Błaszczak jednak nie wiedział o rosyjskiej rakiecie? Opublikowano dokument
redakcja naTemat
12 maja 2023, 20:49·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 12 maja 2023, 20:49
Prawicowe media opublikowały dokument, z którego wynika, że szef MON został poinformowany o incydencie z grudnia, ale przekazano mu, że przestrzeń powietrzna nie została naruszona. To oczyszczałoby Mariusza Błaszczaka z zarzutów, że wiedział on o incydencie, w związku z którym nie podjął dalszych kroków. Jednocześnie informacja o naruszeniu przestrzeni powietrznej miała się pojawić w kolejnych dniach.
Reklama.
Reklama.
Z dokumentu, który opublikował prawicowy dziennikarz Piotr Nisztor wynika, że wojsko nie podało do wiadomości szefa MON Mariusza Błaszczaka informacji o tym, że 16 grudnia 2022 na teren Polski wleciał pocisk. Ten miał spaść w lesie w Zamościu pod Bydgoszczą. Znaleziono go dopiero w kwietniu 2023 roku. Odkrycia dokonała przypadkowa osoba.
Dokument, który oczyszcza Mariusza Błaszczaka
Prawicowy dziennikarz opublikował dokument na swoim Twitterze. Jak wskazał, "to fragment protokołu z kontroli przeprowadzonej przez MON w DO RSZ".
Jak twierdzi autor wpisu, zawiera on cytat ze "sprawozdania operacyjnego Dowódcy Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych, które zostało przesłane do Szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego i do Dyżurnej Służby Operacyjnej MON. Widnieje w nim fragment, który zawiera informację: "W dniu 16.12 nie odnotowano naruszenia/przekroczenia przestrzeni powietrznej RP".
Warto zauważyć, że dokument nie jest opublikowany w całości, a z dalszych słów wynika, że informacja o naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej pojawiła się w raporcie dzień później. Tę miało otrzymać Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych. Jak powiadomiono, chodziło jednak o "niezidentyfikowany obiekt", a jego wystąpienie wiązano także ze "zjawiskami meteorologicznymi".
Zupełnie inne informacje na temat wiedzy wojskowych, co do pojawienia się w przestrzeni powietrznej rosyjskiej rakiety, podawali dziennikarze śledczy Onetu i radia RMF FM. Wskazywali oni, że armia wiedziała, że do Polski wleciał pocisk, który miał być nawet przez nich śledzony. Stracono go z pola widzenia w okolicach Bydgoszczy. Próbowano go szukać, ale przez złą pogodę poszukiwania się nie powiodły.
O tym, że Błaszczak o rakiecie został poinformowany, mówił gen. Rajmund Andrzejczak. W rozmowie ze RMF FM wojskowy przekonywał, że informował o incydencie swoich przełożonych. – Wtedy, kiedy miało to miejsce – doprecyzował. Dopytywany o konkretną datę, nie odpowiedział jednak na pytanie.
Przypomnijmy, że najnowsze informacje wskazują, że odłamki znalezione w lesie pod Bydgoszczą przez przypadkową osobę to fragmenty pocisku manewrującego CH-55. Jak powiedział w naTemat gen. Roman Polko, ten prawdopodobnie został wystrzelony przez Rosjan z terytorium Białorusiw ramach prowokacji. Zdaniem generała Rosjanie chcieli w ten sposób sprawdzić, czy polska armia będzie w stanie zestrzelić rakietę, a także jak zachowa się po incydencie.
– Oblaliśmy ten egzamin, bo nie tylko nie zestrzeliliśmy rakiety, ale też udajemy, że nic się nie stało – wskazał.