Po decyzji prezydenta Andrzeja Dudy ws. ustawy powołującej komisję ds. zbadania rosyjskich wpływów w Polsce w latach 2007-2022 pojawiło się wiele komentarzy, również z Zachodu. "Rząd USA jest zaniepokojony przyjęciem przez polski rząd nowej legislacji, która może być użyta do ingerencji w wolne i uczciwe wybory" - czytamy w oświadczeniu Departamentu Stanu.
Zdaniem opozycji, ustawa ma na celu wyeliminowanie Donalda Tuska ze sceny politycznej tuż przed jesiennymi wyborami lub przynajmniej upokorzenie go w oczach wyborców.
Teraz rzecznik Departamentu Stanu Matthew Miller wydał oświadczenie, w którym wskazał, że "rząd USA jest zaniepokojony przyjęciem przez polski rząd nowej legislacji, która może być użyta do ingerencji w wolne i uczciwe wybory w Polsce".
"Podzielamy obawy wyrażane przez wielu obserwatorów, że to prawo tworzące komisję badającą rosyjskie wpływy, może być wykorzystane do blokowania kandydatur polityków opozycji bez należytego procesu prawnego" - napisano.
Jednocześnie wezwano polski rząd, do zapewnienia, że komisja nie będzie używana do ograniczania wyboru dla wyborców lub "nadużywana w sposób, który może wpłynąć na postrzeganą prawowitość wyborów".
"Panie Prezydencie, zapraszam na konsultacje społeczne 4 czerwca. Będzie nas dobrze słychać i widać z okien Pańskiego pałacu. Przyjdziecie?" – napisał na Twitterze lider Platformy Obywatelskiej.
Tusk już wcześnie komentował tę ustawę. – To jest historyczny moment, ale nie możemy się z niego cieszyć. Chciałem zobaczyć twarze osób, które znów złamały Konstytucję w strachu przed przegranymi wyborami – powiedział w rozmowie z TVN24 tuż po głosowaniu.