Młynarska komentuje śmierć Polki w Grecji. "Festiwal nienawiści"
Kamil Frątczak
19 czerwca 2023, 12:21·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 19 czerwca 2023, 12:21
Paulina Młynarska w najnowszym wpisie na Instagramie postanowiła skomentować śmierć 27-letniej Anastazji Rubińskiej na greckiej wyspie Kos. Dziennikarka nie wierzy, że cała sytuacja stała się pretekstem do urządzenia sobie kolejnego "festiwalu nienawiści". Uderzyła w media i zaapelowała do internautów.
Reklama.
Reklama.
Na mokradłach w Grecji znaleziono worek na śmieci przykryty gałęziami. Odkrycia dokonano w trakcie poszukiwań27-letniej Anastazji Rubińskiej. Jak się okazało, w worku było nagie ciało Polki.
Wstępną przyczyną zgonu ma być uduszenie. Ciało 27-latki zostało zabezpieczone i przetransportowane do prosektorium na Rodos, gdzie zostanie przeprowadzona sekcja zwłok.
Śmierć 27-letniej Anastazji Rubińskiej. Młynarska skomentowała sprawę
Do tragedii odniosła się Paulina Młynarska. W swoim najnowszym wpisie na Instagramiedziennikarka oceniła, że dramat rodziny 27-latki stał się w Polsce pretekstem do urządzenia kolejnego "festiwalu nienawiści". Nie zabrakło także gorzkich słów pod adresem mediów.
Dziennikarka w swojej publikacji dobitnie zwróciła uwagę na to, że "ofiara nigdy nie jest winna swojej krzywdy". Zaapelowała do swoich obserwujących, by przypomnieli sobie pewne fakty "metodą zdartej płyty".
"To może sobie to powtórzymy jak w szkole. Metodą zdartej płyty. 1. Ofiara nigdy nie jest winna swojej krzywdy. 2. Winna jest osoba sprawcza. 3. Kolor skóry, wyznanie, ani kraj pochodzenia nie czynią mordercy, ani gwałciciela. Ogromne wyrazy współczucia dla bliskich Pani Anastazji" – podsumowała Paulina Młynarska.
Zaginięcie 27-letniej Anastazji Rubińskiej
Równo tydzień temu, w poniedziałek o 22:30 Anastazja Rubińska zadzwoniła do swojego partnera, a następnie poinformowała go, że jest pijana. Do hotelu, gdzie przebywała, miał zawieźć ją "przyjaciel".
Kobieta wysłała także partnerowi swoją lokalizację, by ten mógł ją odebrać. Na miejscu jednak nikogo nie było. Chwilę po 23:30 aplikacja miała wskazać, że kobieta znajduje się na ulicy Kiapoka w Tigaki, 5,5 km od lokalizacji, którą wysłała wcześniej. Od tego czasu telefon Polki pozostawał nieaktywny.
Wspomniane mokradła były przeczesywane, gdy tylko służby dotarły do miejsca, gdzie po raz ostatni był aktywny telefon 27-letniej Polki. Wówczas ustalono także, że kobieta udała się do domu nowo poznanego mężczyzny.
Na wyspie Kos stała się tragedia. Młoda kobieta z Polski straciła życie, wcześniej prawdopodobnie została zgwałcona. Ale na polskich grupach, które niby miały pomagać w poszukiwaniach, cierpienie i śmierć tej dziewczyny i jej rodziny to kolejna okazja żeby sobie urządzić festiwal nienawiści. Do kobiety, za to, że wyszła z domu, że piła alkohol w wolny wieczór, że po prostu sama ściągnęła na siebie swój los. I do wszystkich osób uchodźczych i imigranckich żyjących w Grecji i w Europie, bo media grzeją jak dzikie, narodowością domniemanych sprawców. Grzeją, bo liczą na rasistowskie wzmożenie.