Tomasz Poręba odchodzi ze sztabu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości. Dotychczasowy szef kampanii poinformował o swojej dymisji za pośrednictwem Twittera. Decyzja poprzedzona była komentarzami na temat nieudanych działań wizerunkowych PiS. Czy kierunek się zmieni, tego na razie nie wiadomo, ale z pewnością zmieni się podejście. Zastąpić Porębę ma bowiem Joachim Brudziński.
Reklama.
Reklama.
Swoją dymisję Tomasz Poręba ogłosił na Twitterze. "Po głębokim namyśle, kierując się dobrem obozu, złożyłem wczoraj na ręce PJK (prezesa Jarosława Kaczyńskiego - red.) dymisję z funkcji szefa sztabu PiS. Mimo że nie została przyjęta, pozostaje ona dla mnie decyzją ostateczną. Dziś na tym stanowisku potrzebny jest ktoś z nową emocją i energią. Za którym stanie się murem" – czytamy we wpisie.
Krytyka dotycząca działań sztabu PiS przybiera na sile szczególnie. Najpierw fiaskiem okazały się "szumne" obietnice, w tym waloryzacja świadczenia 500 plus do 800 złotych oraz darmowe leki dla seniorów i dzieci. Nie pomogły także bezpłatne autostrady, które obiecał wprowadzić PiS.
Momentem kulminacyjnym, który dobitnie pokazał zły PR partii rządzącej, był ten, w którym do sieci wrzucono spot z kadrami muzeum w Auschwitz. PiS-owi zarzucano wówczas, że wykorzystuje do celów politycznych pamięć ofiar zbrodni hitlerowskiej, czemu sprzeciwiły się także same władze muzeum.
Onet podaje, że po odejściu Tomasza Poręby szefowanie sztabem ma zostać powierzone Joachimowi Brudzińskiemu. Portal podaje także, że istnieje możliwość, że Brudziński, który dziś jest europosłem, wróci do krajowej polityki i będzie kandydował do Sejmu. Ma to być wola Jarosława Kaczyńskiego, który pokłada w Brudzińskim spore nadzieje.
– Kaczyński był wściekły na Porębę za nieudolną kampanię i konflikty w sztabie. Brudziński ma twardą rękę, a w sztabie przyda się ktoś taki, żeby zapanować nad chaosem – mówi Onetowi "wpływowy polityk PiS". Nadzieje Kaczyńskiego mogą wiązać się z tym, że to Brudziński kierował poprzednimi, zwycięskim kampaniami PiS, w tym w wyborach do Sejmu w 2019 r. oraz w wyborach prezydenckich w 2020 r.
Brudziński ostatnią deską ratunku dla PiS?
Czy Brudziński pomoże PiS-owi i wymyśli dla partii nową, doskonałą tragedię, tego na razie nie wiadomo. Sama informacja, że to właśnie on ma pokierować sztabem, też jest w końcu na razie nieoficjalna. PiS-owi potrzebna jest jednak (nomen omen) dobra zmiana.
Sytuacja w Prawie i Sprawiedliwości na ostatniej prostej przed wyborami raczej nie jest wymarzona. Choć obóz rządzący wygrywa w sondażach, na samodzielną większość w Sejmie na razie nie ma szans. Nie ma też specjalnie z kim się pojednać. To z kolei bardzo prawdopodobny scenariusz w rządowej opozycji, która coraz częściej mówi jednym głosem.
Strategicznie dobrym ruchem była organizacja marszu 4 czerwca, która mimo dalszej niechęci do wspólnej listy dała Polakom szansę na to, że opozycja będzie mówiła jednym głosem. To z kolei może pozwolić zawiązać szeroką koalicję po wyborach.
W przypadku Prawa i Sprawiedliwości, na co wskazują sondaże, przejęcie rządów możliwe byłoby w zasadzie wyłącznie w momencie, w którym udałoby się zawiązać koalicję z Konfederacją.
Warto przy tym zauważyć, że poza religijnymi oraz ideologicznymi aspektami, politycznie Prawu i Sprawiedliwości daleko jest do poglądów Konfederacji. Partia rządząca opiera program wyborczy między innymi o rozbudowę programów socjalnych, a w czasie swoich rządów regularnie podnosiła podatki. Tymczasem jednym z flagowych haseł ugrupowania m.in. Mentzena i Bosaka jest minimalizacja lub całkowita likwidacja podatków.