
– W pewnych miejscach może kogoś kusić, żeby wpłynąć na wynik wyborów – ostrzega Rafał Trzaskowski. Prezydent Warszawy odniósł się do konkretnych sytuacji, które mogą doprowadzić do fałszerstwa. Nie jest on jedynym politykiem, który zakłada, że do nadużyć może dojść.
Fałszerstwo wyborcze w 2023 roku
Około 40 proc. Polaków uważa, że tegoroczne wybory mogą zostać sfałszowane, co wynika z lipcowego sondażu. Badania w tej sprawie przeprowadziła agencja badawcza SW Research. Wcześniej, w styczniu zrobiła to United Surveys dla DGP i RMF FM. Wówczas aż 47 proc. osób obawiało się, że wybory zostaną sfałszowane.
Wątpliwości w tej sprawie mają jednak nie tylko zwykli Polacy, lecz także politycy. Kolejną osobą, która o tym mówi wprost, jest prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.
PiS może sfałszować wybory? Trzaskowski odpowiada wprost
Pytanie o ewentualne fałszerstwo wyborcze zostało zadane prezydentowi Warszawy. W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" został zapytany wprost: "czy PiS może sfałszować wybory", na co odpowiedział:
Rafał Trzaskowski
prezydent Warszawy
Jak wskazał polityk, taki wynik jest nieprawdopodobny. "Znam dość dobrze rodaków – tam, gdzie trzech Polaków, tam cztery opinie. Trudno mi uwierzyć, że jest miejsce w Polsce, gdzie 100 proc. osób myśli dokładnie tak samo. Nie jesteśmy w stanie wykluczyć, że w jakimś miejscu dojdzie do fałszowania wyborów" – wyjaśnił.
Nieuczciwa jest już kampania, która trwa, choć się oficjalnie nie zaczęła
Opinia Polaków dotycząca możliwości sfałszowania wyborów idzie w parze z praktykami, które od pewnego czasu stosuje Prawo i Sprawiedliwość. Chodzi o prekampanię, którą od wielu tygodni prowadzi PiS, w tym politycy rządu.
Jak pisaliśmy w naTemat, sporo posłów oplakatowało (w tym nielegalnie) miasta. Choć na plakatach nie ma podanych miejsc na liście, są one bliźniaczo podobne do tych, które wiszą podczas kampanii. Ponadto rząd organizuje pikniki i eventy, których finansowanie budzi wiele kontrowersji. Politykom zarzuca się bowiem, że są to partyjne wiece, a nie projekty informacyjne, czemu w teorii mają służyć.
Formalnie wszystko się zgadza, bo celem pikników jest np. "promocja" programów rządowych, jednak Krzysztof Gawkowski z Lewicy mówi w naTemat wprost, że "to nieuczciwe". Jak wskazał w cyklu #TYLKONATEMAT, to właśnie chęć wydawania pieniędzy na partyjne eventu z budżetu państwowego jest, chociażby powodem tego, dlaczego Andrzej Duda nie ogłosił jeszcze terminu wyborów.
Zobacz także
– Prawu i Sprawiedliwości jest na rękę, aby przeciągnąć ten okres "prekampanii". Chcą maksymalnie wykorzystać lukę konstytucyjną, która pozwala robić im de facto kampanię wyborczą i wydawać pieniądze budżetowe na jakieś pikniki, billboardy i bannery – mówi Gawkowski.
Krzysztof Gawkowski
przewodniczący klubu Lewicy
Jak dodał szef klubu parlamentarnego Lewicy, Andrzej Duda "nigdy nie uwolnił się od partyjnej legitymacji". – On robi wszystko, żeby pomagać Prawu i Sprawiedliwości. Dlaczego? Już za dwa lata kończy mu się kadencja, a nie jest tajemnicą, że przyszłość chciałby dalej wiązać z polityką – wyjaśnił.
