"Jan zawsze był blisko chorych, wspierał, stawiał na człowieczeństwo i spełnianie nawet drobnych marzeń i zachcianek Podopiecznych. Uczył, bawił, wspierał, zostawił cząstkę siebie w każdym, którego spotkał" – tak wspomina ks. Kaczkowskiego Puckie Hospicjum, którego był założycielem. Dziś mija 7 lat od śmierci duchownego innego niż wszyscy.
Reklama.
Reklama.
Ksiądz Jan Kaczkowski zmarł 28 marca 2016 roku. Miał 38 lat. Chorował na raka mózgu - glejaka.
Był nie tylko księdzem, ale i bioetykiem oraz intelektualistą. Sam siebie nazywał "onkocelebrytą".
Jego dziełem życia było Puckie Hospicjum pw. św. Ojca Pio, które funkcjonuje do dziś.
Powstał o nim film "Johnny", który podbija Netfliksa. W postać ks. Kaczkowkiego wcielił się Dawid Ogrodnik.
Ks. Kaczkowski urodził się 19 lipca 1977 w Gdyni. Był wcześniakiem, od urodzenia miał lewostronny niedowład i dużą wadę wzroku. Nie miał przez to łatwego dzieciństwa, ale możliwe, że właśnie z tych przykrych doświadczeń czerpał siłę i chciał pomagać innym chorym. Robił to praktycznie przez cała swoją pracę duszpasterską.
– Sygnały, zdania, sceny z dzieciństwa musiały Jana naznaczyć, zbudować w nim jakiś rodzaj wewnętrznej potrzeby udowodnienia światu, że jednak się do czegoś nadaje. Tu należy szukać źródła jego wielkiej determinacji. Chciał pokazać światu, nie do końca w niego wierzącemu, że jest zdolny do sprawczości, a nie tylko do bycia zwykłym, empatycznym kapłanem – mówił na antenie Polskiego Radia Przemysław Wilczyński.
Po zdaniu matury rozpoczął studia filozoficzno-teologiczne w Gdańskim Seminarium Duchownym. W 2007 roku uzyskał doktorat na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Napisał pracę "Godność człowieka umierającego a pomoc osobom w stanie terminalnym – studium teologiczno-moralne". Można powiedzieć, że śmierć towarzyszyła mu przez większość życia, ale pomagał ją nam także oswajać.
Założył stacjonarne hospicjum, w którym wolontariuszami są m.in. osoby skazane
W tak zwanym międzyczasie w 2004 roku był jednym z założycieli Puckiego Hospicjum Domowego. To z jego inicjatywy 2009 roku powstało stacjonarne Puckie Hospicjum pw. św. Ojca Pio. Był jego dyrektorem. "Idea opieki hospicyjnej wyrosła ze sprzeciwu wobec tego, co widział na wielu szpitalnych oddziałach paliatywnych" – czytamy na stronie fundacji im. ks. Jana Kaczkowskiego.
Jedną z najbardziej zaskakujących i typowych decyzji dotyczących hospicjum było rekrutowanie do wolontariatu trudnej młodzieży i osób skazanych. Tak właśnie trafił tam m.in. były złodziej i narkoman Patryk Gajewski. Jego relacja z ks. Kaczkowskim została przedstawiona w filmie "Johnny". Jest autentyczną postacią, która dostała drugą szansę i ją wykorzystała w pełni. Dziś jest cenionym szefem kuchni, mężem i ojcem.
Ks. Jan Kaczkowski zostawił po sobie też wiele książek, rozmów i inspirujących cytatów
Udzielił wielu wywiadów, które zaowocowały potem książkami: m.in. "Szału nie ma, jest rak" i "Życie na pełnej petardzie. Czyli wiara, polędwica i miłość". Ze współautorem tej drugiej, Piotrem Żyłką (napisał ją wspólnie z ks. Kaczkowskim), rozmawiała Aneta Olender.
Udowadniał też, że miał do niej ogromny dystans i do końca nie opuszczało go poczucie humoru.
Do historii przeszło też spotkanie z nim na Woodstocku w 2015 roku. Festiwalowicze czekali na niego jak na gwiazdę rocka. Ks. Kaczkowski opowiadał m.in. o swoim życiu w chorobie, przyzwoitości, byciu "onkocelebrytą" i polityce, które wdziera się do Kościoła katolickiego. Całość możecie obejrzeć poniżej.
Film "Johnny" podbija Netfliksa. Czy warto go obejrzeć?
"Johnny" miał kinową premierę 23 września zeszłego roku. Zdobył trzy Złote Lwy (m.in. nagrodę od publiczności i za rolę dla Piotra Trojana) oraz cztery Orły. Online możemy go obejrzeć na Playerze, a od 24 marca również na Netfliksie, gdzie okupuje pierwsze miejsce najpopularniejszych filmów i z pewnością tak prędko nie opuści TOP 10.
I nie ma co się dziwić. W recenzji pisałem, że to może i film łzawy oraz momentami przypomina reklamę hospicjum, ale mądry, doskonale zagrany zarówno przez Dawida Ogrodnika, jak i Piotra Trojana, oraz nakręcony pod prąd - to nie jest kolejna sztampowa biografia. Uchwycił tylko cząstkę filozofii ks. Kaczkowskiego, ale na pewno zachęca do ich zgłębienia. Po co? Śmierć czeka każdego z nas, ale dzięki jego doświadczeniom i przemyśleniom może być ciut mniej straszna.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Dziś mija 7 lat od śmierci naszego pomysłodawcy i założyciela śp. ks. Jana Kaczkowskiego. Jan zawsze był blisko chorych, wspierał, stawiał na człowieczeństwo i spełnianie nawet drobnych marzeń i zachcianek Podopiecznych. Uczył, bawił, wspierał, zostawił cząstkę siebie w każdym, którego spotkał. Zostawił nam również wiele mądrych, nieśmiertelnych słów, do których codziennie możemy wracać. To On nauczył nas bliskości i ufności, pokazał, że w każdym można znaleźć dobro. Dziś z dumą kontynuujemy Jego dzieło, codziennie dbając o Chorych, o Ich godne ostatnie chwile, spełniając marzenia.
Puckie Hospicjum pw. św. Ojca Pio
Życie Patryka Galewskiego (jednego z bohaterów filmu "Johnny") pokazuje nam, że nikt nigdy nie jest przegrany. Nikt nie rodzi się przecież złym człowiekiem. Złe wybory i toksyczni ludzie niszczą to, co w człowieku jest dobre. Bóg stawia na naszej drodze ludzi, którzy pomagają nam się podnieść.
Fundacja im. Ks. Jana Kaczkowskiego
To był gigant. Tacy ludzie nie rodzą się codziennie. Z jednej strony był osobą z ogromną wrażliwością, rozumiał ludzkie słabości i cierpienie. Z drugiej strony był bardzo odważny. Nie wszystkim się podobało, to co mówił i robił. A on jechał jak czołg przed siebie i się nie przyjmował atakami i krytyką.
W Kościele też mu nie zawsze było łatwo. Nie raz został skopany. Dlatego ta odwaga była bardzo inspirująca. Pokazał, że kochanie Kościoła nie oznacza, że trzeba akceptować wszystko co się w nim dzieje. Że nie można akceptować skandali, mierności, bylejakości, tego, że się nie szanuje wolności, godności i inteligencji człowieka. To też sprawiło, że ludzie się nim zachwycili.
Piotr Żyłka
Współautor książki "Życie na pełnej petardzie"
Byłoby efekciarskie i banalne, gdybym stwierdził, że jestem wdzięczny za chorobę. Bo nie jestem. Ale jestem za to wszystko, co przed nią i podczas niej się zadziało.
Ks. Jan Kaczkowski
Jeśli mówimy o wdzięczności, to jakby to hardkorowo nie zabrzmiało: jestem wdzięczny za glejaka, a nie np. nowotwór trzustki, bo mogę jeść i rozkoszować się smakami.