Minister kultury reprezentuje chwilowe interesy ministra finansów, rządzący skandalicznie traktują ludzi kultury, a urzędnicy kierują się zyskiem i arogancją - to tylko niektóre zarzuty Agnieszki Holland. Reżyserka, aktywnie popierająca Donalda Tuska w ostatniej kampanii wyborczej, nie kryje rozczarowania. - Obywatelska to Platforma już dawno nie jest. Jeśli w ogóle kiedykolwiek była. Platforma prowokacyjnie zraża do siebie kolejne środowiska, kolejne warstwy obywatelskie, które stanowiły podstawę jej elektoratu - mówi w rozmowie z naTemat Holland.
Należy Pani do grupy artystów, którzy wspierali partię Donalda Tuska w kampanii. W TOK FM wypowiedziała się Pani o nich bardzo sceptycznie. Zmienia Pani front?
Agnieszka Holland: Z Platformą miałam już różne spory i problemy także w poprzedniej kadencji. Nie uważam, że są bezbłędni. Szczególnie jeśli chodzi o wspieranie polskiej kultury i środowisk artystycznych. Akurat na tym się znam i obserwuję co się dzieje, więc mogę powiedzieć, że nie brakuje tu grzechów, zaniedbań i zaniechań.
Co Panią najbardziej rozczarowało?
Zaszła zmiana jakościowa ich polityki. To przykre. Ale taką mamy klasę polityczną. Nic nie poradzimy. Szczególnie oburzające są jednak działania samorządów lokalnych w kwestiach kultury. Urzędnicy wykazują się niezrozumiałą butą.
Strzępka i Demirski: Kulturalna awantura
Teatr Dramatyczny jest kolejnym przykładem jak arogancko i arbitralnie działa władza w Warszawie. Zlekceważono procedury konkursowe, konsultacje. Nie rozumiem dlaczego jakiś urzędas, który nie ma odpowiednich kompetencji, decyduje o tym, co się stanie z warszawskim teatrem. To dzieje się po raz kolejny. Arogancja władzy w Warszawie osiągnęła monstrualne rozmiary. To widać na pierwszy i drugi rzut oka. Moim zdaniem, zabiegi dotyczące Teatru Dramatycznego mają doprowadzić do likwidacji Sceny na Woli. Teatru po prostu nie będzie stać na tę scenę i budynek zostanie skomercjalizowany. To nic innego jako komercyjno-korupcyjne zabiegi urzędnika. Przy całym szacunku dla Tadeusza Słobodzianka, nie udowodnił, żeby miał wizję teatru i talent, który pozwoli stworzyć prężne życie teatralne w tym mieście.
To, co robi się ze sztuką w tym kraju i w Warszawie jest skandaliczne. Mamy "bezdomnych twórców", którzy są jednymi z najlepszych w Europie, a we własnym kraju nie mają gdzie grać. Każda kolejna decyzja urzędu w kwestiach kultury jest oburzająca, a jedynymi powodami, dla których jest podejmowana są arogancja i chęć zysku. Urzędnik, któremu nie udało się zrobić z Warszawy Europejskiej Stolicy Kultury odbiera nagrodę. Za co?! Za to, że mu się nie udało? Brak słów...
Wierzy pani, że protesty artystów, jak ten czwartkowy, cokolwiek zmienią?
Artyści wyszli na ulicę, żeby zwrócić uwagę na dramatyczną sytuację, w której znajduje się polska kultura. Problemem tej władzy jest to, jak traktuje ludzi kultury. Brakuje tu wizji. Kiedy artyści wychodzą i mówią o tym, jak jest trudno i chcą o tym dyskutować, znaleźć rozwiązanie, minister kultury mówi, że mu przykro, że są biedni, ale mamy kryzys. Kogo reprezentuje ten minister? Ludzi kultury, czy interesy ministra finansów? Rozwiązania proponowane środowiskom twórczym są skandaliczne. Przez nie artyści są zmuszani do kredytowania państwa. Gdzie tu logika?
Dlatego powiedziała Pani, że PO powinna zmienić nazwę z obywatelskiej na "Platformę Kolesiów, Biurokratów albo Ignorantów"?
Obywatelska to ta partia już dawno nie jest. Jeśli w ogóle kiedykolwiek była. Zrażanie wyborców to jakiś trend. Trzeba o tym mówić. Platforma prowokacyjnie zraża do siebie kolejne środowiska, kolejne warstwy obywatelskie, które stanowiły podstawę jej elektoratu. To jakieś samobójcze działania. Niezrozumiałe. Może jest już tak źle, tak ciężko się rządzi, że chcą tę władzę oddać. Przyszła pora na Kaczora.