Przy granicy polsko-białoruskiej pojawiły się oddziały Grupy Wagnera. W związku z tym część obywateli odczuwa zagrożenie ze strony najemników. Pojawiają się głosy, że ich celem jest Przesmyk Suwalski. O tym, czy faktycznie jest się czego bać i czy wagnerowcy mogą być dla nas zagrożeniem, mówi naTemat gen. Roman Polko.
Reklama.
Reklama.
Generał Roman Polko to były dowódca jednostki GROM i wiceszef Biura Bezpieczeństwa Narodowego w latach 2006-2008. W związku z pojawieniem się przy granicy z Polską najemników z Grupy Wagnera poprosiliśmy wojskowego o komentarz w sprawie. Na pytanie, czy wagnerowcy rzeczywiście stanowią realne zagrożenie dla naszego kraju, generał Polko odpowiedział zdecydowanym "nie".
– Oni nie są tam po to, by nas atakować. To niemożliwe, że grupka 100 ludzi bez ciężkiego sprzętu, który zresztą musieli oddać, może się przedostać przez polską granicę – mówi wprost były wojskowy.
W ocenie generała bojownicy Grupa Wagnera pojawili się przy granicy polsko-białoruskiej po to, by wykonać "brudną robotę", jaką miałoby być zrzucanie na nich winy za jakiekolwiek prowokacje i incydenty.
Czytaj także:
– Gdyby doszło do jakiegoś spięcia Putin lub Łukaszenka mogliby stwierdzić, że winnymi są wagnerowcy. Broniliby się, mówiąc, że najemnicy sprawiali problemy również w Rosji i Białorusi – stwierdził gen. Polko.
Jak stwierdził, najemnicy nie mogą stanowić zagrożenia, ponieważ nie są dobrze wyszkoleni. Generał przypomniał, że większość z wagnerowców to "kryminaliści, którzy nie mieli co robić w życiu i tylko dlatego zostali wyciągnięci z więzienia".
– To są prymitywne zakapiory. To, że ktoś bestialsko mordował, nie oznacza, że umie walczyć. W Afryce im szło, bo nie napotkali oporu. W Ukrainie im się postawili i było widać, że mają problemy – zaznaczył nasz rozmówca.
Gen. Polko komentuje sytuację na granicy polsko-białoruskiej
Według opinii generała obecność Grupy Wagnera w niewielkiej odległości od Polski nie powoduje, że sytuacja na granicy uległa pogorszeniu. Jak wyjaśnił, najemnicy nie mają w planach uderzenia na Polskę i zajęcia przesmyku suwalskiego m.in. dlatego, że nie są do tego zdolni. Były wojskowy nie upatruje także w wagnerowcach potencjalnych szpiegów, którzy mieliby prowadzić działania dywersyjno-wywiadowcze na terenie Polski.
– Realnego zagrożenia wywiadowczego obawiam się jedynie ze strony agentów, którzy zajmują się tym profesjonalnie od lat. Do szpiegostwa zdolni są funkcjonariusze Specnazu, nie wagnerowcy – mówi nam Polko.
– Gdyby wysłali takiego najemnika na przeszpiegi, to od razu zostałby rozpoznany. Oni nie grzeszą inteligencją, więc bardzo by się wyróżniał – dodaje. Zdaniem naszego rozmówcy komentarze o postawieniu krajów NATO w stan gotowości w związku z obecnością Grupy Wagnera za naszą granicą jest absurdem. – Nie boję się tępej maczugi, jaką jest Grupa Wagnera – skwitował Polko.
Grupa Wagnera zmierza na Białoruś. Czy jest się czego bać?
Podobnego zdania generał Polko był, zanim Grupa Wagnera zjawiła się na Białorusi. Również podczas rozmowy z naszym reporterem, były wojskowy przyznał, że najemnicy nie zagrażają bezpieczeństwu Polski. – To są bandyci i kryminaliści, dla nich liczą się tylko pieniądze. Nie mają po co iść na Zachód, ani prowokować – mówił pod koniec czerwca generał Polko.
Jak zaznaczył wówczas nasz rozmówca, najemnicy mogą być zagrożeniem, ale dla Białorusi. – Żołnierze Grupy Wagnera nie mają żadnych ideologii moralnych, oni zabijają, kogo chcą. Nie zdziwię się, jeśli sytuacja z przewrotem wydarzy się również na Białorusi – stwierdził.
– Najemnicy będą stanowili zagrożenie również dla mieszkańców Białorusi. Dla nich nie jest żadnym problemem, by kogoś zabić. Jeśli będą mieli interes w tym, by kogoś pozbawić życia, zrobią to. Bez najmniejszego problemu – dodał generał Polko.