
Nie bez powodu w roli ekspertów w mediach coraz częściej oglądamy celebrytów. To właśnie oni zapewniają stacjom oglądalność. Czy Polacy przestali słuchać intelektualistów i artystów? A może to właśnie znani i poważani przestali zabierać głos w ważnych społecznie i politycznie sprawach, bo obawiają się burzy takiej, która spadła na Macieja Stuhra po "Pokłosiu"? O autorytetach rozmawiamy z prof. Uniwersytetu Gdańskiego dr hab. Hanną Brycz, psychologiem społecznym, kierownikiem Zakładu Psychologii Społecznej UG.
Dopadło nas "rozluźnienie intelektualne"?
To dlatego często posługujemy się prostym założeniem: "politycy kłamią, eksperci nudzą – więc ich nie słuchamy", celebryci są całkiem w porządku, mówią ciekawiej, no i osiągnęli sukces, więc jakąś mądrość mieć muszą.
Dlaczego polskie gwiazdy tak słabo angażują się w działania społeczne? Czy tak zobowiązująca jest konwencja telewizji śniadaniowych „miło i przyjemnie”, że nie wolno wykroczyć poza polukrowaną formułę akcji na rzecz chorych dzieci, krzywdzonych zwierząt. Nie kpię i nie deprecjonuję tej aktywności, ale ogranicza się ona do spraw dość oczywistych: nie bić dzieci, dbać o przyrodę, pomóc chorym. Co ze sprawami ważkimi, trudnymi, kontrowersyjnymi, którymi powinien zainteresować się ogół obywateli? CZYTAJ WIĘCEJ
Kiedyś znane osoby – poeci, aktorzy, pisarze, aktywnie zabierali głos w sprawach społecznych i politycznych, a ich głos był szanowany i poważany. Dziś znani, pojawiający się w mediach, według prof. Mrozowskiego i Łazarowicza częściej zabierają głos w sprawach błahych. Przestało im zależeć, czy boją się zająć stanowisko, bo ich to np. zwiążę z jakąś opcją polityczną, a może angażują się przede wszystkim w sprawy, które mogą im przynieść sukces?


