W sprawie skatowanego Kamilka z Częstochowy policja aresztowała jego ojczyma 27-letniego Dawida B. i matkę 35-letnią Magdalenę B. Dopiero później poznaliśmy bulwersujące wątki dotyczące Anety J. i Wojciecha J. Oto wszystko, co wiemy o wujostwie zmarłego chłopca.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Dramat 8-letniego Kamila z Częstochowy poruszył całą Polskę. Chłopiec prawie miesiąc walczył o życie w szpitalu po tym, jak znęcał się nad nim ojczym. 13 maja odbył się pogrzeb dziecka. W toku tej sprawy przewinęły się wątki dotyczące wujostwa małego Kamilka.
Aneta i Wojciech J. Co wiadomo o wujostwie Kamilka z Częstochowy
W domu, w którym doszło do tragedii, mieszkały cztery dorosłe osoby. Oprócz matki Kamila i oprawcy, który odpowiada za jego śmierć, w domu żyło jeszcze wujostwo.
Dziennikarze "Uwagi" dotarli do rodziny chłopca. Usłyszeli wyjaśnienie, które wskazuje, że wujek wiedział o poparzeniu dziecka. – Widziałem Kamilka i pytałem się, dlaczego jest taki czerwony na twarzy. Nie wiedziałem, że jest poparzony, bo był ubrany. Matka mi powiedziała: On wodą się poparzył. On wcale nie płakał. Za późno została wezwana pomoc – odpowiedział Wojciech J. w telewizji TVN.
Pytanie w sprawie padło też pod adresem ciotki. – Pani nie było w domu wtedy? – zapytała reporterka "Uwagi". – Byłam, ale u siebie w pokoju – odpowiedziała kobieta. Wujek dodał na to: – Ja już swoje wypłakałem. Jedynie jestem winny, że inaczej nie zareagowałem, ale poza tym nie jestem winny. Bo ja tego nie zrobiłem. Nigdy temu dziecku nie zrobiłbym krzywdy – podkreślił. – Ja też nie – dodała ciotka.
Wujostwo Kamila z Częstochowy usłyszało zarzuty dotyczące nieudzielenia pomocy. Aneta J. i Wojciech J. mieli wiedzieć, co złego dzieje się z chłopcem, ale zabrakło reakcji z ich strony.
Wojciech J. tłumaczył w "Uwadze" TVN, że nie było go w domu w momencie tragedii. – Cały dzień byłem w pracy – wskazał i dodał: – Mnie nie było, ja tego nie widziałem, bo bym nie pozwolił na to. Nie było żadnych krzyków, żeby on coś normalnie powiedział, żeby zapłakał – oświadczył mężczyzna.
Ostrzelano dom rodziny 8-letniego Kamila
Już po pogrzebie dziecka wyszły kolejne fakty dotyczące rodziny Kamila. Z ustaleń "Faktu" wynikało, że dzień po śmierci chłopca ulicą Kosynierską przejechał Volkswagen Golf. Z okien samochodu oddano strzały z broni palnej w kierunku domu Anety i Wojciecha J.
W domu było nie tylko wujostwo, ale także ich synowie: 14-latek i 21-latek. Starszy z nich zmaga się z niepełnosprawnością. Na miejsce natychmiast wezwano policję. Funkcjonariusze pilnie ewakuowali rodzinę i ukryli ją w bezpiecznym miejscu.
Bali się przyjść na pogrzeb
Aneta i Wojciech J. nie pokazali się także na pogrzebie Kamila z Częstochowy. Nieobecność wynikała z obawy o "reakcję ludzi". O sprawie również informował "Fakt", który powołał się na informacje przekazane przez wujostwo dzielnicowemu. Policjant miał usłyszeć, że rodzina chłopca nie będzie uczestniczyć w ceremonii pogrzebowej Kamilka.
Wujostwo nie przyznało się do zarzucanych im czynów. Po przesłuchaniu zostali zwolnieni do domu, jednak przydzielono im policyjny dozór. Warto podkreślić, że po śmierci chłopca zmieniono zarzuty dla ojczyma – Dawida B.