W przypadku wojny w naszym kraju tylko w tzw. miejscach doraźnego schronienia pomieści się ponad 47 mln osób – twierdzi komendant Państwowej Straży Pożarnej. – Na tle Europy nie wyglądamy źle – uważa gen. Andrzej Bartkowiak. Czy jest tak faktycznie? – W Polsce nie ma żadnych schronów – mówi naTemat.pl Mariusz Wasilewski, który od kilkunastu lat bada takie obiekty. W rozmowie z nami wytyka też błędy specjalnej aplikacji, która pojawiła się na stronie PSP.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Komendant główny Państwowej Straży Pożarnej gen. Andrzej Bartkowiak podał właśnie liczbę miejsc w polskich schronach. Z danych, jakie przedstawił, wynika, że w przypadku ataku w tzw. miejscach doraźnego schronienia pomieściłoby się ponad 47 mln osób. Czyli cała Polska. A nawet więcej, bo według danych GUS na koniec 2022 roku liczba ludności naszego kraju wyniosła 37 mln 767 tys. osób.
Strażacy policzyli miejsca w polskich schronach. Pomieści się 47 mln osób?
Co konkretnie mówił na czwartkowej konferencji prasowej gen. Bartkowiak?
Szef PSP dodał też, że "na tle Europy nie wyglądamy źle".
Te liczby to efekt inwentaryzacji, która trwała od października 2022 do lutego 2023 roku. Wiceszef MSWiA Maciej Wąsik podkreślał, że było to "ogromne przedsięwzięcie". I faktycznie, w przedsięwzięciu wzięło udział ponad 13 tys. strażaków.
W całym kraju sprawdzono wszystkie pomieszczenia należące do instytucji państwowych, samorządowych, ale także wspólnot i spółdzielni mieszkaniowych czy podmiotów gospodarczych prowadzących działalność użyteczności publicznej. Inwentaryzacji nie podlegały natomiast obiekty w budynkach prywatnych.
Z przeprowadzonej inwentaryzacji dowiadujemy się ponadto, że najwięcej miejsc, gdzie można się ukryć, jest na Śląsku, najmniej – na Warmii i Mazurach. – Liczenie trwało 85 dni.
– Nikt od siedmiu dekad nie podejmował się tego tematu. Są wyjątki na wybitnym poziomie, na przykład Szwajcaria czy Finlandia, ale na tle reszty Europy wyglądamy podobnie – zaznaczył gen. Bartkowiak.
Ekspert: Według jakich kryteriów wytypowano te miejsca?
Sprawę komentuje dla naTemat Mariusz Wasilewski z portalu schronywlodzi.pl, który od kilkunastu lat zajmuje się tą tematyką. Co pierwsze przychodzi mu na myśl po wysłuchaniu konferencji prasowej komendanta głównego PSP i wiceministra MSWiA?
– Podana liczba 47 mln brzmi imponująco i można odnieść wrażenie, że jesteśmy przygotowani. Pytanie jednak: jakimi kategoriami sugerowała się straż pożarna, żeby zakwalifikować dane miejsce? Od razu po konferencji spojrzałem na mapę Łodzi i ukrycie znalazłem jedno, schronów jest kilkanaście, pozostałe to miejsca doraźnego ukrycia. Tak wynika z legendy Mam wrażenie, że każda piwnica została wzięta pod uwagę – mówi nam Mariusz Wasilewski.
I dodaje: – Pytanie, czy wzięto pod uwagę grubość stropów, czy ścian w danych blokach. Poza tym, co konkretnie jest ukryciem, a co miejscem doraźnego schronienia? Tego również nie wiemy. Nie znalazłem też do tej pory informacji, czy inwentaryzacja objęła na przykład garaże podziemne. Zorganizowano konferencję, podano liczby, naświetlono temat, ale jest dużo niewiadomych i dużo znaków zapytania.
Polskie schrony są zagracone
Problem jest jeszcze co najmniej jeden. Na przykład w schronie pod olsztyńskim Urzędem Miasta (autor tekstu sprawdził to na własnej skórze kilka lat temu) znajdują się przedmioty, które nie powinny się tam znajdować, czyli stoły, krzesła itd. – To nie jest tylko przypadłość Olsztyna – ocenia ekspert.
I precyzuje: – Często w takich schronach przechowywane są rzeczy i przedmioty ze szkół, więc te miejsca służą za magazyny, które są zagracone, a w dodatku zagrzybione. Potrzeba ogromnych pieniędzy, aby doprowadzić te schrony do jakiegokolwiek stanu. O czasie, który też jest potrzebny, nawet nie wspomnę. Pytanie też, co takie szkoły czy inne instytucje, które trzymają w schronach swoje zasoby, miałyby z nimi zrobić, gdzie jest schować? Problem jest naprawdę złożony.
Jakie są jeszcze braki w polskich schronach? Mariusz Wasilewski wylicza m.in. niedziałające systemy wentylacyjne czy brak wody. – Na konferencji powiedziano, że to dopiero pierwszy krok, czyli strażacy dopiero zinwentaryzowali te miejsca i przynajmniej wiedzą, z czym się mierzyć – podkreśla nasz rozmówca.
– A jeśli mówimy o wszystkich piwnicach w blokach, to tych miejsc, według wyliczeń PSP, jest zdecydowanie więcej niż chociażby na mojej stronie. W przypadku Łodzi zamieściłem ok. 600 schronów, ale są tam też "archiwalne", które bardziej nadają się na zabytki. Usłyszeliśmy też, że najwięcej miejsc do schronienia jest na Śląsku. Jak jest naprawdę, trudno powiedzieć, bo do tej pory urzędnicy nie chcieli dzielić się takimi informacjami – dodaje Mariusz Wasilewski.
Aplikacja "Schrony": mało intuicyjna i z błędami
Wiceminister Maciej Wąsik w czwartek poinformował też, że PSP przygotowała "aplikację", dzięki której każdy będzie mógł znaleźć schron, miejsce ukrycia czy miejsce doraźnego schronienia.
Aplikacji nie znajdziemy jednak na przykład w sklepie Google Play – jest ona dostępna na stronie PSP pod tym linkiem. Jej funkcjonalność również prześledziliśmy z Mariuszem Wasilewskim.
– Słowo "aplikacja" kojarzy nam się z czymś, co można pobrać na telefon. W tym przypadku tak nie jest. W dodatku jest tam mnóstwo błędów, widać, że dopiero trwają nad tym prace. Jeśli jednak chcę się dowiedzieć czegoś o danym schronie czy miejscu ukrycia, wyskakuje błąd i pojawia się komunikat, że "wyszukiwanie nie przyniosło rezultatów" i trzeba spróbować zmienić kryteria – komentuje Wasilewski.
I dodaje: – Możemy jedynie znaleźć na mapie jakiś blok i dowiedzieć się, że są tam jakieś miejsca schronienia. Ale tylko tyle, niczego więcej nie znajdziemy. Mam zatem wątpliwości, czy nie za wcześnie pochwalono się tą "aplikacją". Może niebawem pojawi się coś nowego w tej sprawie, jednak moim zdaniem twierdzenie, że na tle Europy nie wyglądamy źle, to dość odważne słowa.
W schronach jest ponad 300 tys. miejsc, w miejscach ukrycia (schronach niehermetycznych) może się schronić ponad 1,1 mln osób, natomiast w miejscach doraźnego schronienia – ponad 47 mln osób.
Gen. Andrzej Bartkowiak
komendant głóny PSP
Prawdziwych schronów, do których można byłoby wejść z ulicy i bezpiecznie się schronić, a w dodatku bez ryzyka złapania w środku jakiejś infekcji grzybiczej, nie znam. A zajmuję się tą tematyką od kilkunastu lat.