Poukładane życie, brak większych stresów i przewidywalność – to dla wielu osób wyznaczniki szczęśliwego życia. Są to jednak hamulce, które nie pozwalają nam się rozwijać. Lęk przed zmianą zabija naszą kreatywność i potrafi wpędzić w depresję.
Ludzie dążą do zapewnienia stabilizacji sobie i swoim bliskim. Przy rosnącym bezrobociu, jednym z największych zagrożeń naszej strefy komfortu wydaje się być dzisiaj utrata pracy. Nasze kredyty, wydatki i zobowiązania rodzinne sprawiają, że nie możemy sobie na to pozwolić. Takie myślenie, choć zrozumiałe i naturalne sprawia, że unikamy wszelkich zmian.
Zuza z Krakowa też tak myślała. Jej życie przebiegało jak w scenariuszu. Po zakończeniu studiów rozpoczęła pracę w jednej z krakowskich agencji PR. Pół roku wystarczyło, aby dostała etat. Jej kariera zapowiadała się obiecująco. Czuła się doceniana i spokojna o swoją pozycje w firmie.
Blisko dwa lata w firmie minęły bez większych wzlotów czy upadków. – Nie miałam wcześniej innej pracy. Właśnie tak wyobrażałam sobie swój "rozwój" – wspomina. Jak twierdzi, była to ciepła i bezpieczna posadka. – Stała praca, osiem godzin dziennie. Miałam "wolną głowę" i nie zabierałam pracy do domu. Po godz. 17 mogłam robić wszystko, co chcę. Do czasu – mówi Zuza.
– Każdy z nas kocha najbardziej swoją strefę komfortu – uważa coach Joanna Jagielska. Jej zdaniem, zarówno w pracy, w związkach czy całym, szeroko rozumianym życiu osobistym, najważniejsza jest dla nas stabilizacja. Dla niektórych osób, nawet najmniejsza zmiana w życiu, choćby koloru krawata, wiąże się ze stresem, a w przypadku radykalnej zmiany, jaką jest utrata pracy, z przerażeniem.
Według ekspertki od coachingu, szefowie są bardziej świadomi konieczności zmian, niż pracownicy. – Wiele osób świadomie wprowadza konflikty w firmie, bo ten najczęściej powoduje zmiany. Te zaś sprawiają, że jesteśmy bardziej kreatywni, otwarci i elastyczni. Zmiana to najlepsza rzecz, jaka może nam się zdarzyć – zapewnia Joanna Jagielska.
Koniec sielanki.
Początkująca pracownica branży PR poczuła się zbyt pewnie. Po blisko dwóch latach między nią a szefem doszło do konfliktu. – Straciłam pracę z dnia na dzień – wspomina Zuza, której nie udało się zatrzymać posady. Była bardzo zaskoczona i zupełnie nie gotowa na takich scenariusz wydarzeń. – Moja sytuacja życiowa była "średnia". Właśnie wynajęłam mieszkanie, musiałam mieć na opłaty i wszystko się skomplikowało.
Zuza czuła się zagubiona i nie gotowa na to, co ja spotkało. Nie przewidywała zmian w swoim życiu, a przynajmniej nie w takim momencie i nie w taki sposób. – Praca którą straciłam do pewnego momentu dawała mi poczucie, że się rozwijam. Później już mniej, ale nie przeszkadzało mi to. Robiłam to, co mi kazał szef – wspomina.
Przez długi czas były w niej skrajne emocje. Z jednej strony chciała szukać pracy w zawodzie, którego się nauczyła i miała dwa lata doświadczenia, z drugiej czuła, że może robić wszystko. Zaczęła brać dorywczo różne zlecenia, aby coś zaczęło dziać się w jej życiu. Nie wiedziała do końca, co chce robić, więc pozwoliła, aby samo życie pchnęło ją w dowolnym kierunku. Tak też się stało.
Zuza postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Przeglądała ogłoszenia, wysyłała swoje CV do różnych firm i agencji PR. Stopniowo zdobywała coraz więcej klientów. Po kilku miesiącach założyła własną działalność, gdyż zleceń z tygodnia na tydzień przybywało. Miała też coraz więcej znajomości, które zaczynały procentować. – Jeden z klientów polecił mnie pewnej krakowskiej firmie i poszłam na rozmowę. Dostałam pracę – wspomina.
Życie nabrało tempa
Przymusowa zmiana w życiu Zuzy sprawiła, że opuściła strefę komfortu, a jej oczekiwania rosły, podobnie jak liczba pomysłów, które pojawiały się w jej głowie. Jej życie nabrało barw. – Dziś zdecydowanie więcej energii poświęcam na organizowanie swojego życia. Szukam możliwości, staram się orientować, gdzie jest możliwość uzyskania ciekawych zleceń – zauważa Zuza.
Zdaniem Joanny Jagielskiej, wychodzenie ze strefy komfortu jest widoczne w 95 proc. sesji coachingowych. – Nie boimy się tego, że coś nam nie wyjdzie, a właśnie tego, że coś nam się uda. Myślimy sobie: "Co wtedy?" – mówi ekspertka. Jej zdaniem, Polacy są nieprzygotowani na sukces.
Rok po stracie pracy, Zuza zaczęła inaczej patrzeć na świat. – Wtedy stałam w miejscu. Teraz dużo więcej i szybciej się uczę. Mam też zdecydowanie więcej stresów i pewien rygor, który sama muszę sobie narzucić. Robię to nie z przymusu, a z chęci – zapewnia.
Zmiana, której Zuza tak bardzo się obawiała, bo zniszczyła jej poukładaną rzeczywistość, nadała tempa jej życiu. – To był solidny kopniak. Taki szok, który był mi potrzebny abym zrozumiała parę rzeczy. Teraz jestem swoim własnym pracodawcą i ustabilizowałam swoją pozycję jako freelancer. Poznałam mnóstwo ludzi, choć niektórzy z nich nauczyli mnie, że trzeba mieć twardy tyłek. Stałam się pewniejsza siebie, znacznie drożej też wyceniam swoje usługi w PR – mówi wyraźnie zadowolona z siebie Zuza.
Fear is a prison
Każdy z nas ma znajomych, którzy po utracie pracy rozwinęli skrzydła. Zuza zmieniła nie tylko pracę, miejsca w których bywa, ale nawet tapetę na komputerze. – Gdy przeanalizowałam sobie to, co się stało z moim życiu, ustawiłam sobie tapetę z napisem "Fear is a prison" – mówi wolna od swoich obaw "piarówka".
Kolejną "mądrością życiową", którą często słyszy Zuza, jest to, że "Kiedyś było lepiej, bo człowiek miał jedną pracę przez 40 lat". – Patrząc na to, jak pozytywnie zmieniło się moje życie, myślę, że każdy powinien co jakiś czas zmieniać pracę. I choć pakowanie swoich rzeczy do kartonu jest prawie tak trudne jak pożegnania, to w gruncie rzeczy zmiana pracy nie jest zła ani dla pracownika, ani dla firmy – podsumowuje Zuza.
Lęk przed zmianą to domena większości ludzi. Joanna Jagielska w rozmowie z naTemat przywołuje grupę nauczycieli, z którymi prowadziła zajęcia. – Karta praw nauczyciela to dla niech strefa komfortu i coś, co im się należy. Oni nawet nie biorą pod uwagę tego, że mogliby robić w życiu coś innego. A nie oszukujmy się. Większość nauczycieli wybrała pedagogikę, bo tam łatwiej się dostać, a nie dlatego, że są pasjonatami – twierdzi Jagielska, która namawia ich do poszukania szczęścia także w innych branżach.
Jak zmienić swoje życie?
Aby zmienić swoje należy przede wszystkim zadać sobie pytanie, czy jesteśmy szczęśliwi. Jeśli odpowiedz kieruje nas w stronę zmiany naszego życia, powinniśmy zacząć działać. Joanna Jagielska poleca technikę wizualizacji, która jej zdaniem jest niezwykle skuteczna. – Nasz mózg myśli obrazami. To one są zakodowane w naszym mózgu i motywują nas do zmian – zapewnia ekspertka.
Jej zdaniem, powinniśmy zamknąć oczy, odprężyć się i wyobrazić sobie siebie za pięć lat. To kim jesteśmy, co robimy, co mamy na sobie, nawet kolor koszuli. Powinniśmy zastanowić się, czy w naszej wizji jesteśmy zestresowani, czy szczęśliwi. Później należy też odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jest to miejsce, w którym obecnie się znajdujemy.
Zdaniem Joanny Jagielskiej nie powinniśmy obawiać się zmian choćby dlatego, że mało kto w Polsce pracuje w swoim zawodzie. Wyjątkiem są chyba jedynie lekarze. – Mamy nieograniczony zasób możliwości. Gdy już stracimy pracę, powinniśmy się przede wszystkim odprężyć i wyczyścić negatywne emocje. Niektórzy muszą się wypłakać, inni poćwiczyć na siłowni. Jest wiele możliwości – radzi Jagielska.
Reklama.
Joanna Jagielska
coach
Całe życie pracowałam w korporacjach. Pewnego dnia po konflikcie z moim szefem stwierdziłam, że ścieżka którą kroczyłam się dla mnie kończy. Nie miałam pojęcia, czym zająć się w życiu. Odniosłam wiele drobnych porażek. Myślałam, że już nic gorszego mi się nie przydarzy. Utrata pracy sprawia, że przestajemy szanować samych siebie. CZYTAJ WIĘCEJ
Joanna Jagielska
Coach
90 proc. z nas nie potrafi czytać ogłoszeń o pracę. Zakładamy, że pracodawca jest szczery. Tymczasem on często szuka takiego pracownika, jakiego nie ma na rynku. Musimy nauczyć się czytać między wierszami ogłoszeń o pracę.