Antoni Macierewicz ponownie zabrał głos ws. "lex Tusk". Tym razem nie podoba mu się, że Komisja Europejska wszczęła procedurę naruszeniową po przyjęciu ustawy i podpisaniu jej przez Andrzeja Dudę. Wiceprezes PiS domaga się... likwidacji organu wykonawczego UE.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Macierewicz znowu o lex Tusk. Domaga się likwidacji Komisji Europejskiej
Ta decyzja rozzłościła Antoniego Macierewicza. Wiceprezes PiS twierdzi, że KE "po raz kolejny potwierdziła swoją prorosyjskość". "Liczę, że Polska wystąpi na forum UE o likwidację KE jako struktury jawnie wspierającej Kreml" – napisał Macierewicz na Twitterze.
Wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości oraz były szef MON podobny apel wystosował także na antenie Telewizji Republika. Przy okazji oberwało się także Niemcom.
– Żadna zewnętrzna struktura nie ma prawa odnosić się do likwidacji naszych aktów prawnych. A już na pewno nie ma prawa do atakowania w imieniu Putnia. Komisja Europejska powinna być natychmiast zlikwidowana i oczekuję, że Polska zwróci się o odwołanie Komisji Europejskiej, bo to jest jedyne, co można w tej sytuacji zrobić – stwierdził.
I dodał: – Jakieś tłumaczenie się, wyjaśnianie, dyskusja, to jest absurdalne, ponieważ działanie KE jest prorosyjskie, mające na celu zniszczenie polskiej niepodległości. To jednoznacznie podsumowuje prorosyjski i proniemiecki charakter tej formacji.
KE rusza ze specjalną procedurą ws. "lex Tusk"
Przypomnijmy, że po tym, jak KE zainicjowała procedurę naruszeniową po przyjęciu ustawy "lex Tusk", PiS ma 21 dni na usunięcie uchybień. W przeciwnym razie Bruksela będzie wyciągać dalsze konsekwencje.
Wypunktowano, ile kluczowych zasad łamie ustawa obozu władzy. KE mówi wprost, że ustawa narusza zasadę demokracji, legalności i niedziałania sankcji wstecz, a także prawa do skutecznej ochrony sądowej oraz wymogi unijne dotyczące ochrony danych osobowych.
"Działania komisji, np. śledztwa i przesłuchania publiczne, stwarzające ryzyko poważnego uszczerbku na reputacji kandydatów w wyborach" – napisali przedstawiciele Komisji Europejskiej.
"Poprzez stwierdzenie, że dana osoba działała pod wpływem rosyjskim, mogłyby ograniczyć skuteczność praw politycznych osób wybranych w demokratycznych wyborach" – dodali.
Co więcej, ustawę autorstwa PiS krytykuje nie tylko Bruksela, ale także Stany Zjednoczone. W ostatnich dniach rzecznik Departamentu Stanu Matthew Miller wydał oświadczenie, w którym wskazał, że "rząd USA jest zaniepokojony przyjęciem przez polski rząd nowej legislacji, która może być użyta do ingerencji w wolne i uczciwe wybory w Polsce".
"Podzielamy obawy wyrażane przez wielu obserwatorów, że to prawo tworzące komisję badającą rosyjskie wpływy, może być wykorzystane do blokowania kandydatur polityków opozycji bez należytego procesu prawnego" – napisano.