Po tym, jak ośmioletni Kamil z Częstochowy zmarł w szpitalu, wiele osób żądało najsurowszej kary dla jego oprawców, w tym kary śmierci. Wskazywano też, że może dojść do wymierzenia sprawiedliwości przez innych osadzonych. Teraz głos w sprawie zajął strażnik więzienny. Jego wnioski wielu mogą zaskoczyć.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Matka i ojczym ośmioletniego Kamila z Częstochowy, który zmarł 8 maja, przebywają w areszcie. Śledczy zmienili także kwalifikację czynów i Dawidowi B. zarzucają zabójstwo dziecka ze szczególnym okrucieństwem w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Matka chłopca, Magdalena B., usłyszała natomiast zarzut pomocnictwa.
Strażnik więzienny o tym, co może spotkać oprawców Kamila. Wielu się zdziwi
Teraz głos w sprawie zajął strażnik więzienny, który napisał list do redakcji "Faktu". Jego zdaniem to kolejna tragedia, która "niczego nie zmieni". Mężczyzna nie wierzy też, że ojczyma i matkę Kamila spotka coś więcej po osadzeniu w więziennej celi.
Mężczyzna wyjaśnił, że pracuje w dużym więzieniu i swoją opinię na temat tego, co może spotkać ojczyma Kamila i jego matkę po tym, jak już zostaną skazani, opiera na tym, co widzi w swoim miejscu pracy.
Strażnik zaznaczył też, że ludzie mają głównie jedno przekonanie o tym, co w więzieniach dzieje się z osobami skazanymi za przestępstwa, w tym morderstwa na dzieciach. W jego ocenie są to jedynie "życzenia" i "wróżby", bo rzeczywistość jest zupełnie inna. "Raczej mogę założyć, że ojczymowi Kamila będzie się siedziało naprawdę spokojnie" – stwierdził.
W liście strażnik wymienił też drugi powód: zazwyczaj dla więźnia jest już wcześniej przygotowane takie miejsce, by nic mu nie zagrażało. "Czy ktoś zrobi mu krzywdę w więzieniu? Pięć razy się zastanowi, nim coś takiego przyjdzie mu do głowy" – napisał.
I dodał: "To paradoksalna sytuacja, bo zakład z definicji: karny ma skazanym sprawiać jak najmniejszą dokuczliwość. Innymi słowy: musimy działać tak, by skazani byli zadowoleni z pobytu w zakładzie KARNYM".
Stwierdził również, że śmieszy go, gdy widzi "przestrogi wygłaszane w przestrzeni publicznej" i sugestie, że w więzieniu skazańców spotka sprawiedliwość. "A gwoli ścisłości, kto niby miałby ją wymierzać? Ci, co krzyczą z okien, witając nowo przybyłych do odsiadki? Czy to jacyś lepsi ludzie? W nagrodę do więzienia nikt nie trafia, więc krzyczą i ci, co mają równie odrażające rzeczy w swojej kartotece" – zauważył.
Choć informacja nadal nie jest potwierdzona, wiele wskazuje, że matka Kamilka z Częstochowy może być w ciąży. Jeśli potwierdzą się te doniesienia, Magdalena B. będzie specjalnie traktowana.
Jak poinformowała Służba Więzienna w komunikacie wysłanym do redakcji "Super Expressu", każda "aresztowana kobieta w ciąży przebywa w zakładzie karnym do siódmego miesiąca ciąży". Następnie, na dwa miesiące przed porodem, trafia do szpitalnego oddziału ginekologiczno-położniczego w zakładzie karnym lub areszcie śledczym.
Gazeta pisze, że jeśli matka Kamila faktycznie jest w ciąży, będzie mogła liczyć na inne przywileje: dłuższe spacery czy dodatkowe zakupy artykułów żywnościowych. Wobec osadzonych w ciąży nie można też stosować niektórych kar dyscyplinarnych, w tym uniemożliwić im otrzymywania paczek żywnościowych, pozbawienia bądź ograniczenia im możliwości robienia zakupów w kantynie.
Co ciekawe, dotyczy to artykułów żywnościowych i wyrobów tytoniowych. Nie ma też możliwości osadzania ich w izolatkach.
"Tragedia Kamila niestety niczego nie zmieni, będzie kolejnym małym odcinkiem na autostradzie przemocy wobec dzieci, często zadawanej przez najbliższych".
Strażnik więzienny
Fragment listu do redakcji "Faktu"
"Są miejsca, gdzie medialnych oprawców wita się ostrymi okrzykami z okien, a i dalsza odsiadka pewnie nie należy do najmilszych. Myślę jednak, że to incydentalne sytuacje. 'Więzienna Polska' zrobi wszystko, by tym skazańcom nie spadł włos z głowy. Dlaczego? Po pierwsze: dla swojego spokoju. Żaden oddziałowy ani 'wychowek' nie wsadzi takiego w miejsce, gdzie będzie mu groziło niebezpieczeństwo, bo sam za to później odpowie, gdy sprawa się wyda. I kierownictwo ma to na uwadze. Każdy wszak dba o swój spokój przede wszystkim. Po co ryzykować dyscyplinarne kary, sprawy sądowe czy w ostateczności wydalenie ze służby? Nie ma to sensu".