Mały, biedny Kubuś usiłował udowodnić, że "to złe kobiety były". Nieopatrznie wyszedł na małego, zakłamanego - no cóż - dośpiewajcie sobie w tym miejscu rzeczownik wedle uznania. Tak to już bywa, gdy osoba przepełniona empatią wyłącznie w stosunku do samej siebie zabiera się do podsumowań.
Reklama.
Reklama.
Empatyzowanie tylko z samym sobą to rzecz ze wszech miar ciekawa. Można na jej podstawie zdiagnozować np. narcystyczne zaburzenia osobowości albo niedojrzałość emocjonalną, ale w praktyce bywa całkiem zabawna.
Przykładowo możesz raz po raz zdradzać, krzywdzić i kłamać, ale zawsze okazuje się, że "miałeś swoje powody". A gdy już odpalisz najgłębsze pokłady auto-empatii, dochodzisz do wniosku, że właściwie to zostałeś sprowokowany.
Choć po publikacji wywiadu Żurnalisty uwaga mediów skoncentrowała się na rewelacjach o byłych partnerkach Rzeźniczaka, którymi hojnie szafował Kuba "nie opowiadam o życiu prywatnym", smaczków jest tu znacznie więcej. I to bynajmniej nie na temat Edyty Zając, Eweliny Taraszkiewicz i Magdaleny Stępień. Bo i to, w jaki sposób ktoś mówi o osobach, z którymi był kiedyś blisko, najwięcej mówi zazwyczaj o nim samym.
Ale od początku.
O Edycie Zając, która przez sześć lat była jego żoną, z rozmowy z Żurnalistą dowiadujemy się między innymi, że nie stworzyła mu domu - dużo pracowała, a do tego jedli głównie na mieście. To nie mogło się udać.
Rzeźniczak bohatersko przyznaje, że zdradzał ją wiele razy i że było to złe, żeby kilka minut później stwierdzić, że nie miał żadnych wyrzutów sumienia. Dlaczego nie miał? Rozkłada rączki - nie wie i już - "Spotykałem dziewczynę, z którą można iść do łóżka, to po prostu szedłem" - że zacytuję.
Jest jednak w Kubie i strona refleksyjna, bo po wyznaniu, że Edyta o zdradach "chyba wiedziała", mimo że nigdy o tym nie rozmawiali, bidulek stwierdza, że nie wyobraża sobie tego, że kobieta wie i nic z tym nie robi - to trochę tak, jak gdyby na to pozwalała, czyż nie?
Może i słabo tak zdradzać, ale spójrzcie tylko na nią - też nie jest bez winy. Niezły fikołek logiczny, ale to dopiero początek. Tyle niespodziewanie, co przede wszystkim niespójnie dla całej narracji, gdy Edyta Zając dowiaduje się, że Rzeźniczak ma kilkuletnie dziecko, od razu się z nim konfrontuje, po czym wyprowadza się z domu.
Honorowy jak Rzeźniczak
Kuba jest jednak mężczyzną ze wszech miar honorowym, bo i gdy w 2020 roku dochodzi do rozwodu, oddaje żonie mieszkanie, a nawet auto, które bohatersko będzie spłacał przez kolejne dwa lata (o czym wspomina nie bez bólu i dumy). "Wszyscy" mówią mu co prawda, że nie powinien tyle oddawać kobiecie, której ślubował miłość, wierność i uczciwość po grobową deskę. Może i ją zdradzał, lecz cóż, różne historie chodzą po ludziach.
Ale Kuba taką już jest osobą - dobrą i kochaną. Przykład: nawet kochance załatwił ciuchy na siłownię od jednej z firm sportowych. Miły gest. W przypadku piłkarza to trochę tak, jak gdyby pracownik korporacji chwalił się, że podarował dziewczynie notatnik, segregator, a nawet i długopis z logotypem firmy, w której pracuje.
Figura "wszystkich, którzy mówią, że...", pojawia się zresztą w rozmowie wielokrotnie. Tajemnicza zbiorowość zazwyczaj zachwala liczne przymioty naszego smutnego Casanovy. Że do rany przyłóż, że taki rodzinny, spokojny. Dobry chłopak był, wszystkim dzień dobry mówił.
Kubuś się poprawi, przysięga na Bozię
O związku z Edytą dowiadujemy się też, że nie byli szczególnie blisko. Tyle że wkrótce zeznania Kuby się plączą, bo i gdy nie wiedział, co zrobić będąc z kolejną partnerką - Magdaleną Stępień - o radę pytał właśnie byłej żony. Tej samej, której nigdy "nie mówił o swoich problemach".
Usiłujący się wybielić Rzeźniczak, przypadkowo zdradził jednak jeden, drobny szczegół, który umknął większości portali plotkarskich. Z jego opowieści wynika bowiem, że po tym, jak rozstał się z żoną, po cichu wrócili do siebie na jakiś czas.
Co musiał obiecać kobiecie, która odkryła, że jej mąż ma dziecko i to bynajmniej nie z nią? Można domyślać się, że poprawę rozumianą przede wszystkim jako wierność i koniec kłamstw.
I tu historia komplikuje się po raz kolejny, bo można wywnioskować z niej, że mniej więcej w tym samym czasie (wskazywałoby na to napomknięcie, że Edyta brała wówczas udział w przygotowaniach do "Tańca z gwiazdami") Kuba "jestem raczej wstydliwy w stosunku do kobiet" Rzeźniczak zaprasza na wspólny wyjazd w wiadomym celu dziewczynę, którą zna z Instagrama - i chodzi tu o Magdalenę Stępień.
Wkrótce zaczyna się lockdown, a Magda zostaje z Kubą w jego mieszkaniu w Płocku. Biedny znów działa ze szlachetnych pobudek - Stępień mieszka wówczas w rodzinnej Oleśnicy z mamą i ma problemy w pracy, on tylko stara się pomóc. W wywiadzie z Żurnalistą stwierdza nawet, że Stępień sama nie miała nic. Na szczęście są jeszcze rycerze na białych koniach.
Początkowo wydaje się, że Magda jest kobietą, jakiej potrzebował, czyli wnioskując z jego wypowiedzi - gotuje, sprząta, a że nie pracuje, cały swój czas może poświęcić jemu. Nie to, co ta cała Edyta, która tylko by wyjeżdżała.
Kobieta zazdrosna bez powodu
Może i zakochał się w Magdzie, ale tak naprawdę, to nie w niej, bo jego zdaniem nowa partnerka "udawała kogoś, kim nie jest". Kogo konkretnie - nie wiadomo. Wiadomo jednak, że bywała bardzo zazdrosna, co strasznie go męczyło.
Rzeczywiście, trudno dziwić się dziewczynie, której nowa, wielka miłość ma na koncie wielokrotne zdradzanie byłej żony, dziecko na tzw. boku, a ją samą poderwał jako "ładną laskę z insta".
Kuba zapewnia, że nie dawał Stępień absolutnie żadnych powodów do zazdrości. Ale Internet ma to do siebie, że pamięta. Nietrudno ustalić, że cztery miesiące po wspólnym lockdownie, paparazzi złapią Kubę w centrum Warszawy z inną kobietą.
Wywiad z Żurnalistą: to nie była żadna randka.
Zdjęcia z 2020 roku: Rzeźniczak całujący się z młodą blondynką, Rzeźniczak kładący rękę na jej pośladkach, Rzeźniczak obejmujący ją, jak gdyby znali się nie od dziś.
Mimo to, wkrótce wracają do siebie ze Stępień, chociaż z rozmowy wynika, że był z nią szczęśliwy tylko przez półtora miesiąca, a więc spory (jak na staż związku) kawałek wcześniej. Wkrótce decyduje się też mieć z tą zdemaskowaną już oszustką dziecko, bo jak wynika z wywiadu - znów chciał zrobić dla niej coś dobrego. Że się nie trzyma kupy? Zdaniem Kuby wręcz przeciwnie.
Co złego, to nie ja
Najbardziej rozgrzewającym dziś opinię publiczną wątkiem jest fakt, że matka córki Rzeźniczaka - prawniczka Ewelina Taraszkiewicz była, o ile wierzyć w to, co mówi Kuba, "dziewczyną na telefon".
Kobieta miała przyznać przed sądem, że gdy po raz pierwszy uprawiali seks, piłkarz zostawił jej post factum pieniądze. Rzeźniczak zaznaczył też, że gdy poznał Ewelinę w 2017 roku, a więc zaledwie pół roku po swoim ślubie (sic!), Edyta Zając była za granicą, jako że brała wtedy udział w programie "Agent".
Trudno odczytać intencje Rzeźniczaka w tym akurat komunikacie - czyżby nasz biedny, mały Kubuś czuł się przez tę złą kobietę samotny? A może był tak porządny, że nie chciał, żeby żona (która przecież o zdradach miała wiedzieć) się zorientowała? Jakkolwiek by nie było: co złego, to nie on.
Tyle że znajomość z Taraszkiewicz nie kończy się bynajmniej po powrocie Zając do Polski. Kuba wchodzi bowiem w równoległy, trwający ponad pół roku związek z Eweliną (mówi o tym na początku wywiadu, żeby po kilkudziesięciu minutach podkreślać, że żadnego związku nigdy nie było). W każdym razie: nie zostawia jej już pieniędzy, spotykają się regularnie, choć w sekrecie.
Seks za komplement
Co może myśleć o tym wszystkim Ewelina? Rzeźniczak nie wie, ale rzuca lekko, że jeśli możesz z kimś uprawiać seks za darmo za to, że sprzedasz tej osobie kilka komplementów, to generalnie fajnie.
Czy mówił, że zostawi dla niej żonę? Nie może sobie przypomnieć, raczej nie. Czy mówił, że ją kocha? Tak, chyba mówił coś takiego. Ale idąc tokiem myślenia Kuby - dlaczego by nie wyznawać zakochanej w tobie dziewczynie miłości dla DARMOWEGO (cytuję) seksu. Tyle że sprawy się komplikują, gdy kochanka/dziewczyna zachodzi z Kubą w ciążę.
Tu Kuba "nie lubię prać brudów publicznie" Rzeźniczak wywala kolejny smaczek - Ewelina miała bez jego wiedzy odstawić tabletki antykoncepcyjne. Zabawne, że chwilę wcześniej Kuba wspomina, że seks bez prezerwatywy z "dziewczyną na telefon" może być bardzo niebezpieczny. Dziwne, że dbający o zdrowie sportowiec, który gra w pierwszoligowym klubie, decyduje się na coś takiego.
Można się tylko domyślać, że Ewelina zaliczyła mocne zderzenie ze ścianą, gdy jej wspaniały Kuba (nawet w wydanej w zeszłym roku książce napisała, że nie może powiedzieć o nim złego słowa) podjął temat aborcji, do czego sam (sic!) przyznał się u Żurnalisty.
Tylko dzieci żal (choć nie Kubie)
W każdym razie na ciąży, której nie chce pozbyć się Ewelina, ich romans/związek się kończy. Bo przecież to on jest tu poszkodowanym. Kobiety? Dzieci? Ratuj się Kuba!
Jego córka Inez ma dziś sześć lat. Dzięki biednemu, małemu tatusiowi, będzie mogła przeczytać kiedyś, albo może dowiedzieć się w szkole, że: była wielkim błędem, jej mama świadczyła usługi seksualne za pieniądze, zaś ojciec nie mógł jej pokochać i nie chciał, żeby się urodziła. Ten wątek jest chyba najobrzydliwszym, na co mógł zdobyć się Rzeźniczak.
O Inez nie powie nawet, że szkoda, że wychowuje się bez ojca, ale tylko tyle, że nie wie, dlaczego wydawało mu się, że zdoła ukryć fakt, że został ojcem przed żoną.
Rzeźniczak nawet nie tyle ma to wszystko gdzieś, co traktuje swoją własną córkę jak przedmiot. Rzuca bez żadnych emocji, że pewnie niebawem zostaną mu ograniczone prawa rodzicielskie, rzecz jasna żali się, ile to pieniędzy nie płaci na małą (rzucając konkretne kwoty).
Dziwi go nawet pytanie ewidentnie skumplowanego z nim Żurnalisty o to, czy zadzwonił do Inez na Dzień Dziecka. Po co miałby to robić, i co powiedzieć, skoro nie rozmawiał z nią pół roku?
Całkiem, jak gdyby to w gestii 6-latki było utrzymywanie kontaktu z własnym ojcem. Kuba ma dwie lewe rączki, dobrze, że nóżki działają, bo piłkę kocha widać bardziej niż własne dzieci.
To, co najbardziej razi w tej rozmowie brzmiącej, jak gdyby panowie wcześniej umówili się na konkretny przekaz, to fakt, że Kuba uważa się za osobę wspaniałomyślną. Narrację o sobie zmienia wyłącznie, gdy wie już, że został złapany za tzw. rękę. Tylko wtedy wypada przeprosić, pokajać się, rozpłakać.
Całkiem ciekawy jest też wątek wieszania psów na Magdzie Stępień i Ewelinie Taraszkiewicz, które dziś się przyjaźnią, przy jednoczesnym wynoszeniu na ołtarze obecnej żony - Pauliny Nowickiej. Matki Boskiej dobroci i ciepła, z którą związał się kilka dni po porzuceniu ciężarnej Magdy.
No ale przecież Kuba był w porządku, przecież najpierw zostawił, a potem się zakochał, czyż nie? Przynajmniej on tak twierdzi, bo już wersja Magdaleny Stępień jest inna.
Podobnie, jak w przypadku kolegów po fachu w byciu małymi, zakłamanymi (rzeczownik - jak wyżej - do dyspozycji szanownych czytelników) - Antka Królikowskiego i Sebastiana Fabijańskiego, Rzeźniczak za każdym razem, gdy tylko zabiera głos, zjeżdża kilka pięter poniżej dna.
Cóż, gdy współczuje się tylko sobie, trudno dostrzec, że nie jest się żadną ofiarą, ale anty-bohaterem.