Zajmują się jej wyglądem, pochodzeniem, płcią. Wątpią, czy jest Polką i grzmią o ustawce. Przez aborcję Joanna z Krakowa od wielu dni jest na celowniku prawicy. – Nie przyszłoby mi przez myśl, że można sięgać po tak niskie środki – przyznała kilka dni temu. Nikomu by nie przyszło. – Wszystkie te działania, mimo że wydają się chaotyczne, jednak mają jeden cel – zdyskredytować ją w oczach kobiet i społeczeństwa – komentuje szefowa Federy. Tak sprawa Joanny pokazała, do jakich chwytów można się posunąć, by zniszczyć kobietę.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Joanna z Krakowa od kilku dni jest na celowniku prawicy. Komentowany jest jej wygląd. Jej emocje. Płeć, narodowość, pochodzenie, wszystko.
– Reakcje są kłamliwe i zmanipulowane. Nie można w ten sposób się zachowywać i używać argumentów poniżej pasa, brać pod uwagę historię zdrowia kobiety, jej pochodzenie, jej ubiór – komentuje Krystyna Kacpura, prezeska FEDERY Fundacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
Posłanka Monika Rosa: – To nie ma żadnego znaczenia, kim jest pani Joanna, skąd pochodzi, jakie ma wartości. Ponieważ każdy z nas ma prawo w państwie prawa domagać się szacunku i godności.
Jak z kobiety zrobić wariatkę? Ośmieszyć, kpić z wyglądu, wyciągnąć kompromitujące zdjęcia, pokazać skrajne emocje, że niby taka niestabilna i rozchwiana. Kpić, szydzić i obrzydzać. Klasyka i standard, która w przypadku Joanny z Krakowa na prawicy przybrała już monstrualne rozmiary.
– Ze wszystkich z nas starają się zrobić wariatki. Z dziewczyn, które występują na Czarnych Protestach, które mają kolczyki, czy ubierają się nie wedle wizji ubierania się kobiet według PiS. Każda z nas, która będzie odstawała od ich wzorca kobiecości, będzie po prostu zrobiona na wariatkę. Na kogoś, kto nie ma prawa funkcjonować w społeczeństwie. To jest straszne, ponieważ takie mechanizmy, oczywiście na o wiele większą skalę, były stosowane przez różne autorytaryzmy. Każdy, kto odstawał od społeczeństwa, był ośmieszany, wyszydzany, gnębiony, a ostatecznie stosowało się przemoc – reaguje Monika Rosa, posłanka KO, wiceprzewodnicząca Parlamentarnego Zespołu Praw Kobiet.
Dziś na oczach całej Polski może odczuwać to Joanna Parniewska. Bo tego, co od 18 lipca dzieje się pod jej adresem w sieci, nie sposób nie zauważyć.
– Sprawa niesie się w trendach na prawicowym Twitterze. To znaczy, że siła ludzi, którzy sieją nienawiść, jest ogromna. To jest ogromna skala. Myślę, że można by napisać niejedną pracę, jak mechanizm nienawiści rozkręcił się na podstawie jednej historii dramatu w szpitalu. I będzie jeszcze gorzej – uważa posłanka.
"Może nie jest Polką? A może nie jest kobietą?"
Odkąd sprawa Joanny z Krakowa ujrzała światło dzienne, atak goni atak i już dawno przekroczył granice. Już nie chodzi tylko o sam czyn aborcji i bulwersujące zachowanie służb. Na celowniku jest kobieta. Jej wygląd. Jej emocje. Płeć, narodowość, pochodzenie, wszystko.
"Ja mam z 'panią Joanną' jeszcze inny problem. Bo nie wiem, skąd się tak naprawdę wzięła. Bo na pewno nie z Krakowa" – kpi jedna z aktywnych, prawicowych, użytkowniczek Twittera. "Nie da się tego ustalić? Sam bym chętnie się dowiedział", "No właśnie 'pani Joanna' jakiś taki wschodni akcent ma" – podkręcają temat inni.
Każdego dnia w prawicowej sieci namnażają się teorie i podejrzenia, które nie mają żadnego związku ze sprawą. Na przykład, że pani Joanna ma nazwisko popularne na Białorusi. Że może nawet nie jest Polką. Że język polski nie jest jej naturalnym językiem, bo "nie ustrzega się błędów, zaciągnięć charakterystycznych dla wschodnich języków". A także, że w ogóle może nie być kobietą.
"Mam wątpliwości, czy to na pewno kobieta", "Czy Joanna to na pewno pani?", "Joanna czy Jan, wielu powątpiewa w płeć" – sieje ferment prawicowy Twitter. Znajdziecie tu nawet przeróbki jej zdjęć, zestawionych obok siebie – jako kobiety i jako mężczyzny. Analizy jabłka Adama. O kpiących komentarzach w rodzaju: "Nie chcę oceniać urody, ale coś jest tutaj nie tak" nie wspominając.
– Reakcje są kłamliwe i zmanipulowane. Nie można w ten sposób się zachowywać i używać argumentów poniżej pasa, brać pod uwagę historię zdrowia kobiety, jej pochodzenie, jej ubiór. To nie ma żadnego znaczenia. Tutaj chodzi o jedną sprawę. O to, że odebrano jej godność i obrzucono ją jeszcze niby oskarżeniami. Słowa aborcja i przestępstwo były wielokrotnie powtarzane. A teraz jeszcze bardziej starają się w to brnąć. Aż człowieka trzęsie – reaguje Krystyna Kacpura, prezeska FEDERY Fundacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
Uważa, że ci, co atakują panią Joannę, prawdopodobnie dostali polecenie, by atak poszedł w tę stronę.
– Wszystkie te działania, mimo że wydają się chaotyczne, jednak mają jeden cel – zdyskredytować ją w oczach kobiet i społeczeństwa. Pokazać, że to nie jest jedna z nas, tylko ktoś, kto ma określone, mocne poglądy, kto współpracuje z feministkami, jakby to było zabronione. A przede wszystkim starają się z niej zrobić osobę niestabilną emocjonalnie. Co nie ma absolutnie żadnego znaczenia. I nikogo nie upoważnia do takich zachowań – podkreśla.
"Zaszczują osobę za jej wygląd, za jej pochodzenie"
Każde publiczne pojawienie się Joanny z Krakowa wywołuje lawinę. Zwolennicy prawicy w całej sprawie widzą ustawkę, "operację kryptonim 'Pani Joanna', którą wykreowały antypolskie fejk szczujnie, aby przykryć film Reset", itp.
Ona sama musi widzieć, co się dzieje. Przyznała w rozmowie z TOK FM, że domyśla się, że jest ucieleśnieniem koszmarów skrajnej prawicy. – Nie przyszłoby mi przez myśl, że można sięgać po tak niskie środki – powiedziała.
Po środowym posiedzeniu Parlamentarnego Zespołu Praw Kobiet, w którym wzięła udział, prawicowe media skupiły się głównie na jej emocjach.
"Kobieta, która nie potrafiła utrzymać nerwów na wodzy i była wyraźnie roztrzęsiona, opowiadała w Warszawie o tym, jak dokonała aborcji" – komentował jeden z prawicowych portali. Kolejny: "Przez cały czas targały niezwykle silne emocje. Niekiedy zaczynała płakać, innym razem - uśmiechać się lub wręcz żartować" (...) W kolejnej części wypowiedzi emocje pani Joanny osiągnęły apogeum. Zaczęła mówić podniesionym głosem".
Portal braci Karnowski skwitował: "Nasuwa się pytanie, dlaczego część opozycji w dalszym ciągu żeruje na nieszczęściu kobiety, której emocje zmieniają się jak w kalejdoskopie i która najwyraźniej ma nieco zaburzony obraz siebie".
To samo w sieci.
– Pani Joanna ma pełne prawo do emocji. Po takich przeżyciach w szpitalu? Że ona w ogóle jest w stanie wyjść do mediów i opowiadać o tym, co ją spotkało? Trudno nie mieć tutaj emocji – reaguje Monika Rosa.
Podkreśla: – Żeby obrzydzić osobę, która przeżywa tragedię w związku z działalnością państwa PiS, żeby wybielić siebie, policję, działania prokuratury, żeby pisowcy mogli stanąć w świetle i powiedzieć "my tu jesteśmy bohaterami", sięgną po każde narzędzie. Zaszczują osobę za jej wygląd, za jej pochodzenie, prawdziwe czy fałszywe. Przypną jej wszystkie negatywne cechy, które mogą sobie wyobrazić. Starając się obrzydzić postać osoby publicznej tak, żeby wszyscy pomyśleli np.: Może to jakaś osoba, która leczy się psychicznie? A może ktoś inny?.
Co dla niej jest najgorsze w tych komentarzach?
– Myślę, że odbieranie pani Joannie prawa do godności, niezależnie od tego, kim jest. Ośmieszanie jej, wyszydzanie, nienawiść, pogarda. To właściwie może spotkać każdą z nas. To nie ma żadnego znaczenia, kim jest pani Joanna, skąd pochodzi, jakie ma wartości. Ponieważ każdy z nas ma prawo w państwie prawa domagać się szacunku i godności. A nie przemocy ze strony policji – odpowiada Monika Rosa.
Wiadomo, że nie ukrywała swoich poglądów feministycznych. Że brała udział w protestach kobiet o dostęp do aborcji. A także, że prowadzi działalność artystyczną i performerską, która wzbudziła największe, publiczne zamieszanie. Na przykład często występuje jako tzw. drag king – czyli kobieta przebierająca się za mężczyznę. Z kolei zdjęcie zatytułowane "The Miracle of Birth" (ang. "cud narodzin"), na którym kobieta "rodzi" urnę na prochy na stole pokrytym biało-czerwoną flagą, wywołało wręcz furię.
Jej zdjęcia udostępnił na Twitterze nawet minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, wraz z własnym komentarzem.
"Gwiazda środowisk LGBT, aktywistka aborcyjna, znana jako drag king Sir Johnny d’Arc" – tak piszą o niej na prawicy.
– To jest bardzo silna kobieta. Myślę, że ma poczucie ogromnego wsparcia, które kierujemy w jej stronę. Wszystkich kobiet, które dopiero teraz odważą się opowiedzieć swoje historie, które wychodziły na marsze, które są w stanie wczuć się w jej sytuację. I mam nadzieję, że to wsparcie będzie silniejsze niż nienawiść, która płynie od PiS. Niezależnie od tego, kim jest, może to spotkać każdego z nas – mówi posłanka Rosa.
"To jest największym kłamstwem"
Argument wyglądu jest tu szczególny. Tym najłatwiej uderzyć w każdą kobietę. Wyciągnąć jej stare zdjęcia i mieć używanie.
– Wiadomo, że sięganie po wygląd i jego ocena zawsze najbardziej dotyka kobiet. Bo jesteśmy za grube, za chude, za męskie, za kobiece, mamy mały dekolt, duży dekolt... Niechęć wobec nas jest bardzo mocno ukierunkowana na wygląd, a internet i media społecznościowe bardzo mocno pokazują, jak kwestia wyglądu jest wykorzystywana przez hejterów. Przed nami jeszcze długa droga do przepracowania, żeby nie poniżać kobiet kwestiami wyglądu – komentuje Monika Rosa.
Krystyna Kacpura: – To dotyczy też kobiet, które w przypadku gwałtu nie chcą korzystać z legalnej aborcji. Boją się pytań: po co tam poszłaś? Dlaczego miałaś taką szminkę? Prowokowałaś? Itd. Tu kłania się traktowanie kobiety absolutnie przedmiotowo. Nie ma to absolutnie znaczenia. W przypadku Joanny absolutnie nie ma też znaczenia ani historia jej zdrowia, ani jej powiązania rodzinne, ani aborcja, której dokonała.
Ją najbardziej bulwersują reakcje dotyczące ratowania zdrowia i życia. Narracja, którą podtrzymują rządzący.
– To jest jakaś obsesja, szukanie na siłę usprawiedliwienia. Że przecież robili wszystko, ratowali jej życie, bo mieli znaleźć tabletkę, którą ona przyjęła kilka dni wcześniej. Rzekomo także, aby ratować inne kobiety. To jest największym kłamstwem. Kpią sobie z nas i idą w zaparte. Za wszelką cenę chcą pokazać, że została potraktowana jak pacjentka, którą ratowano, a fakty temu przeczą, bo została potraktowana jak kobieta, która coś zawiniła i trzeba ją przesłuchać, przeszukać, odebrać telefon i laptopa. Przestraszyć i upokorzyć. Zostało to sprytnie i prymitywnie zmanipulowane w kierunku troski o zdrowie pani Joanny. To jest zwykłe kłamstwo – reaguje szefowa FEDERY.
Zaszczuwanie to po prostu narzędzie tej władzy. Jak przy okazji syna Magdy Filiks, Donalda Tuska, Rafała Trzaskowskiego. Każdy staje się wrogiem. Społeczność LGBT, lekarze, nauczyciele – wszyscy. To jest narzędzie, które wyciągają media publiczne i pisowcy. Zrobią wszystko, żeby zobrzydzić ludziom tych, którzy walczą o jakiekolwiek wartości i praworządność.