W sobotę rano Prawo i Sprawiedliwość opublikowało w mediach społecznościowych nowy spot. Wystąpił w nim Jarosław Kaczyński. W materiale zacytowano też wypowiedź Donalda Tuska i nawiązano do wydarzeń z sierpnia 2021 roku, kiedy jeden z posłów KO próbował przekazać migrantom na granicy z Białorusią reklamówkę z lekami.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Platforma mówi coś o bezpieczeństwie, a za ich czasów znikały jednostki wojskowe i posterunki policji. W sumie ponad tysiąc – mówi Jarosław Kaczyński w nowym spocie Prawa i Sprawiedliwości.
Na nagraniu, opublikowanym w sobotę rano w mediach społecznościowych, zaprezentowano też infografikę, z której wynika, że w latach 2008-2015 zlikwidowano 629 baz wojskowych i 477 posterunków policji, a od 2015 roku utworzono 20 baz i 163 policyjne posterunki.
Prezes PiS w materiale stwierdza ponadto, że za czasów PO na obronność kraju przeznaczono 37,5 mld zł, a obecnie – nieco ponad 137 mld zł. Kaczyński uderza także w opozycję i dodaje, że "bezpieczeństwo to zbyt poważna sprawa" dla polityków PO.
W spocie przypomniano też słowa Donalda Tuska, który mówił o tym, że mur na granicy polsko-białoruskiej "nie powstanie ani w ciągu roku, ani w ciągu trzech lat". – Powiedzieć można wszystko, ale liczą się czyny, a nie słowa – mówi Kaczyński.
Do zdarzenia doszło w Usnarzu Górnym. Ostatecznie politykowi KO nie pozwolono dostać się do migrantów koczujących po białoruskiej stronie linii granicznej. Pogranicznicy rozpoczęli za nim kuriozalny pościg, który nagrał obecny na miejscu pracownik TVP Jakub Wojtanowski. Film stał się wiralem. Funkcjonariusze w końcu zatrzymali polityka i otoczyli go kordonem.
– Więc PO reklamówki w ręce i do biegania. Bezpieczeństwo to dla was zbyt poważna sprawa – tymi słowami Jarosława Kaczyńskiego kończy się spot PiS.
Wydaje się, że to nie przypadek, iż partia rządząca przeszła do takiej kontrofensywy właśnie teraz. Jak już wielokrotnie informowaliśmy w naTemat, kilka dni temu doszło do kolejnego skandalu ws. bezpieczeństwa Polski, kiedy okazało się, że białoruskie śmigłowce we wtorek naruszyły polską przestrzeń powietrzną w okolicy Białowieży.
Przypomnijmy, wojsko polskie natychmiast oficjalnie zaprzeczyło, jednak po dziesięciu godzinach Ministerstwo Obrony Narodowej przyznało, że do incydentu pod Białowieżą jednak doszło. Sytuacja ta spotkała się z ogromną falą krytyki ze strony opozycji.
"Mieszkańcy w rejonach przygranicznych mają omamy wzrokowe w wyniku stresu spowodowanego napływem migrantów. Widzą białoruskie śmigłowce, a to są wyrośnięte bociany. Prezes PiS w porozumieniu z ministrem zdrowia w celu uzdrowienia sytuacji skierował w rejon Białowieży pluton lekarzy okulistów" – ironizował na Twitterze Leszek Miller.
Z kolei senator PO Krzysztof Brejza zwrócił uwagę na to, jak wiele godzin dzieliło pojawienie się w internecie dowodów przygranicznego incydentu od oficjalnego potwierdzenia. "Po 10 godzinach... I to tylko dlatego, że mieszkańcy zdjęcia zrobili" – zauważył Brejza.