To kolejny już atak na Most Krymski, tym razem przeprowadzony przy użyciu rakiet S-200. Wszystkiemu przyglądali się plażowicze z Rosji. Część z nich nagrywała kłęby dymu na okupowanych przez Władimira Putina terytoriach. Materiały trafiły do sieci, a samo zdarzenie wywołało oficjalną reakcję rosyjskiej dyplomacji.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Kolejny atak na Most Krymski. Wszystko na oczach plażowiczów
Do pierwszego ataku naKrym doszło jeszcze w nocy z piątku na sobotę. Wówczas na Półwysep Krymskiwysłano aż 20 dronów, jednak Rosji udało się unicestwić obiekty, zanim te zdążyły wyrządzić konkretne szkody.
W sobotnie po południe doszło do kolejnego ostrzału. Przypomnijmy, że Krym dla Rosjan jest popularną miejscowością turystyczną. To oznacza, że masy plażowiczów nagle zaobserwowały kłęby dymu w okolicy jedynego mostu łączącego teren okupowany z ich państwem.
Napaść postawiła na nogi rosyjską dyplomację, resort obrony oraz samego gubernatora, który zapewniał, że Most Krymski nie został zniszczony. Niemniej udało się czasowo wstrzymać na nim ruch.
Do mediów społecznościowych trafiły nagrania, na których słyszymy dźwięk wybuchów, a także widzimy kłęby dymu unoszące się nad mostem.
Głos w sprawie zabrała rzeczniczka Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rosji, Maria Zacharowa. W oficjalnym komunikacie mówiła, że Most Krymski to infrastruktura cywilna, co nie jest prawdą, bo to główny łącznik Rosji z Ukrainą, przez który przechodzą dostawy broni oraz żołnierze.
"Według rosyjskiego Ministerstwa Obrony pocisk został w porę wykryty i przechwycony w powietrzu przez rosyjskie systemy obrony powietrznej. Nie było ofiar ani szkód. Później inny pocisk wroga został zestrzelony przez siły obrony powietrznej nad Cieśniną Kerczeńską" – oświadczyła.
Warto podkreślić, że strona ukraińska nigdy nie przyznała się do napaści ani na Most Krymski, ani na magazyny położone na Krymie, ani także na strategiczne punkty leżące na terytorium Rosji.