Kurz po tym, jak prezydent ogłosił podpisanie ustawy o sądzie kapturowym nad Tuskiem, jeszcze nie zdążył opaść, a już okazało się, że sądzeni przez PiS mają być także dziennikarze. Ogłosił to w Sejmie – z pewną taką nieśmiałością – wiceminister Wojciech Skurkiewicz, zaskoczony jak łania w świetle reflektorów tym, że dziennikarze zadają pytania rządzącym. Tacy są nasi bieda–inkwizytorzy: śmieszni i straszni.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Jak nazwać polityków, którzy nie chcą zbadania rosyjskich wpływów w Polsce?" – zapytała na Twitterze europosłanka Anna Zalewska. Cóż, odpowiedź jest krótka, ale pewnie nie taka, jakiej by oczekiwała była minister edukacji: członkowie PiS. Nikt nie zrobił tak dużo, by tak bardzo ośmieszyć tak ważną sprawę, jaką jest wyjaśnienie putinizacji Polski i Europy.
PiS utopił ją w bagnie kampanii wyborczej, by mieć pretekst do wykucia młota na czarownice – czyli przede wszystkim Donalda Tuska, ale też wszystkich innych, którzy z tego czy innego powodu podpadli partii Jarosława Kaczyńskiego. Wszystkich, których trzeba – jak to kilka miesięcy temu ujął prezes PiS podczas spotkania ze starannie wyselekcjonowanymi wyborcami – zniszczyć.
"Lex Tusk". Dziennikarze nie mogli zadawać pytań Dudzie
Do tej kategorii zaliczają się wszelkiej maści heretycy, czyli również dziennikarze, którzy ośmielają się zadawać pytania politykom Zjednoczonej Prawicy. Takich rzeczy po prostu się nie robi, choć są tacy, którzy przez ostatnie osiem lat nadal tego nie przyswoili.
Andrzej Duda w swojej łaskawości ogłosił swoją decyzję o podpisaniu "lex Tusk", nie dając dziennikarzom możliwości otwarcia ust. Wszak prawdziwy lider ratuje ludzi także przed nimi samymi. Wcześniej, dla rozluźnienia atmosfery, która zawsze robi się nieco napięta, gdy mowa o sądzie kapturowym, pełniący obowiązki prezydenta opowiedział kilka dowcipów. Na przykład o tym, że liczy na odpowiedzialność Sejmu (czytaj: PiS-u), który wybierze członków komisji (czytaj: członków PiS-u) tak, by nie było wątpliwości w sprawie jej bezstronności.
Dla pewności ustawę mogą sprawdzić dla niego bezstronni "trybunaliści przyłębscy", w postaci byłej posłanki PiS Krystyny Pawłowicz i byłego posła PiS, prokuratora stanu wojennego, Stanisława "ciumka" Piotrowicza. Wszystko w imię transparentności i sprawiedliwego procesu oczywiście.
Prezydent puszcza oko, że Sejm (czytaj: PiS) będzie odpowiedzialny, powołując komisję, która na mocy inkwizycyjnej ustawy może być kompletnie nieodpowiedzialna: pomówić kogo chce, o co chce i jak chce. Członkowie PiS na kilka tygodni przed wyborami będą mogli kłamać, manipulować i bajdurzyć z pełnym immunitetem. TVP podpali stosy.
Kto powinien stanąć przed komisją PiS? "Wielu dziennikarzy"
Teraz jednak bezczelni dziennikarze zadają rządzącym pytania: na przykład o to, czy pisowska komisja, która rzekomo ma badać rosyjskie wpływy, przyjrzy się Antoniemu Macierewiczowi i Wojciechowi Jasińskiemu. Cóż za bezczelność! O nie, pisowscy inkwizytorzy nie podlegają ocenie. Sądzeni za to mogą być heretycy zadający takie pytania, czyli, jak ujął to Skurkiewicz, "wielu dziennikarzy".
Na błyskawiczną ripostę dziennikarki Justyny Dobrosz–Oracz, która zapytała, czy chodzi o braci Karnowskich, którzy dali ambasadorowi Putina w Warszawie swoje łamy, gdy jego żołnierze wkraczali na Ukrainę, odpowiedzi już nie udzielił. Zaplątał się, gdy przedstawiciele mediów zażądali nazwisk. Których dziennikarzy ma sądzić komisja? Za co?
Bieda-inkwizytorzy potrafią liczyć
Bieda-polowanie na czarownice jeszcze nie weszło w etap, gdy bieda-inkwizytorzy już się nie hamują. Jeszcze się pilnują, zwłaszcza że za pomówienia poza komisją nadal można trafić przed normalny sąd, by tam pokazać dowody na swoje twierdzenia, lub zapłacić za kłamstwa. Bieda–inkwizytorzy potrafią liczyć.
Bieda-inkwizytorzy liczą także na to, że ten nędzny cyrk odwróci wzrok społeczeństwa od coraz wyższych rachunków i coraz cieńszych portfeli. Jak powiedział przedstawiciel pisowskiej moralności, czyli Jacek Kurski, "ciemny lud to kupi" – może kupi więc także oskarżenie Tuska o, puśćmy wodze fantazji, Wielki Wybuch czy inflację. Chleb jest coraz droższy, więc PiS urządza igrzyska.
A że przy okazji niszczy nie przeciwników politycznych, lecz sprawę wyjaśnienia rosyjskich wpływów w Polsce? Bieda-inkwizytorzy nie mają takich obiekcji. Być może niektórzy z nich będą mogli zameldować Władimirowi wykonanie zadania.