Krocie kosztowałaby kampania, dzięki której polskie piwo poznałoby kilka milionów ludzi na całym świecie. Szczególnie, gdyby miałaby je im zachwalać gwiazda. Tymczasem kilka milionów fanów znanego z programu "Top Gear" brytyjskiego dziennikarza Jeremy'ego Clarksona właśnie poznaje piwo "Żywiec". Nadwiślański internet oszalał, ale czy polski trunek na pewno pija sam Clarkson...?
Gdy na świecie mówi się o dobrym piwie, zazwyczaj padają wówczas marki browarów niemieckich, czeskich, czasami amerykańskich. Polskie piwo o takiej promocji, jak Miller, Budweiser, czy jedno z około 5 tys. różnych typów piwa produkowanych w Niemczech mogło tylko marzyć. Być może do wczoraj. Bo za polskim "Żywcem" zdaje się przepadać jeden z największych gwiazdorów BBC, Jeremy Clarkson z "Top Gear".
Na Facebooku otaczanego kultem dziennikarza motoryzacyjnego w sobotni wieczór pojawiło się zdjęcie prezentujące puszkę popularnej polskiej marki podpisane "Na zdrowie!". Na facebookowy toast natychmiast odpowiedziało bardzo wielu fanów Clarksona. W ciągu kilku godzin zdjęcie zyskało kilka tysięcy polubień i setki komentarzy. Nie tylko Polaków.
Dla nadwiślańskiej marki to wspaniała promocja, bo fan page Jeremy'ego Clarksona śledzi kilkadziesiąt razy więcej osób, niż oficjalną stronę "Żywca". Zdjęcie na tablicy gwiazdora może zobaczyć nawet ponad 3 mln internautów, natomiast "Żywca" lubi na Facebooku "zaledwie" 80 tys. osób i to w większości z Polski.
Fajnie, ale...
Polskie internet pęka więc z dumy, a niektórzy już zastanawiają się, czy producent piwa przypadkiem nie zachęcił w jakiś sposób Jeremy'ego Clarksona do nie tak bardzo spontanicznego zareklamowania polskiego trunku. "Jeremy Clarkson i wczorajsze spontaniczne(?) promo polskiego brandu na jego 3,4 milionowym Fan Page. Warte niejednej kampanii" - spekulują na Facebooku eksperci z renomowanej agencji Get More Social.
Niewiele jednak na to wskazuje. Gdyby "Żywiec" wykosztował się na reklamę u popularnego dziennikarza BBC z pewnością szybko nie omieszkałby poinformować o jego wpisie także na swoich stronach. Tymczasem administratorzy piwnego fan page'u zorientowali się, że Clarkson zachwal ich dopiero w niedzielne popołudnie. Dość kiepski czas na reklamę piwa.
Być może ich entuzjazm ostudziło jeszcze jedno. Bo cały problem z Clarksonem i "Żywcem" polega na tym, że polskiego piwa wcale nie musiał polecać... Jeremy Clarkson. Najpopularniejsza poświęcona mu strona na Facebooku to bowiem jedynie fan club dziennikarza BBC, który w pracy przy produkcji kolejnych emocjonujących odcinków programu "Top Gera" z pewnością nie znalazłby czasu na osobiste prowadzenie aż tak dynamicznie działającej strony.