Są nowe informacje dotyczące incydentu w lesie pod Bydgoszczą. Wiadomo, że znaleziono tam szczątki rakiety produkcji rosyjskiej. Polska zwróciła się do Stanów Zjednoczonych o pomoc w wyjaśnianiu wątpliwości w tej sprawie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Chodzi o zdarzenie, do którego doszło kilka dni przed majówką. Przypadkowa osoba znalazła w lesie w Zamościu niedaleko Bydgoszczy szczątki wbitej w ziemię kilkumetrowej rakiety. Nie było jednak śladów eksplozji, rakieta nie miała też głowicy.
Najnowsze wieści ws. tajemniczego znaleziska przekazała stacja RMF FM. Dziennikarz Krzysztof Zasada ustalił, że Polska zwróciła się do Stanów Zjednoczonych o pomoc.
Jak podano, strona polska liczy na materiały, które mogą pomóc ustalić, w jaki sposób rakieta znalazła się w lesie pod Bydgoszczą.
Chodzi o określenie jej trasy oraz czasu wystrzelenia – do tej pory nie ustalono tego dokładnie. Być może amerykańskiej infrastrukturze udało się zarejestrować ten obiekt. Według RMF FM polskie służby już współpracują w tej sprawie ze służbami amerykańskimi.
Incydent w Zamościu. Co spadło w lesie pod Bydgoszczą?
Chociaż od incydentu minęło już kilkanaście dni, sprawa wciąż wzbudza wiele emocji, a wątpliwości niestety się mnożą. Prokuratura bada obecnie hipotezę, według której mogło chodzić o rakietę Ch-55 wystrzeloną z rosyjskiego samolotu... 16 grudnia. Polskie służby mają badać też wersję, że do zdarzenia doszło niedawno.
Co wiadomo do tej pory? Warto prześledzić po kolei, jak odpowiednie instytucje zareagowały na znalezisko. Z ustaleń Onetu wynikało, doniesienie w sprawie szczątków obiektu wojskowego pod Bydgoszcząwpłynęło na policję już 22 kwietnia, jednak dopiero 25 kwietnia służby stawiły się na miejscu. Początkowo uważano, że to materiały z czasów II wojny światowej.
Po dwóch dniach od interwencji służb Zbigniew Ziobro potwierdził, że to "obiekt wojskowy", w sprawie którego prokuratura wszczęła śledztwo.
Do 28 kwietnia państwowe instytucje nie komentowały zaskakujących doniesień. Jedyne informacje, jakie przebiły się do mediów, to, że mamy do czynienia "z jakimś pociskiem". Na jego szczątkach zaś miały być "rosyjskie napisy".
Gen. Waldemar Skrzypczak w rozmowie z naTemat podkreślał, że medialna cisza i brak oficjalnej wersji ze strony władz niczemu dobremu w tej sytuacji nie służy. – Wszystkie informacje, którymi się dysponuje, powinno się przekazać tak, aby uciąć wszelkie spekulacje, ale też niepokoje ludności miejscowej – argumentował.
Kiedy pojawiły się pierwsze doniesienia o "rakiecie pod Bydgoszczą", zadzwoniliśmy też do gen. Romana Polko. Jak wskazywał w rozmowie z nami, nie można wykluczać, że w lesie pod Bydgoszczą rzeczywiście spadł "pocisk, nad którym Rosjanie stracili kontrolę".
Doświadczony dowódca nie rozumiał jednak reakcji służb, które całą sprawę utrzymywały w tajemnicy, co wywoływało niepotrzebne emocje. Sam przestrzegał przed paniką.