Plany pomysłodawców lex Tusk były ambitne. 14 czerwca miała być znana pula nazwisk, z której mieli zostać wyłonieni członkowie komisji do zbadania wpływów rosyjskich. 17 września miał ukazać się raport wskazujący polityków, którzy ulegli podszeptom Putina. Jednak ustawa, która weszła w życie 31 maja, jest martwa. Bez żadnego trybu. – Tak, przeszkadza mi to – mówi jeden z posłów PiS, z którymi rozmawiał naTemat.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Po pierwsze, proszę pani, to nie jest żadne lex Tusk–oświadcza stanowczo inny parlamentarzysta Prawa i Sprawiedliwości, z którym rozmawiamy.
Formalnie ma rację, w ustawie próżno szukać tego określenia. To miano nadane jej przez dziennikarzy, którzy w ten sposób wskazali, co – a raczej kto – jest celem działania organu powołanego przez większość Zjednoczonej Prawicy.
Przypomnijmy: zgodnie z zamysłem autorów, członkowie komisji, którzy nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za swoje działania i mają dostęp do wszystkich tajnych informacji, oprócz tajemnicy spowiedzi, mieliby wskazywać osoby, które ich zdaniem uległy rosyjskim wpływom w latach 2007-2022, a w konsekwencji nakładać na nie zakaz sprawowania funkcji publicznych przez dziesięć lat. Jak znalazł w sytuacji, gdyby PiS przegrał wybory, a do władzy doszłaby demokratyczna opozycja na czele z Platformą.
W połączeniu z propagandą TVP, która do znudzenia pokazuje archiwalny filmik przedstawiający spacer Tuska z Putinem na molo, rozszyfrowanie, po co PiS-owi ta komisja, nie było zbyt skomplikowane. Jednak niektórzy politycy PiS, tak jak rozmówca naTemat, protestują przeciwko nazywaniu ustawy w ten sposób. Przecież chodzi tylko o prawdę.
Bez żadnego trybu
– Czy ustawa ws. badania rosyjskich wpływów nie jest dla was kłopotem, skoro jest martwa, bo nie zgłosiliście w terminie kandydatów do komisji? – pytamy więc w nieco inny sposób, starannie omijając drażliwy termin lex Tusk. Nasz informator wyraźnie się ożywia i sam dochodzi do lidera Platformy Obywatelskiej już w trzecim zdaniu.
– Nie, to nie jest dla nas żaden kłopot. Ta komisja powstanie i będzie działać. Widzimy w filmach "Reset" jak wyglądało rządzenie Donalda Tuska – mówi naTemat poseł PiS, odnosząc się do materiałów byłego rzecznika PiS w Sopocie, a dziś pracownika TVP, Michała Rachonia.
Następnie polityk dowodzi, że za kształt polityki zagranicznej odpowiada prezydent, którym na początku rządów Donalda Tuska był Lech Kaczyński, tymczasem premier Tusk prowadził działania, które nie zawsze odzwierciedlały stanowisko głowy państwa, a to, jak ocenia, osłabiało Polskę. - No tak, jest jeszcze MSZ – myśli na głos – ale ministerstwo spraw zagranicznych powinno prowadzić politykę uzgodnioną z prezydentem – mówi poseł PiS.
Pytamy go więc, co sądzi o tym, że PiS najpierw przegłosował ustawę, a gdy weszła w życie, po prostu ją ignoruje, tak jakby jej nie było. A przecież jest, bo została opublikowana w Dzienniku Ustaw. - Czekamy, aż z Senatu wróci nowelizacja prezydenta – mówi poseł partii rządzącej, nawiązując do projektu, który 2 czerwca złożył Andrzej Duda, mimo że kilkadziesiąt godzin wcześniej podpisał się pod ustawą Zjednoczonej Prawicy. Prezydent chce między innymi, by członkami komisji nie mogli być parlamentarzyści.
Na naszą uwagę, że nie ma znaczenia, na co czeka PiS, bo ustawa jest ustawą, a prawo prawem, więc kandydaci do komisji powinni być zgłoszeni do 14 czerwca, poseł PiS ucina: - Wtedy byłby krzyk, że politycy uzurpują sobie coś, co do nich nie należy.
W podobnym duchu kilka tygodni temu wypowiedział się sekretarz generalny PiS Krzysztof Sobolewski.
- Powołanie członków komisji w tym momencie mogłoby doprowadzić do prób podważania każdej decyzji wydanej w przyszłości przez komisję. Nie chcemy tu żadnych niejasności i zarzutów – powiedział Polskiej Agencji Prasowej. Nie podał jednak podstawy prawnej do zignorowania ustawy.
Nie podała jej także kilka dni temu marszałek Sejmu Elżbieta Witek, która na pytanie o powody, dla których PiS narusza własną ustawę, pokazała Justynie Dobrosz-Oracz plecy i stwierdziła: – Niech pani nie zadaje pytań, na które nie ma odpowiedzi.
Pytamy posła, który zachwala "Reset", czy nie żałuje, że nieistniejąca jeszcze komisja już ma opóźnienie. Wszak miała opublikować raport 17 września, na miesiąc przed wyborami. – To media wymyśliły, że chcemy zdążyć przed wyborami. Chodzi o to, by małymi krokami dochodzić do prawdy – tłumaczy. Na argument, że to sam PiS wymyślił termin 17 września, poseł odpowiada: – Ale były zastrzeżenia w Polsce i za granicą (wskazywano niezgodność ustawy z Konstytucją RP – red.). W polityce trzeba być dynamicznym – puentuje.
"Nie zgłosiliśmy kandydatów? Aha..."
Cytowany na wstępie inny poseł PiS przyznaje, że przeszkadza mu sytuacja, w której większość sejmowa przegłosowuje ustawę, a następnie sama się do niej nie stosuje.
– Komisja powinna być jednak powołana niezależnie od tego, czy uderzy w polityków PiS, czy PO – mówi parlamentarzysta. Sam, jak zaznacza, reprezentuje Polaków, a do swojej przynależności partyjnej się nie przywiązuje.
- Może i dobrze, że komisja ma obsuwę? Teraz jej działania byłyby zafałszowane przez emocje wyborcze. Lepiej zająć się tym po wyborach. Każda osoba współpracująca z Rosją powinna być napiętnowana – podkreśla poseł PiS.
Na pytanie, czy sam rozważał wejście w skład komisji, odpowiada błyskawicznie. – Nie spełniam wymagań – mówi. Tyle że zgodnie z ustawą PiS nie ma żadnych wymagań, które muszą spełniać członkowie komisji. – Mam na myśli to, że nie byłbym wartością dodaną. Z pewnością znajdą się jednak osoby, które będą lepiej przygotowane merytorycznie – tłumaczy.
Kolejny poseł PiS, z którym rozmawiamy, jest zaskoczony pytaniem o lex Tusk. - Nie mam wiedzy, co się dzieje z tą komisją. Nie zgłosiliśmy kandydatów? Aha... Nie umiem się w żaden sposób do tego odnieść – mówi polityk. Następnie przeprasza, że jest tak kiepskim źródłem informacji. - Wie pani, ja się teraz skupiam na pracy w regionie. Musiałaby pani zapytać górę. My z kolegami nawet prywatnie o tej komisji nie rozmawiamy – mówi poseł PiS.
Ustawa – zombie
O to, w jakim trybie władza może ignorować prawo, które sama przegłosowała, pytamy prof. Mikołaja Małeckiego, karnistę z Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Nie ma takiego trybu. Przyzwyczailiśmy się, że działają bez żadnego trybu. Rządzący naruszają ustawę, którą sami przyjęli. Przecież oni sami zapisali w niej bardzo krótkie terminy, których, jak się okazało, nie dotrzymali. To parodia Sejmu i prawa – ocenia prof. Małecki.
Rozmówca naTemat dodaje, że nowe prawo to ustawa – zombie. Obowiązuje, choć nie ma już możliwości, by jej przestrzegać. Kandydaci do komisji lex Tusk mieli być bowiem zgłoszeni w ciągu dwóch tygodni od wejścia ustawy w życie 31 maja. W połowie czerwca czas minął. PiS nie może już zgłosić swoich kandydatów, nawet gdyby chciał.
- To nie ma nic wspólnego z poważnym traktowaniem państwa, procesu legislacyjnego, czy wreszcie samej kwestii rosyjskich wpływów. Jeśli sprawa była tak paląca, o czym wcześniej zapewniali rządzący, to skąd ta zwłoka? Jest jasne, że większość chciała wykorzystać Sejm jako narzędzie kampanii wyborczej – mówi prof. Małecki.
Ekspert przypomina, że w sytuacji, gdy prezydent Andrzej Duda podpisał niekonstytucyjną ustawę, do dyspozycji zostały już tylko złe i jeszcze gorsze rozwiązania. – W sumie dobrze, że PiS potknął się o własne nogi. Ta ustawa jest niekonstytucyjna w wielu aspektach. Jednak nowelizacja prezydenta też łamie Konstytucję, choćby przyznając immunitet członkom komisji, którzy mogą całkowicie bezkarnie pomawiać niewinnych ludzi o współpracę z Rosją, a także ujawniać tajemnice państwowe – opisuje prawnik.
Prof. Mikołaj Małecki podkreśla, że nowelizacja prezydenta pozwoli wyznaczyć nowe terminy ws. komisji, a więc tchnie życie w ustawę – zombie, jednak tylko pudruje podstawowy problem: ustawa o powołująca komisję ds. badania rosyjskich wpływów łamie Konstytucję RP. Z powodzeniem – i zgodnie z prawem – mogłaby je zbadać po prostu komisja
śledcza. A od ścigania sprawców przestępstwa jest niezależna prokuratura i sądy.