Kolejne informacje ws. skatowanego Kamilka. Lekarze ujawnili stan 8-latka
redakcja naTemat
18 kwietnia 2023, 14:44·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 18 kwietnia 2023, 14:44
"Niestety, stan zdrowia Kamilka przez weekend się nie poprawił" – przekazali lekarze z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka im. św. Jana Pawła II, którzy opiekują się 8-latkiem z Częstochowy. Chłopiec pozostaje pod ich opieką od początku miesiąca. Śledczy ustalili, że ojczym podpalał chłopca papierosami, bił i rzucał na rozgrzany piec.
Reklama.
Reklama.
Stan 8-letniego Kamila skatowanego przez ojczyma na razie nie poprawił się
Lekarze wydali nowy komunikat w tej sprawie
Jednocześnie przyrodnia siostra chłopca zabrała głos w rozmowie z "Uwagą" TVN
Opisała, że zarówno Kamil, jak i jego o rok młodszy brat Fabian bardzo bali się zarówno swojej mamy jak i ojczyma
Pod pieczą zatrzymanego małżeństwa B. było łącznie sześcioro dzieci
Wszyscy mieszkali w lokalu socjalnym z innymi krewnymi i ich dziećmi – w sumie 17 osób pod jednym dachem
Lekarze z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka im. św. Jana Pawła II w Katowicach, którzy opiekują się skatowanym 8-latkiem z Częstochowy, ponownie zabrali głos. "Niestety, stan zdrowia Kamilka przez weekend się nie poprawił. Wczoraj chłopczyk musiał przejść kolejny zabieg chirurgiczny" – przekazali w poniedziałek.
Częstochowa. Stan 8-letniego Kamila jeszcze się nie poprawił
"Kamilek przez dłuższy czas pozostanie jeszcze w śpiączce farmakologicznej pod opieką personelu Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii" – dodali.
Cztery dni temu lekarze przekazali, że leczenie 8-latka utrudnia choroba oparzeniowa, czyli reakcja zapalna organizmu na uraz oparzeniowy. "Kamilek jest wciąż w ciężkim stanie. Dzięki wysiłkom lekarzy udało się usunąć tkanki martwicze oraz położyć przeszczepy skóry na rany oparzeniowe" – poinformowali.
Chłopiec był pod opieką matki, Magdaleny B. i ojczyma Dawida B. W poniedziałek 3 kwietnia policjanci zCzęstochowy dostali zgłoszenie odjegobiologicznego ojca, że podczas odwiedzin znalazł syna leżącego w łóżku z licznymi obrażeniami ciała. – Magda, matka Kamila, wmawiała mi, że Kamil poparzył się herbatką, którą na niego miał wylać nasz młodszy syn Fabian – opowiedział pan Artur "Faktowi".
35-letnia matka chłopca i jego 27-letni ojczym zostali doprowadzeni do prokuratury. Oboje usłyszeli zarzuty, w areszcie mają spędzić co najmniej trzy miesiące. Dawida B. oskarżono jest o próbę zabicia pasierba 29 marca, kiedy – jak ustalili śledczy – polewał chłopca wrzątkiem i umieszczał go na rozgrzanym piecu węglowym. Magdalenie B. śledczy zarzucają z kolei narażenie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia. Śledztwo w tej sprawie prowadzi częstochowska prokuratura.
Dramat 8-letniego Kamila. Na jaw wychodzą nowe informacje
Na początku tygodnia media obiegła informacja, że Prokuratura Okręgowa w Częstochowie, która prowadzi śledztwo w sprawie usiłowania zabójstwa przez ojczyma 8-letniego Kamila, postawiła także zarzuty 45-letniej Anecie J. Jest ona siostrą aresztowanej matki chłopca. "Prokurator zarzucił kobiecie, że ta nie pomogła chłopcu, gdy jego życie i zdrowie było zagrożone. Miała nie reagować, kiedy ojczym dotkliwie bił dziecko i je poparzył" – ustaliło RMF FM.
Wcześniej "Gazeta Wyborcza" informowała, że pod pieczą małżeństwa B. było łącznie sześcioro dzieci. "Utrzymywali się z pomocy socjalnej, otrzymywali też pieniądze z rządowego programu 500 plus. Wszyscy gnieździli się w niewielkim mieszkaniu socjalnym na Stradomiu, peryferyjnej dzielnicy Częstochowy, z innymi krewnymi i ich dziećmi – w sumie 17 osób pod jednym dachem" – opisała gazeta. Rodzina była od marca 2021 objęta wsparciem socjalnym.
Chłopiec nie tylko nie uzyskał pomocy w domu: nie pomogła również szkoła. Dyrekcja placówki w Częstochowie, do której uczęszczał ośmioletni Kamil, twierdzi, że zachowanie chłopca "nie wzbudziło żadnych podejrzeń". Mimo że kilka tygodni przed tym, jak skatowany przez ojczyma trafił na OIOM, przyszedł na lekcje ze złamaną ręką i rozciętą wargą. Uwierzono w wersję marki, która przekazała, że chłopiec potknął się o próg. – Polski system nie jest skoncentrowany na potrzebach dziecka – mówiła w rozmowie z naTemat.pl psychoterapeutka Joanna Gorczowska. Krytykowała też brak reakcji Ministerstwa Rodziny i Rzecznika Praw Dziecka.
Chłopiec bardzo cierpiał, ale żaden z domowników nie wezwał pomocy. Dopiero gdy interweniował biologiczny ojciec 8-latka, Kamil został przewieziony śmigłowcem LPR do katowickiej kliniki. Z kolei jego 29-letnia przyrodnia siostra nagłośniła sprawę w mediach społecznościowych. Kobieta rozmawiała też z "Uwagą" TVN. – Wiedziałam, że coś jest nie tak. Mówiłam tacie, żeby się zajął tą sprawą, zadzwonił do kuratora, powiedział, co się dzieje. Trudno mu było mówić, więc wzięłam słuchawkę i powiedziałam, że chłopcy są głodzeni, prawdopodobnie przypalani papierosami, bo mają ślady na ciele. Prosiłam, żeby zainterweniowali – powiedziała.
- Za moich czasów było tak, że jak miałam siniaki, czy uciekałam, to od razu byłam zabierana z domu. Skoro Kamil też uciekał i był maltretowany, dlaczego jego nie zabrali? – pytała. Dodała też: "Chłopcy, jak słyszeli, że za chwilę wracają do mamy i do Dawida, zaczynali się trząść. Fabian zrobił nawet w spodnie ze strachu".