Kanclerz Niemiec Olaf Scholz przypomniał w czwartek rocznicę zamachu na Adolfa Hitlera, którego dokonał w 1944 roku Claus von Stauffenberg. Treść wpisu Scholza oburzyła wiele osób, bo polityk jako obrońcę demokracji przedstawił bowiem nazistę, który uważał Polaków i Żydów za podludzi.
Reklama.
Reklama.
Kontrowersyjny wpis Scholza w rocznicę zamachu na Hitlera
W czwartek minęła 79. rocznica nieudanego zamachu na Adolfa Hitlera w Wilczym Szańcu, położonym koło Kętrzyna na Mazurach. Tylko przypadek sprawił, że Hitler przeżył wybuch bomby podłożonej przez jednego z oficerów sztabowych, pułkownika Clausa von Stauffenberga.
Przy tej okazji kanclerz Niemiec Olaf Scholz opublikował w mediach społecznościowych wpis upamiętniający zamach. "Przeszło to do historii jako powstanie sumienia: zamach na Hitlera dokonany przez Stauffenberga i jego zwolenników 20 lipca 1944 r. Rocznica przypomina nam: ochrona naszej wolności i demokracji jest i pozostanie ważnym zadaniem" – napisał na Twitterze Scholz.
Wtórował mu kanclerz Austrii Karl Nehammer, który dodał, że zamach z 1944 roku stał się "symbolem niemieckiego oporu wobec panowania terroru". "Walka z dyktaturami nigdy nie jest daremna. Demokracja, wolność i rządy prawa muszą być zawsze chronione i bronione" – stwierdził
Polacy oburzeni słowami Scholza
Język, jakiego Scholz użył do opisania Stauffenberga, spotkał się jednak z lawiną krytyki ze strony polskich komentatorów. Wiceminister spraw zagranicznych Arkadiusz Mularczyk odpowiedział Scholzowi po angielsku, przypominając, że zamachowiec wciąż był nazistą, który "popierał zabijanie Żydów, niemiecką inwazję na Polskę i zabijanie Polaków".
"Stauffenberg nie walczył o demokrację ani o wolność, zwłaszcza o Polaków czy Żydów. Próby pokazania go jako walczącego o demokrację czy wolność to czysty rewizjonizm" – dodał Mularczyk.
Wtóruje mu europoseł PiS Bogdan Rzońca, który stwierdza, że "ten sam Stauffenberg w listach do żony Polaków określał mianem 'niewiarygodnego motłochu, narodu potrzebującego batoga'".
Przeciwko słowom Scholza protestuje też dziennikarz "Wprost" Marcin Makowski. "Nazistowski antysemita, który uważał Polaków za podludzi, a zamachu na Hitlera dokonał tylko dlatego, że nie chciał porażki Niemiec na froncie, wybielany przez kanclerza Niemiec jako bojownik o demokrację. Zostawmy na boku politykę, to po prostu ahistoryczne, wierutne kłamstwo" – napisał.