Alaksandr Łukaszenka od 9 maja nie pokazał się publicznie. Niezależni dziennikarze podają, że dyktator Białorusi trafił do "kliniki prezydenckiej". Powodem ma być zakażenie wirusem. – Kilka osób z zachorowało i padło z nóg – podaje informator "Naszej Niwy".
Reklama.
Reklama.
Łukaszenka nagle zapadł się pod ziemię. "Kilka osób z zachorowało i padło z nóg"
Znany z licznych wystąpień i mocnego akcentowania obecności w przestrzeni publicznej Alaksandr Łukaszenka nagle zapadł się pod ziemię. Od 9 maja dyktator Białorusirozpłynął się w powietrzu.
Za naszą wschodnią granicą nie milkną spekulacje na temat stanu zdrowia sojusznika Władimira Putina. Teraz niezależni dziennikarze zaczęli ujawniać zaskakujące doniesienia. Polityk miał bowiem trafić do szpitala.
"Z naszych informacji wynika, że dziś (w sobotę - red.) około godziny 19.00 Łukaszenka trafił do Republikańskiego Klinicznego Centrum Medycznego ("klinika prezydencka") w pobliżu zbiornika Drazdy" – czytamy we wpisie "Białoruskiego Hajuna".
Niezależni dziennikarze podkreślili, że informację potwierdziło także Euro Radio. Wiadomo, że w chwili jego przybycia wejścia do szpitala zostały zablokowane, a ulice zabezpieczały służby. Po przejechaniu kolumny Łukaszenki drogi zostały otwarte
Z kolei do kolejnych doniesień dotarli reporterzy serwisu "Nasza Niwa". Ich informator wyjaśnił, na co choruje Alaksandr Łukaszenka. – Kilka osób z zachorowało i padło z nóg. O ile rozumiem, to coś wirusowego Jeśli to grypa, to mogą wystąpić powikłania, jeśli nie była leczona tak, jak powinna – przekazał.
9 maja spekulacje o zdrowiu Łukaszenki rozgrzały zagraniczną prasę. Dyktator 9 maja złożył kwiatu na placu Zwycięstwa w Mińsku, jednak po raz pierwszy od 29 lat nie wygłosił specjalnego przemówienia.
Jeszcze wcześniej polityk pojawił się w Moskwie, a jego stan zwrócił uwagę Reutersa. Dziennikarze stwierdzili, że Łukaszenka niepewnie się poruszał, był zmęczony, a na jego prawej ręce można było dostrzec bandaż.