Rosyjski Instytut Studiów Strategicznych (RISI) – tak nazywa się podmiot, który od lat ingeruje w polskie życie publiczne. Dziennikarz Grzegorz Rzeczkowski, autor książki "Obcym alfabetem", prześledził jego działania. – Celem RISI jest to, by rządzący Polską prowadzili politykę zgodną z długofalowymi interesami Kremla. To im się niestety w dużej mierze udało – mówi naTemat.pl.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
RISI wznieca niepokoje społeczne w Polsce i działa na rzecz wyrwania jej z UE i NATO oraz wykorzenienia nowoczesnych wartości
Polski kontrwywiad ostrzegał przed RISI już w 2015 roku
Rosyjski Instytut Studiów Strategicznych promuje w Polsce ultrakonserwatywne rozwiązania wymierzone w kobiety, mniejszości narodowe i ludzi LGBT
RISI to organizacja założona w 1992 roku przez ówczesnego prezydenta Rosji Borysa Jelcyna. Początkowo funkcjonowała jako element służby wywiadu zagranicznego Federacji Rosyjskiej, ale od 2009 roku jest podporządkowana bezpośrednio dyktatorowi Rosji Władimirowi Putinowi.
RISI skupia analityków, w tym byłych agentów, którzy opracowują strategie promowania rosyjskich interesów za granicą. Na czele organizacji stoi Michaił Fradkow – były premier Rosji, były funkcjnariusz KGB i szef służby wywiadu zagranicznego w latach 2007–2016. Instytut ma kilka oddziałów lokalnych w znanych rosyjskich miastach.
– RISI to dziecko KGB. Jest służbą specjalną, która działa na zlecenie Putina – tak Rosyjski Instytut Studiów Strategicznych definiuje Grzegorz Rzeczkowski.
Dziennikarz podkreśla, że organizacja działa na szkodę Polski. Pracownicy zatrudnieni w Instytucie nie stanowią zagrożenia militarnego, przynajmniej nie bezpośrednio – ich siła tkwi gdzie indziej.
Bronią RISI są raporty, analizy i... pieniądze, którymi w mętny sposób wspomagają radykalne, a więc z definicji małe podmioty na scenie krajowej. RISI nie chce rozgłosu w sprawie swoich przelewów, a ekstremiści także nie chcą się chwalić tym, że są finansowani przez Kreml.
– Niebezpieczny dla Polski jest nie sam RISI, ale przygotowywane tam strategie destabilizowania naszego kraju. Zakładają one działania o charakterze sabotażowym, wywrotowym, a nawet wojennym, bo przecież wojna hybrydowa, choć bezkrwawa, to też rodzaj wojny – tłumaczy Rzeczkowski.
Jak mówi dziennikarz, Instytut wzmacnia – także finansowo – skrajne ruchy katolickie i narodowe, a przez nie może wpływać na posłów i uchwalane w Sejmie ustawy. Efektem łamania praw człowieka według przepisu RISI są niepokoje społeczne, masowe protesty oraz polaryzacja. Rozpalanie emocji wokół kolejnych kwestii to małe zwycięstwa rosyjskich analityków.
– Kreml prowadzi wojnę hybrydową przeciw Europie, w tym i przeciwko Polsce. Chce osłabić Zachód, a ultrakonserwatywne postulaty – odebranie kobietom prawa do aborcji, a osobom LGBT do równego traktowania – to środek do osiągnięcia tego celu. To dlatego putiniści finansują organizacje antyaborcyjne i promują powrót do przeszłości – mówi dziennikarz.
Wszystkie te aktywności są podporządkowane jednemu.
– Celem czynowników z RISI jest to, by rządzący Polską prowadzili politykę zgodną z długofalowymi interesami Kremla. To im się niestety w dużej mierze udało – ocenia Grzegorz Rzeczkowski.
RISI miesza nie tylko w Polsce
Dziennikarz podkreśla, że Instytut stanowi element większej układanki – nie ma monopolu na zajmowanie się Polską. Jego wpływ jest potęgowany przez sieciowy charakter działań wymierzonych w nasz kraj.
– RISI to tylko jeden rosyjski podmiot, w którego orbicie zainteresowania leży Polska. Działania przeciwko nam prowadzi konglomerat powiązanych ze sobą instytucji, organizacji, oligarchów, naukowców, kremlowskich dziennikarzy. To wszystko dzieje się pod płaszczykiem działań związanych z promocją rosyjskiej myśli, kultury, współpracą naukową, przedsięwzięciami medialnymi – tłumaczy Rzeczkowski.
Krok po kroku, spotkanie za spotkaniem, konferencja za konferencją, Rosja robi postępy.
– Jednym z najważniejszych instrumentów organizacji takich jak RISI jest podważenie zaufania do demokracji i jej instytucji. Rosji zależy na tym, by Europejczycy, zamiast ten ustrój reformować, uznali go za przeżytek, coś, co się nie sprawdziło. Wtedy tym łatwiej wpadną w ramiona Putina – mówi Rzeczkowski.
Dziennikarz dodaje, że Rosyjski Instytut Studiów Strategicznych osiąga sukcesy także za oceanem.
– RISI wmieszał się w amerykańskie wybory prezydenckie w 2016 roku, grając na osłabienie Hillary Clinton i wzmocnienie Donalda Trumpa – mówi dziennikarz, odnosząc się do rosyjskiej ingerencji w proces wyborczy w USA, który położył się cieniem na rządach poprzedniego przywódcy mocarstwa.
Zagranicznych operacji RISI nie trzeba jednak szukać aż tak daleko.
– Z RISI powiązany jest oligarcha Konstanin Małofiejew, człowiek Władimira Putina, który hojną ręką dosypuje pieniądze ruchom fundamentalistów religijnych i narodowych. To on pomagał Marine Le Pen, rywalce Emmanuela Macrona w ostatnich wyborach prezydenckich we Francji pożyczać pieniądze na poprzednie kampanie, to on finansował rosyjskich separatystów w Donbasie i to on wreszcie sponsorował antyukraińskie akcje polskich nacjonalistów – wylicza Rzeczkowski.
Instytut dopieszcza fundamentalistów katolickich i narodowych
Dziennikarz podkreśla, że Małofiejew to tylko jedna z osób, które są zaangażowane we współczesne krucjaty przeciwko Europie i jej wartościom. Dla większości osób i podmiotów w rosyjskiej sieci nie ma znaczenia pod jakim hasłem "rozhuśtują" Polskę i Unię Europejską. Wybierają to, co będzie skuteczne, by budować "ruski mir".
– W Polsce RISI i podobne mu podmioty stawiają przede wszystkim na środowiska ultrakonserwatywne, radykalnie prawicowe. Na tym etapie mają one bowiem większe wpływy wśród rządzących. Gdy władza się zmieni, środek ciężkości też może zostać zmieniony. Putiniści nie oddadzą walkowerem lewicy, zresztą już próbują na nią wpływać: choćby rozbudzając sentyment do wyimaginowanego dobrobytu i sprawiedliwości w PRL w kontraście do "złej" liberalnej demokracji – argumentuje Rzeczkowski.
Dziennikarz podaje przykład sukcesu rosyjskiej wojny hybrydowej przeciwko Polsce: zawarte przed dekadą porozumienie rosyjskiej Cerkwi z hierarchami Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce.
– Co się zaczęło dziać w Polsce od 2012 roku? Biskupi w Polsce, tak jak ich odpowiednicy w Rosji, atakują emancypujące się kobiety i osoby LGBT pod wspólnymi hasłami "ideologii gender" i "ideologii LGBT". W siłę zaczęły rosnąć organizacje ultrakonserwatywne takie jak Ordo Iuris czy ruch Stop Aborcji. To pokazuje jak skuteczna była strategia tych, którzy wykorzystują skrajne ideologie do walki z liberalną demokracją w stylu zachodnim – mówi Grzegorz Rzeczkowski.
Nagonka władzy na osoby LGBT w Polsce to kalka kampanii szczucia w Rosji. Z kolei w dyktaturze Putina aborcja jest legalna, ale regularnie pojawiają się kampanie fundamentalistów na rzecz odebrania praw kobietom. Ich najnowsza odsłona polega na promowaniu zakazu aborcji po to, by kobiety musiały rodzić jak najwięcej przyszłych żołnierzy spod znienawidzonego w wolnym świecie znaku Z, logo rosyjskich zbrodni wojennych w Ukrainie.
– Perfidia i zarazem skuteczność działania organizacji takich jak RISI polega na tym, że atakują Polskę m.in. rękami Polaków. RISI promuje idee ultrakonserwatywne, fundamentalistyczne, którymi zatruwa nie tylko nasze społeczeństwo, ale i społeczeństwa Zachodu – tłumaczy Rzeczkowski.
PiS i biskupi a putinowska Rosja
Dziennikarz mówi, że stosunek PiS do Rosji jest bardziej skomplikowany niż jego antyrosyjska retoryka.
– Bardziej niż to, co politycy mówią, liczy się to, co robią. Za rządów PiS było wiele przykładów na ciche deale energetyczne z Rosją, ścisłą współpracę między spółkami skarbu państwa i ich wschodnimi odpowiednikami, głosowania na korzyść Rosji na forum międzynarodowym. Zachowanie PiS wobec Rosji jest dwuznaczne, a w obozie władzy tolerowani byli ludzie o postawach pro–białoruskich czy pro–rosyjskich, jak choćby Adam Andruszkiewicz – opisuje autor książki "Obcym alfabetem".
Zdaniem Rzeczkowskiego sprzeczność między słowami a zachowaniem PiS nie jest unikalnym fenomenem. Odwołuje się do sytuacji sprzed kilkudziesięciu lat.
– Powierzchowna antyrosyjskość PiS połączona z kopiowaniem kremlowskich rozwiązań nie jest taka paradoksalna, jak się wydaje. Przed II wojną światową narodowcy z wielkim podziwem patrzyli na metody Hitlera do momentu, gdy ten stał się zagrożeniem dla samego bytu państwowego Polski. W przypadku PiS i Putina jest podobnie – mówi dziennikarz śledczy.
Rzeczkowski argumentuje, że polską racją stanu jest mocne zakorzenienie państwa w Unii Europejskiej i NATO, a rząd PiS skłóca Polskę z partnerami i ją osłabia – wpisując się tym samym w interesy Rosji, o których realizację dba RISI.
– Kreml chce obalić Unię Europejską, rozwiązać NATO, zniszczyć Zachód i jego wartości: wolność, demokrację, prawa człowieka. Demokracja to zagrożenie dla mafijno–dyktatorskiej struktury władzy Putina. Stąd ataki na niezależne sądy, media i organizacje pozarządowe, bo to główne przeszkody na drodze do putinizacji Europy – mówi Rzeczkowski.
PiS i Putin mają wspólnego wroga, przekonuje dziennikarz.
– Dla partii Jarosława Kaczyńskiego większym zagrożeniem jest nie putinowska dyktatura, lecz liberalna demokracja. PiS nie ma nic przeciwko rządom rosyjskimi metodami, o ile sam będzie rządzić. Oczywiście z drugiej strony Kaczyński nie chce, by Putin odebrał mu sznurki, za które pociąga – tłumaczy Rzeczkowski.
Dziennikarz wymienia rosyjskie inspiracje PiS: kampanię antyuchodźczą z 2015 roku, narrację o wstawaniu z kolan, niedawne zanegowanie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, a wcześniej odebranie praw kobietom i szczucie na osoby LGBT.
– To wszystko PiS przenosi z Moskwy do Warszawy, czasem wykorzystując łącznik węgierski – wskazuje rozmówca naTemat.pl.
Co więcej, mówi Rzeczkowski, Rosja otwarcie wyraziła zadowolenie z polityki Kaczyńskiego.
– Analityk jednego z kremlowskich think-tanków w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" wprost przyznaje, że dla Putina lepszy jest Kaczyński niż Orban czy Salvini, bo oni prowadzą prorosyjską politykę z wyrachowania, a Kaczyński robi to sam z siebie, czyli "stara się siać to, na czym zależy Kremlowi, nie bacząc na koszty i straty" – relacjonuje dziennikarz.
Jego zdaniem nie można jednak posądzać Jarosława Kaczyńskiego o to, że nie jest świadomy tej zbieżności.
– Kaczyński nie jest pożytecznym idiotą. To inteligentny polityk. Doskonale zdaje sobie sprawę z konsekwencji, jakie dla Polski będzie miało podążanie drogą Kremla – konkluduje Grzegorz Rzeczkowski.
Wkrótce nakładem wydawnictwa Znak ukaże się nowa książka Grzegorza Rzeczkowskiego – wywiad–rzeka z inż. Maciejem Laskiem "Kłamstwo smoleńskie? Cała prawda nie tylko o katastrofie".