Doda wystąpiła na opolskiej scenie podczas pierwszego dnia festiwalu. Jej koncert bez dwóch zdań był wielkim show. W pewnym momencie jednak doszło do wpadki. Rabczewska miała problem ze strojem.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jubileuszowy 60. Krajowy Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu zaczął się w piątkowy wieczór. Na początek odbył się koncert "Od Opola do Opola". Drugą część wydarzenia, podczas której wystąpili debiutanci, otworzyła Doda.
Co działo się podczas występu Dody w Opolu?
Spektakularne wejście artystki nastąpiło tuż po krótkim układzie sporej grupy tancerzy, którzy zatańczyli do "Nie daj się". Gwiazda pojawiła się na scenie opolskiego amfiteatru w krótkiej czarnej sukience. Chwilę później przebrała się w srebrny strój anioła ze skrzydłami.
Jednak ta okazała kreacja sprawiła Dodzie kłopot na scenie. W zapięciu paska musiał pomóc jej tancerz z grupy Volt. Na szczęście udało się wyjść z tej sytuacji obronną ręką.
– Aniołku jak tu już jesteś, zapnij mi proszę ten paseczek – zwróciła się do tancerza, który stał obok. Mężczyzna jednak nie mógł "zlokalizować", gdzie jest zapięcie. – Masz go? Nie masz go? To w takim razie musimy zawołać mojego menadżera – padło ze sceny z ust Dody.
Po chwili jednak powiedziała: – O widzisz, tu jest – wskazując na pasek. I podziękowała tancerzowi.
W czasie koncertu Doda wykonała takie utwory jak "Melodia ta", "Wodospady", "Zatańczę w piekle z aniołami" i "Pewnie już wiesz". W przerwach między wejściami DJ Gromee przygotował remiks z kawałkami Rabczewskiej: "Riotka", "High Life", "Dwie bajki" i "Znak pokoju".
Zanim Doda weszła na scenę w Opolu wybuchła afera
Przygotowania Dody do występu na 60. Krajowym Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolunie przebiegały bezproblemowo. W relacji na Instagramie w poniedziałek (5 maja), wokalistka opowiedziała o nieprzyjemnym incydencie, który miał miejsce podczas nagrywania wizualizacji do koncertu.
– To jest po prostu koniec... Jestem tak roztrzęsiona, że to jest po prostu koniec – powiedziała zapłakana Doda.
– Skończyliśmy nagrywać wizualizacje do Opola z okropną atmosferą... Reżyser przyszedł ani dzień dobry, ani pocałuj mnie w d***ę, od początku był negatywnie nastawiony. Nie wiem, czy ja zrobię to Opole... – oznajmiła Rabczewska ze ściśniętym gardłem.
Z relacji artystki wynikało, że mężczyzna miał zachowywać się bardzo niekulturalnie. Z jego ust miała usłyszeć wiele nieprzyjemnych słów i przekleństw. Doda zaznaczyła, że w swojej karierze miała już takie sytuacje i musiała mierzyć się z "pastwieniem psychicznym".
– Od początku negatywnie nastawiony. Mówi do mnie: Wypier*alaj. Odpie*dol się, rób sobie sama festiwal. (...) Ja tego nie przeżyję. Nie mogę w takich warunkach pracować – mówiła rozedrgana.
Zasugerowała, że reżyser mógł nawet podburzyć całą ekipę przeciwko niej. Piosenkarka wyraziła chęć wystąpienia na festiwalu, choć podkreśliła, że trudno jest pracować w takiej atmosferze.
– Wszyscy dostali wiadomość, zostali sami operatorzy, którzy pomagali mi skończyć wizualizacje. Nagrałam wszystko przez godzinę. Reszta po prostu zeszła z planu i mnie zostawiła po jego wiadomości. Bardzo chcę zrobić ten festiwal, przygotowaliśmy się wszyscy, na maksa. Bardzo mi na tym zależy, ale nie da się w takiej atmosferze po prostu – przyznała.
Szybka reakcja reżysera i działania szefów TVP
Wyglądało na to, że pracownicy TVP chcieli szybko "ugasić pożar", bo na instagramowym profilu stacji po chwili pojawiło się oświadczenie, które wystosował reżyser, który sprawił przykrość Rabczewskiej.
"Jest mi bardzo przykro, że poniosły mnie emocje podczas pracy przy jednym z twoich najważniejszych recitali na Krajowym Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu. Będzie to bardzo dobry show, a cała sytuacja nie powinna mieć miejsca. Tylko pozytywne emocje. Przepraszam" – zwrócił się do wokalistki Mikołaj Dobrowolski.
Szefostwo stacji jednak podjęło radykalne kroki. Ostatecznie pracownik TVP został odsunięty od recitalu Dody. Show wyreżyserowała Beata Szymańska. Panie wcześniej pracowały ze sobą przy okazji "Szansy na sukces".
Doda o następstwach nieprzyjemniej sytuacji z reżyserem TVP
Rabczewska dzień po tym, jak wydarzyła się nieprzyjemna sytuacja na próbie, przemówiła do fanów na InstaStory. Podziękowała im za wsparcie i słowa otuchy.
– Dostałam mnóstwo wiadomości też od moich znajomych z branży, od całej ekipy zawodowców z innych telewizji, ale też z TVP i to może wydawać się dla kogoś szokujące, ale naprawdę nie wszyscy, mimo że pracują w tej samej telewizji, aprobują takie zachowanie (reżysera - przyp. red.) tylko wręcz przeciwnie – podkreśliła.
– Pani dyrektor TVP zaskakująco szybko zareagowała i jej dezaprobata była bardzo konkretna. Mam zmienioną teraz osobę, która się ze mną kontaktuje, sprawuje opiekę nad całym moim show, który jest naprawdę wspaniałe. Pani reżyser nowa jest super, współpracowałyśmy razem już – oznajmiła.
– Takie zmiany zawsze są dekoncentrujące i rozbijające, ale uważam, że najważniejszy jest komfort pracy, spokój ekipy i mój – dodała.
W podsumowaniu zaznaczyła, że "nic nie jest ważniejsze od godności", a ona przez tę całą sytuację, była o krok od zrezygnowała z udziału w wydarzeniu: – Zrezygnowałabym z festiwalu w Opolu, gdyby nie stanowcza reakcja pani dyrektor i pewne zmiany, które zaszły. Nic nie jest ważniejsze od godności i szacunku do samego siebie.
W naTemat jestem dziennikarką i lubię pisać o show-biznesie. O tym, co nowego i zaskakującego dzieje się u polskich i zagranicznych gwiazd. Internetowe dramy, kontrowersyjne wypowiedzi, a także ciekawostki z życia codziennego znanych twarzy – śledzę je wszystkie i informuję o nich w swoich artykułach.