W dobie mediów społecznościowych i coachów bombardujących nas ideologią sukcesu łatwo uwierzyć, że coś jest z nami nie tak, jeśli nasze życie nie przypomina pasma osiągnięć pozbawionego porażek. Na szczęście z pomocą przychodzi nam kino – oto siedem filmów o kobietach-przegrywach, z którymi jednak może zidentyfikować się każdy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ingrid opuszcza szpital psychiatryczny, w którym przebywała ze względu na niezdrową fiksację na punkcie byłej koleżanki. Młoda kobieta znajduje sobie jednak nowy obiekt obsesji – prowadzącą pozornie idealne życie influencerkę, dla której Ingrid przeprowadza się do Los Angeles.
"Ingrid wyrusza na Zachód" to komediodramat (momentami dość czarny) o patologicznej potrzebie akceptacji społecznej za wszelką cenę przy jednoczesnym całkowitym braku pewności siebie i zrozumienia, kim naprawdę się jest. To także pstryczek w nos dla powierzchownego blichtru social mediowych influencerów.
Chociaż film nie porywa się na szczególnie głębokie czy rewolucyjne refleksje, warto obejrzeć go ze względu na walory rozrywkowe. To także pozycja obowiązkowa dla fanów Audrey Plazy ("Parks and Recreation", "Biały Lotos") oraz Elizabeth Olsen ("Miłość i śmierć", "Doktor Strange w multiwersum obłędu").
Kobieta na skraju dojrzałości, reż. Jason Reitman (2011)
"Kobieta na skraju dojrzałości" opowiada o młodej rozwódce, która ma dość niecodzienny plan na naprawę swojego życia. Mavis wraca do rodzinnej miejscowości i próbuje rozkochać w sobie na nowo byłego chłopaka, który niestety dla niej ma już żonę i dziecko.
Twórcami filmu są reżyser Jason Reitman oraz scenarzystka Diablo Cody, czyli duet odpowiedzialny za takie tytuły, jak "Juno", "Wszystkie wcielenia Tary" oraz "Tully" (również z Theron w roli głównej). Jeśli lubicie to słodko-gorzkie poczucie humoru, komediodramat z 2011 roku również powinien wam się spodobać.
Produkcję warto obejrzeć również dla rewelacyjnej w głównej roli Charlize Theron. Zdaniem niektórych to właśnie ta kreacja, a nie ta z "Monstera", za którego została nagrodzona Oscarem, powinna uchodzić za jej najlepszą.
Ghost World, reż. Terry Zwigoff (2001)
"Ghost World" to adaptacja komiksu Daniela Clowesa w reżyserii Terry'ego Zwigoffa ("Akademia tajemniczych sztuk pięknych", "Zły Mikołaj"), w której w głównych rolach wystąpili Scarlett Johansson oraz Thora Birch.
Dwie przyjaciółki Enid i Rebecca kończą szkołę średnią. Chcą wyrwać się z nudnego małego miasteczka i zacząć wspólnie wynajmować mieszkanie. Niestety plany to jedno, a rzeczywistość drugie, więc młode kobiety natrafiają na swojej drodze na mnóstwo przeciwności losu.
Film o Zwigoffa o trudach wchodzenia w dorosłość niezwykle zarezonował z publicznością, dzięki czemu w niektórych kręgach ma status kultowy. "Ghost World" nie tylko otrzymało sporo nagród dedykowanych kinu niezależnemu, ale także otrzymało nominacje do Oscara oraz do Złotych Globów.
Wszystko wszędzie naraz, reż. Dan Kwan, Daniel Scheinert (2022)
"Wszystko wszędzie naraz" to jeden z najgłośniejszych filmów ubiegłego roku i myślę, że nie byłoby znaczną przesadą nazwanie go także "filmem roku", gdyż zdobył siedem Oscarów, dwa Złote Globy oraz świetnie poradził sobie w box office'ie.
Evelyn (Michelle Yeoh) zostaje wciągnięta w międzywymiarową podróż, dzięki której może przekonać się na własnej skórze, jak wygląda jej życie w alternatywnych rzeczywistościach. Głównym zadaniem kobiety będzie jednak ocalenie rodziny przed przemieszczającymi się pomiędzy wymiarami demonami.
W całym szaleństwie, jakim jest film Dana Kwana i Daniela Scheinerta, zapomina się, że punktem wyjścia tego wszystkiego jest bohaterka, która nie czuje się szczęśliwa, prowadząc lokalną pralnię z mężem, jednak ostatecznie dochodzi do wniosku, że to właśnie proste życie czyni ją najszczęśliwszą.
Żyć własnym życiem, reż. Jean-Luc Godard (1962)
"Żyć własnym życiem" to jeden z najsłynniejszych filmów legendarnego francuskiego reżysera Jean-Luca Godarda, który zmarł w ubiegłym roku. W główną bohaterkę wciela się natomiast jego muza, czyli nieodżałowana Anna Karina.
Nana jest znudzona wszystkim: swoim partnerem, dzieckiem oraz pracą, w której niewiele zarabia. Pewnego razu, gdy po wyjściu z kina ktoś proponuje jej seks za pieniądze, przyjmuje propozycje. Wkrótce to zajęcie zaczyna być głównym źródłem jej utrzymania, a zerwanie z nim niestety nie jest takie proste.
Dramat Godarda z 1962 roku to klasyka Francuskiej Nowej Fali, która została nagrodzona dwoma statuetkami na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji. Zdaniem wielu osób Mia (Uma Thurman) z "Pulp Fiction"Quentina Tarantino to bohaterka, która koresponduje z protagonistką filmu Godarda.
Frances Ha, reż. Noah Baumbach (2012)
Zanim Greta Gerwig stała się jedną z najsłynniejszych reżyserek takich filmów jak "Lady Bird", "Małe kobietki" czy ostatniej "Barbie", która rozbiła bank, stworzyła kultową postać w filmie swojego partnera Noahy Baumbacha.
Tytułowa "Frances Ha" to dwudziestoparolatka, która wciąż nie wie, co zrobić ze swoim życiem. Niby jest tancerką, ale tak naprawdę ma milion pomysłów na minutę. Kiedy przychodzi jednak do ich realizacji, zwykle nic nie idzie po jej myśli.
Warto dodać, że Gerwig nie tylko wcieliła się w główną bohaterkę, ale również była współautorką scenariusza. Po tym filmie Greta została okrzyknięta "Woodym Allenem w spódnicy", co jednak dziś ze względu na liczne oskarżenia wysunięte w stronę reżysera raczej nie zostałoby uznane za komplement...
Shiva Baby, reż. Emma Seligman (2020)
Danielle studiuje gender studies, czyli kierunek, który nie budzi szczególnego szacunku wśród jej żydowskiej rodziny. Podczas stypy musi się jednak skonfrontować nie tylko z "córkami koleżanki twojej mamy", studiującymi medycynę i prawo, ale również ze swoim sponsorem, który pojawia się na uroczystości pogrzebowej w towarzystwie swojej żony i dziecka...
"Shiva Baby" to komediodramat, ale nakręcony jak thriller, gdyż przez cały seans w napięciu trzyma nas przekonanie, że obserwowane na ekranie wydarzenia nieuchronnie doprowadzą do tragedii (choć nikt w filmie Emmy Seligman nie pada na trupem).
Film nie byłby taki sam, gdyby w główną bohaterkę nie wcielała się rewelacyjna Rachel Sennott. Możecie ją kojarzyć ze świetnego slashera "Bodies Bodies Bodies" oraz już nie tak genialnego "Idola". Sennott gra także w nowej komedii Seligman, czyli "Bottoms".
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.