Zbrodnia w Chodzieży nie schodzi z medialnego świecznika. Teraz na jaw wychodzą nowe fakty o zamordowanej rodzinie. Sprawcą tzw. rozszerzonego samobójstwa ma być Krzysztof A. W rozmowie z "Super Expressem" sąsiadka mówi o jego przeszłości. – Pewnego razu zakrwawiony turlał się po trawniku na ogrodzie – powiedziała.
Reklama.
Reklama.
W miniony poniedziałek w domu w Chodzieży odnaleziono pięć ciał. Wszystko wskazuje na rozszerzone samobójstwo
Ani sąsiedzi, ani gmina nie zauważyli sygnałów, wskazujących na to, że rodzina potrzebuje pomocy.
Jedna z mieszkanek Chodzieży powiedziała jednak o dziwnej sytuacji. – Pewnego razu zakrwawiony turlał się po trawniku na ogrodzie – powiedziała dla "SE"
Nowe fakty o Krzysztofie A., który ma być sprawcą zabójstw w Chodzieży
Rozmówczyni "Super Expressu" była świadkiem niecodziennej sytuacji między Krzysztofem A. i jego żoną Martą. 20 kwietnia para miała pójść na spacer z małym Stasiem. "Szli razem w deszczu, po chwili wrócili osobno" – przytacza tabloid, sugerując, że doszło do konfliktu.
Kolejna historia dotyczy wydarzeń sprzed 20 lat, gdy Krzysztof A. był jeszcze na studiach. – Pewnego razu zakrwawiony turlał się po trawniku na ogrodzie. Jego mama wezwała wtedy pogotowie – powiedziała.
Co wiadomo o Krzysztofie A.? 41-latek ukończył Akademię Rolniczą, a także zajmował się robieniem łapaczy snów. Jak podał tabloid, żonę poznał w Anglii. Marta malowała torebki i sprzedawała je przez internet.
Jak wyjaśniła, starsze małżeństwo mieszkało w tym miejscu od ponad 40 lat. Małżeństwo z dzieckiem wprowadziło się dwa miesiące temu. – Nie było jakichkolwiek sygnałów o nieprawidłowościach – powiedział burmistrz Chodzieży Jacek Gursz.
Profiler o rozszerzonym samobójstwie w Chodzieży
Za pośrednictwem mediów społecznościowych głos w sprawie zabrał znany profiler kryminalny, Jan Gołębiowski. Przedstawił swoje spostrzeżenia na temat tragedii w Chodzieży.
"41-letni mężczyzna nie był karany, a rodzina nie miała założonej Niebieskiej Karty, nie było tam interwencji policji. Sąsiedzi określali ich jako osoby spokojne, wręcz zamknięte, stroniące od otoczenia" – zauważył. Jak dodał, 41-latek przyjechał do domu rodzinnego, żeby opiekować się rodzicami.
Ekspert wspomniał także o możliwości popełniania zabójstwa z litości. "Przez moment zastanawiałem się nad możliwością wystąpienia 'zabójstwa z litości', co spełniałoby znamiona art. 150 kk, a następne zabójstwa, zakończone samobójstwem poagresyjnym" – napisał.
Wszystko, co wiemy o zbrodni w Chodzieży
Jak pisaliśmy w naTemat, w miniony poniedziałek policja przyjęła zgłoszenie w sprawie pięciu osób mieszkających w domu przy ulicy Podgórnej w Chodzieży. Rodzina nagle zerwała kontakt z sąsiadami.
– Otwarte drzwi zauważyłam w nocy z piątku na sobotę i palące się światło w oknie. Ale ta starsza pani miała koty, myślałam, że uchyliła drzwi. A palące światło tłumaczyłam sobie tak, że jest małe dziecko i obudziło się w nocy – powiedziała.
Policja stawiła się na miejscu, odkrywając, że wszyscy członkowie rodziny nie żyją. W rozmowie z naTemat.pl doniesienia potwierdziła st. sierż. Karolina Smardz-Dymek. – Na tym etapie śledczy z uwagi na dobro postępowania nie ujawniają szczegółów – dodała.
Wśród ofiar był 41-letni Krzysztof i jego 38-letnia żona Marta, 73-letni mężczyzna i jego 72-letnia żona oraz niemowlę. Młodsze małżeństwo leżało ze związanymi nogami i zaklejonymi ustami na parterze. Ciała seniorów leżały na piętrze. TVN24 ustaliło, że wszystkie osoby miały rany na szyi, a narzędzie zbrodni leżało w pobliżu zwłok 4-miesięcznego Stasia.
Morderstwo rodziny z Chodzieży. Sprawcą ma być Krzysztof A.
Początkowo "Wyborcza" poinformowała, że możemy mieć do czynienia z wielokrotnym zabójstwem. Już we wtorek jednak rzecznik wielkopolskiej policji, Andrzej Borowiak powiedział, że możemy mieć do czynienia z rozszerzonym samobójstwem.
– Według wstępnych ustaleń, zakładamy samobójstwo rozszerzone. Pracujących na miejscu policjanci ustali, że najprawdopodobniej 41-latek Krzysztof A. zabił cztery osoby, a potem popełnił samobójstwo – powiedział "Super Expressowi" rzecznik wielkopolskiej policji, Andrzej Borowiak.
Prokuratura wyklucza wersję, jakoby sprawcą był ktoś, kto uciekł z miejsca zdarzenia. Śledczy nie ujawniają jednak, jaki mógł być motyw zbrodni i kiedy dokładnie do niej doszło.
"Prawdopodobne są jakieś problemy zdrowotne ojca sprawcy, które zmusiły do przyjazdu i wiążącej się z tym zmiany życiowej. Opiekowanie się kimś chorym jest obciążające i może być źródłem stresu, który wraz z innymi czynnikami doprowadza do kryzysu psychologicznego skutkującego dekompensacją zachowania - tutaj niestety w postaci ekstremalnego wybuchu agresji (...) Pojawienie się dziecka na świecie również może być wyraźnym stresorem"