Powstała grupa wsparcia dla rodziców dzieci transpłciowych Stowarzyszenie My, Rodzice ruszyło z akcją edukacyjną "My, Rodzice dzieci trans"Numer telefonu zaufania dla rodziców osób trans: 663 925 154Adres e-mail: kontakt@zrozumiectransplciowosc.pl Pomoc można uzyskać także pisząc maila na Facebooku na fanpage'u My, Rodzice Materiał jest elementem kampanii społecznej "My, Rodzice dzieci trans" zainicjowanej przez stowarzyszenie My, Rodzice i fundację Równik Praw. Akcja My, Rodzice dzieci trans ma na celu szeroką edukację polskiego społeczeństwa na temat transpłciowości. Więcej na stronie
zrozumiectransplciowosc.pl. Anna Dryjańska: Gdyby miała pani wskazać główną przyczynę nieporozumień dotyczących transpłciowości, byłoby to...
Dorota Stobiecka: Myślenie binarne, czyli na zasadzie przeciwieństw. Dzień–noc, białe–czarne, kobieta–mężczyzna. Ta perspektywa upraszcza rzeczywistość, ale jednocześnie ją zafałszowuje. Z tego bierze się ignorancja i wrogość społeczeństwa, a w efekcie cierpienie osób transpłciowych i ich rodzin.
Odrzucenie społeczne jest ekstremalnie trudnym doświadczeniem. Wiele osób nie jest sobie w stanie z nim poradzić. Jednocześnie wielu ludzi rozpowszechnia szkodliwe, raniące treści bez zastanowienia. Chcemy to zmienić. Osoby transpłciowe stanowią zaledwie 1,5 proc. społeczeństwa, a mimo to część polityków i hierarchów kościelnych bierze je na celownik. To niedopuszczalne.
Chcecie państwo przekonywać, że nie ma dnia i nocy?
Chcemy pokazać, że natura jest bardzo różnorodna i nie ogranicza się do dwóch szablonów. Oprócz południa jest jeszcze wschód słońca, poranek, późne popołudnie. Nie można przyszpilić konkretnej godziny i minuty i powiedzieć: tak i tylko tak wygląda dzień.
Podobnie jest z płcią. Nie ma jedynie słusznego wzorca męskości i kobiecości. U większości osób to, kim się czują, czyli tożsamość płciowa, zgadza się z tym, na kogo wyglądają i co mają wpisane w dokumenty. Zdarzają się jednak osoby, u których tej zgodności nie ma. Tożsamość płciowa to spektrum. I ta różnorodność jest normalna.
To jest ten moment, gdy ktoś może stwierdzić, że naoglądaliście się państwo za dużo Netflixa i próbujecie wprowadzać w Polsce nowinki z Zachodu.
Jakie nowinki? Transpłciowość była opisywana już w starożytności. Nikt jej nie wymyślił, nie trzeba jej wprowadzać, ona po prostu istnieje. To naturalne. To, co nie jest naturalne, to nagonki na osoby transpłciowe. Niczym niesprowokowana przemoc, psychiczna i fizyczna, która negatywnie odbija się na zdrowiu naszych dzieci i naszym. Ci, którzy hejtują osoby transpłciowe, często nie zdają sobie z tego sprawy, jak trudno żyć w świecie, w którym z każdej strony spada na ciebie nienawiść z powodu tego, kim jesteś. To dotyczy także rodziców, rodzeństwa i przyjaciół ludzi LGBT.
Osoby transpłciowe były i są wszędzie, ale często ukrywają swoją tożsamość w obawie przed dyskryminacją. "Nowinka z Zachodu"? W zeszłym roku, tuż po ataku Rosji na Ukrainę, do Polski przybyło wielu uchodźców. Wśród nich były osoby transpłciowe, którym wojna przerwała proces tranzycji. Nagle straciły dostęp do niezbędnych leków, zagrożone było ich zdrowie. Na szczęście polskie organizacje pozarządowe w porozumieniu z medykami i farmaceutami szybko udzieliły im pomocy.
Podkreśla pani, że z powodu wrogości cierpią także bliscy osób trans. Dlaczego?
Myślę, że to kolejna kwestia, z której szydercy mogą nie zdawać sobie sprawy – atakują nie tylko osoby, które się od nich różnią, ale i te, które są do nich podobne. Ja jestem heteroseksualną, cispłciową matką geja i też obrywam. Większość osób LGBT przychodzi na świat w jak najbardziej "tradycyjnych", dwupłciowych, heteroseksualnych rodzinach.
To nie są przybysze z kosmosu, to nasze dzieci. Kochamy je i chcemy je ochronić przed krzywdą. Cierpimy, gdy nie możemy tego zrobić. Ochrona własnych dzieci to potrzeba, prawo i obowiązek rodziców.
Na pewno? Przecież osoby transpłciowe doświadczają przemocy nie tylko z zewnątrz. Bywa, że swoje dokładają rodzice – i to może boleć najbardziej.
I właśnie do rodziców osób transpłciowych jest też skierowana nasza kampania. Większość z nich jest kompletnie bezradna, gdy dziecko mówi im, że jest transpłciowe. Nie mają pojęcia, o co chodzi i jak zareagować. Ogarnia ich wielki strach, bo jedyne, co trafiło do nich wcześniej, to bzdury polityków albo hejt z internetu. Wtedy potrafią się włączyć uprzedzenia i stereotypy, a nawet agresja wobec własnego dziecka.
My, Rodzice chcemy wyciągnąć do nich pomocną dłoń. Wielu z nas ma doświadczenia, którymi może się podzielić. Można do nas zadzwonić i porozmawiać z matką lub ojcem osoby transpłciowej, uzyskać wsparcie, ale i praktyczne, przystępnie podane informacje. Myślę, że może to być przydatne zwłaszcza dla tych rodziców, którzy o transpłciowości dziecka dowiedzieli się w ostatnich tygodniach lub miesiącach.
Dotąd rodzic był przekonany, że ma córkę lub syna, a nagle dowiaduje się, że jest odwrotnie.
Nie zawsze "nagle". Bywa, że znaki pojawiają się od jakiegoś czasu, tylko nie potrafimy ich odczytać. Czasami informacja, że dziecko jest transpłciowe, wyjaśnia masę dotąd niezrozumiałych sytuacji. Dziecko może unikać lekcji wuefu, starannie zakrywać ciało, wybuchać płaczem słysząc swoje imię, jak się potem okazuje niezgodne z tym, kim jest...
Informacja o transpłciowości bywa dla rodziców nie tylko szokiem, ale i odpowiedzią. Warto zdać sobie sprawę, że to nie transpłciowość jest problemem, tak jak problemem nie jest kolor włosów czy oczu, ale presja na tłumienie swojej tożsamości.
Ma pani jakieś rady dla rodziców jak zareagować na coming out dziecka?
W My, Rodzice unikamy dawania rad. Dzielimy się doświadczeniem. Każda osoba ma własną historię, inne uwarunkowania. Nie wszystko da się przenieść na inną sytuację na zasadzie jeden do jednego.
Jest jednak pewna rzecz, którą warto mieć z tyłu głowy. Mamy wybór: albo zaakceptujemy swoje dziecko, albo je stracimy. To nadal jest ta sama osoba, nawet jeśli ma inną płeć, niż dotąd myśleliśmy. Nadal ma uzdolnienia matematyczne albo lubi uczyć się hiszpańskiego. Nadal pasjonuje się siatkówką albo mangą. To nadal nasze kochane dziecko. Warto o tym pamiętać.
Zastanawiam się, czy można zareagować we wzorcowy sposób. Czy w Polsce na wieść o transpłciowości dziecka da się uniknąć zmartwienia, strachu, łez?
Silne emocje są zrozumiałe. W takiej sytuacji łatwo stracić poczucie bezpieczeństwa, zwłaszcza jeśli niewiele wiemy o transpłciowości. Naturalnie włącza się także strach o dziecko, bo uświadamiamy sobie, że czeka je bardzo dużo trudności, a czasem wręcz bezinteresownego okrucieństwa. Tym ważniejsze są nasza miłość i wsparcie.
Pojawia się pokusa, by jakoś to wszystko odkręcić?
Tak. Niektórzy rodzice okopują się na swoich pozycjach, nie przyjmują coming outu do wiadomości. Czują się właścicielami dzieci, a nie opiekunami. Są przekonani, że skoro dziecko nie ma jeszcze 18 lat i mieszka pod ich dachem, to ma być takie, jak mu każą. A przecież nie da się zmienić osoby trans w osobę cis, tak jak nie da się na przykład zmienić orientacji homo– na heteroseksualną.
Są ośrodki, także kościelne, w których się tego próbuje.
Terapia konwersyjna to przemoc i oszustwo. W wielu krajach jest nielegalna, bo to po prostu krzywdzenie ludzi. Poza tym to naciąganie, bo jest nieskuteczna. Nawet jeśli ktoś przez jakiś czas twierdzi, że pod jej wpływem zmienił orientację, to potem okazuje się, że nadal jest osobą LGBT. W Stanach Zjednoczonych było kilka takich głośnych przypadków. Na dłuższą metę nie da się okłamywać samego siebie w tak kluczowej sprawie, nawet jeśli część społeczeństwa tego oczekuje.
Jakie jeszcze uczucia pojawiają się u rodziców, którzy dowiadują się, że ich dziecko jest transpłciowe?
Czasami jest to poczucie straty, tęsknota za synem, który okazał się córką, albo za córką, która okazała się synem. Jako rodzice już od narodzin dziecka mamy pewne wyobrażenia dotyczące jego przyszłości, snujemy różne scenariusze. Gdy dowiadujemy się, że nasze dziecko jest osobą LGBT, musimy te skrypty przepisać, bo dotąd zazwyczaj wyobrażaliśmy sobie, że jak większość osób wokół nas jest heteroseksualne lub cispłciowe.
Rodzic może odczuwać żal, że jego marzenia dotyczące dziecka się nie ziszczą, albo ziszczą się inaczej, niż sobie wyobrażał. Pamiętajmy jednak, że taka sytuacja występuje nie tylko w przypadku transpłciowości. Matka chce, by córka poszła na prawo, a pociecha wybiera biologię morską. Ojciec marzy, by syn został lekarzem, a on, zamiast złożyć papiery na medycynę, zostaje trenerem personalnym.
Jako rodzice wielokrotnie mierzymy się z sytuacją, gdy dziecko jest inne albo robi coś inaczej, niż my sobie wymyśliliśmy. Trzeba to zaakceptować, bo to jego życie. Inaczej będziemy żyć w wiecznym zgorzknieniu i z poczuciem krzywdy. Najważniejsze jest to, by nasze dziecko było szczęśliwe. Tylko tyle i aż tyle.
O co pytają rodzice dzieci transpłciowych, którzy dzwonią na państwa infolinię?
O wszystko, bo o transpłciowości nie wiedzą nic, albo tyle, co z kpin polityków lub biskupów. Pierwszą rzeczą, jaką im rekomendujemy, jest odcięcie się od hejtu który płynie z telewizji i internetu. Negatywny, nieprawdziwy przekaz tylko pogorszy sytuację.
Następnie odpowiadamy na pytanie "co dalej". Rodzice najczęściej nawet nie znają słowa "tranzycja". Informujemy, że to długi, kosztowny i trudny proces, który ma wymiar społeczny, prawny i medyczny. To sytuacja, która wpływa na całą rodzinę, wymaga dużo pracy, a więc i miłości.
Pojawia się pytanie "a co jeśli dziecku się odwidzi"?
Zdajemy sobie sprawę, że dojrzewanie to czas szukania własnej tożsamości, czasem dosyć burzliwy. Jednak sytuacje, gdy dziecku się "odwidzi", są rzadkie. I to raczej jest skutek poszukiwania, nazywania siebie. Zazwyczaj dziecko latami odczuwa bolesny rozdźwięk pomiędzy swoją prawdziwą tożsamością a tym, jak postrzega je otoczenie. Myślę, że słowo "odwidzi" bagatelizuje sytuację i należałoby myśleć w kategoriach procesów, które zachodzą w dziecku.
Uspokajamy rodziców, że tranzycja to nie jest coś, co dzieje się z dnia na dzień. To proces, w którym dziecko będzie rozpoznawać swoją tożsamość z pomocą seksuologów i psychiatrów. Tu nie ma miejsca na pochopność.
Z drugiej strony długotrwałość procesu tranzycji może sprawić, że ciało dziecka zacznie dojrzewać w stronę niezgodną z jego tożsamością. Zajdą zmiany, które trudno potem będzie cofnąć.
Rozwiązaniem tego problemu są leki nazywane blokerami dojrzewania. Na jakiś czas wciskają pauzę w zmianach fizycznych. To czas, w którym dziecko z pomocą lekarzy może rozpoznać swoją tożsamość. Gdy po wielu konsultacjach i badaniach okaże się, że ma pewność, można ruszyć z tranzycją medyczną i prawną.
Najpierw zazwyczaj zachodzi tranzycja społeczna: dziecko wybiera sobie imię zgodne z odczuwaną płcią, zmienia styl ubierania się, uwalnia tłumioną dotąd ekspresję.
Aleksandra zmienia się w Aleksa?
Na przykład. W papierach nadal figuruje jako dziewczynka, jednak ujawnia się przed nauczycielami i rówieśnikami jako chłopiec. Bardzo ważna jest wtedy reakcja otoczenia, zwłaszcza to, by zwracać się do dziecka tak, jak chce.
Na początku chyba nietrudno o pomyłkę. Skoro przez kilka lat koleżanki mówiły do niego "Ola" i używały zaimków "ona/jej", to te słowa mogą się wyrwać siłą przyzwyczajenia.
Owszem, ale najważniejsza jest dobra wola. Najgorsze jest celowe zwracanie się do dziecka niezgodnie z jego tożsamością, uporczywe używanie poprzedniego imienia. Dzieciaki są mądre, widzą, kiedy ktoś się pomyli, a kiedy próbuje zrobić im przykrość. Zaprzeczenie czyjejś tożsamości powoduje wielkie cierpienie, dlatego kluczowa jest akceptacja ze strony pedagogów i innych dzieci, a także lekarzy.
Niestety obecnie wiele transpłciowych dzieci w Polsce nie może liczyć na życzliwość, zwłaszcza jeśli mieszkają w mniejszych miejscowościach. Dlatego część dzieciaków ukrywa swoje prawdziwe "ja", nie robi coming outu, bo wie, że spotka się z niechęcią, a nawet agresją. Jako rodzice powinniśmy pamiętać o tym, że decyzja o tym czy, kiedy i przed kim się wyoutować należy do dziecka. To jego życie. Nie mamy prawa go do niczego namawiać.
Po tranzycji społecznej następuje tranzycja medyczna, a potem prawna?
Nie wszystkie osoby transpłciowe decydują się na pełną tranzycję medyczną. W grę wchodzą różne powody, w tym finansowe. W Polsce tranzycja nie jest refundowana przez państwo, pieniądze trzeba wyłożyć z własnej kieszeni.
Tranzycja prawna bywa trudna w inny sposób. Polskie przepisy wymagają, by osoba transpłciowa, która chce, by uzgodnienie płci zostało uwzględnione w dokumentach, musiała pozwać własnych rodziców. Nie ma innej drogi. To upokarzające i bolesne. Była próba zmiany tego stanu rzeczy jeszcze przed 2015 rokiem, niestety parlament odrzucił projekt ustawy.
Wróćmy do tranzycji medycznej. Kieszeń nastolatka raczej nie jest głęboka. Rodzice też mogą nie mieć kilkudziesięciu lub kilkuset tysięcy złotych, nawet jeśli bardzo chcą pomóc dziecku.
Dlatego organizowane są zrzutki na leki lub operację. Państwo zostawia osoby transpłciowe i ich rodziny bez pomocy. Więcej: atakuje je i wyśmiewa. Stąd bardzo ważna jest rola organizacji pozarządowych, takich jak nasza.
My jesteśmy rodzicami, którzy kochają i akceptują nasze dzieci. Dlatego chcemy pomóc innym rodzicom, którzy mogą czuć się zagubieni i osamotnieni.
Zadzwońcie do nas, porozmawiacie z rodzicami takimi, jak wy. Zapraszamy was także na drugi już Kongres Rodziców Osób LGBT, który odbędzie się 26-28 maja we Wrocławiu. Wasze dzieci nie są same. Wy nie jesteście sami.