie na wojnę z hejterami. "Wersal się skończył"
Joanna Racewicz podkreśliła, że od 13 lat samotnie wychowuje syna i uczy go, by zło dusić w zarodku. Po chwili dodała, że jej walka z hejtem jest dla niego, by wiedział, że "mama nie pozwoli na przekraczanie granic. Takie ma zasady. I będzie nazywać rzeczy po imieniu".
Korzystając z okazji dziennikarka poinformowała, że zakłada fundację, która będzie pomagała kobietom i wspierała je w tych najtrudniejszych chwilach. Zwłaszcza w tych, kiedy nie potrafią powiedzieć NIE.
"Zakładam Fundację. Jej celem jest danie kobietom MOCY. Także tej, która pozwala mówić: NIE. NIE – agresji, wulgarności, chamstwu. NIE – naruszaniu granic i deptaniu wolności. NIE – bezsilności i nakazowi: 'bądź miła'. NIE – wychowaniu z gatunku 'toleruj, zostaw'. NIE – nakazowi: 'jesteś kobietą, ustąp'. NIE – patriarchalnym dziadersom" – obwieściła dziennikarka.
"Państwo hejterzy dowolnych płci i pochodzeń, ja już nie ostrzegam. Teraz tylko informuję (...) WERSAL SIĘ SKOŃCZYŁ. I jeśli jutro gazety napiszą: 'Racewicz idzie na wojnę z hejterami' – to będzie czysta PRAWDA" – podsumowała.