Po serii nieudolnych prób przejęcia Ukrainy Władimir Putin skierował wszystkie siły w rejon Doniecka i Ługańska. W mediach dominują głosy, że jest to "decydująca bitwa". W rozmowie z naTemat gen. Waldemar Skrzypczak i b. dyrektor biura informacji NATO w Moskwie Robert Pszczel wyjaśniają, czy jest szansa, że Donbas i Krym pozostaną w rękach Ukrainy.
Czy Donbas i Krym będą ukraińskie? Wiele wskazuje na to, że Wołodymyr Zełenski może obronić wschodni region kraju jednak kwestia Krymu najprawdopodobniej będzie musiała zostać rozstrzygnięta w drodze negocjacji
– Rosjanie nie mają sił, żeby potęgować i kontynuować swoje działania – powiedział gen. Waldemar Skrzypczak. – Inwazja rosyjska prowadzi do czystek etnicznych – dodał b. dyrektor biura informacji NATO Robert Pszczel
Bitwa o Donbas nie oznacza końca wojny. Największym zagrożeniem dla Europy będzie zaś kompletny brak wiarygodności Władimira Putina
Trwa walka o Donbas. Czy Ukrainie uda się utrzymać kluczowy dla Putina region?
– Ta bitwa trwa od trzeciego kwietnia. Kiedy 24 marca Putinowi załamały się plany zdobycia Kijowa i innych regionów, postanowił wdrożyć plan B. To właśnie natarcie na Donbas – powiedział generał Waldemar Skrzypczak.
Jak dodał, skomplikowaną operację zainicjowały uderzenia ze strony Charkowa. Chodzi między innymi o brutalny ostrzał dworca w Kramatorsku, o którym pisaliśmy w naTemat.
– Później rozpoczęto dwa natarcia, które zostały zatrzymane. Szczególnie to przy rzece Doniec. Dlatego, żeby odwrócić uwagę Ukraińców, uderzyli w poniedziałek od wschodu. To nie są pierwsze ataki z Ługańska i Doniecka. Tam wcześniej też przypuszczono nieskuteczne dwa uderzenia – stwierdził.
Robert Pszczel zwrócił uwagę, że mamy do czynienia z wyścigiem. – Teraz widzimy wyścig z czasem, czyli jak szybko uda się wesprzeć Ukrainę dostawami ciężkiego sprzętu, które pozwolą zniwelować nierówności w zakresie wyposażenia – powiedział.
– W obecnej sytuacji najważniejsze jest regularne reagowanie i wspieranie Ukrainy ze strony państw NATO i innych jej partnerów. W tej walce, a także w utrzymaniu kontroli nad wszystkimi terenami. Tam, gdzie oni tracą tę kontrolę, dochodzi do zbrodni wojennych – dodał.
Gen. Skrzypczak wyjaśnił, że obecnie Rosja prowadzi uderzenia z czterech kierunków na tak zwany "łuk donbaski". – Od północy, ze wschodu z Doniecka i Ługańska i z południa. Ukraińcy to przewidzieli i wciąż nie ponoszą poważnych strat terenowych – wymienił.
– To, że Rosjanie zajęli dwie, czy trzy wioski, to nic nie znaczy. Ukraińcy się wycofali, żeby Rosjanie strzelali do pustych okopów. No to okładali puste okopy dwie doby, a potem je zajęli – skrytykował.
Bitwa o Donbas. "To ostatnie zrywy armii rosyjskiej"
Pszczel zauważył, że celem Władimira Putina jest nie tylko zdobycie przewagi czy kontroli nad konkretnym terenem. – Chodzi nawet bardziej o zniszczenie i kraju i Ukraińców. Każdego dnia mamy nowe fakty i ustalenia ws. mordów, gwałtów, deportacji, bombardowań osiedli. Ogólnie jest to polityka spalonej ziemi – powiedział.
– To jest tchórzostwo. Do atakowania ludności rakietami nie potrzeba odwagi, a w bezpośrednich starciach Rosjanie nie odnoszą wielkich sukcesów. To jest taka skala barbarzyństwa, że to nie mieści się w głowie – podkreślił.
Gen. Skrzypczak nie ma wątpliwości, że Władimirowi Putinowi nie uda się zdobyć nawet tego regionu Ukrainy. – W ciągu dwóch, trzech dni operacja rosyjska zostanie załamana. To ostatnie zrywy armii rosyjskiej. Oni nie mają sił, żeby potęgować, kontynuować swoje działania – ocenił.
Wojskowy wyjaśnił, że Putinowi potrzebny jest jakikolwiek sukces. Polityk od początku wojny przegrał wszystkie dotychczasowe bitwy. – Ukraińcy, w przeciwieństwie do Rosjan, ściągają obwody z głębi Ukrainy, które są świeże i wyposażone w nowy sprzęt od Zachodu – podkreślił.
Pszczel zwrócił uwagę na zmianę nastrojów wśród mieszkańców wschodnich regionów Ukrainy. – Zaryzykuję tezę, że gdyby ludność wschodniej Ukrainy miała możliwość swobodnego wypowiedzenia się, to większość byłaby dzisiaj, tak sądzę, przeciwna wcieleniu do Federacji Rosyjskiej. Jeżeli ci ludzie naprawdę wierzyliby, że walczą o jakieś swoje prawa, to garnęliby się do walki po stronie Rosji – ocenił.
– Na wschodzie Rosjanie prowadzą łapanki na ulicach, żeby znaleźć młodych ludzi chętnych do walki. Oni się do tego nie palą, bo widzą, że to barbarzyńskie i groźne, że są traktowani jak mięso armatnie – stwierdził.
Bitwa o Donbas zakończy wojnę w Ukrainie?
Według gen. Skrzypczaka konfliktu nie przesądzi walka o jeden region. – Niezdobycie Donbasu nie przesądzi końca wojny. Koniec wojny przesądzi przejście Ukraińców do ataku. Już sześć dni trwa bitwa na południe od Charkowa, gdzie bardzo mocno wiążą siły rosyjskie – ocenił.
– Powinni uderzyć w kierunku Krymu, by odciąć Rosjanom łączność. Jeśli to zrobią, Rosjanie muszą zacząć rozmowy o przerwaniu ognia. Jeśli Ukraińcy zaczną tam bić ich wojska, to będzie dla Rosjan kompletna katastrofa – doradził.
Natomiast, jeśli Władimir Putin wygra walkę o Donbas "Rosjanie poczują zapach krwi i ruszą ponownie na Kijów".
Robert Pszczel powiedział, że dla Kremla liczą się tylko argumenty na polu bitwy. – To, jak Ukraińcom uda się powstrzymać tę ofensywę, uniemożliwić Rosji zdobycie przewagi w regionie, będzie miało kolosalne znaczenie dla tego, jak ta wojna zostanie zakończona – stwierdził.
– W którym punkcie Rosja zakończy inwazję? Co wydarzy się dalej? To w tej chwili rozstrzyga się na polu walki. To ma znaczenie dla bezpieczeństwa i przyszłości całej Europy – dodał.
Czy Ukraina odzyska Krym?
– Prawo międzynarodowe stoi po stronie Ukrainy. Krym i Donbas są integralnym terytorium Ukrainy. Podobnie jest z Osetią i Abchazją (Gruzja) – przypomniał. Sytuacja jest podobna, jeśli chodzi o Donbas.
– Nie ma żadnych podstaw dla "dążeń separatystycznych". To sztucznie wykreowany i sztucznie podsycany przez Rosję konflikt – ocenił.
Gen. Skrzypczak powiedział, że kwestia Krymu jest o wiele bardziej skomplikowana niż kwestia Donbasu. – Krym wyjdzie w negocjacjach. Obie strony będą go chciały. Tu nie ma złotego środka – wskazał.
To największy problem Ukrainy i Zachodu. "Wiarygodność Putina jest zerowa"
Zapytaliśmy, czy koniec bitwy o Donbas umożliwi wypracowanie pokojowego porozumienia między stronami. – To jest sprawa bardzo trudna. Wiarygodność jakichkolwiek ustaleń rosyjskich jest żadna. Ten reżim łamie wszystkie obietnice, a słowa Putina są nic niewarte. Widzimy też eskalację polityki i strategii, która zawiera elementy działań noszących znamiona ludobójstwa – wyjaśnił Pszczel.
– Z obecną Rosją praktycznie nie ma sensu się układać. O czym tu dyskutować, skoro Rosja złamała już chyba wszystkie porozumienia. To państwo z dnia na dzień staje się coraz bardziej totalitarne – wspomniał.
Ekspert zwrócił uwagę na zmianę narracji ze strony Ukrainy po ujawnieniu skali zbrodni rosyjskich. – Wołodymyr Zełenski już nie mówi o pełnej gotowości do rozmów, bo te zniszczenia nie pozostawiają żadnych złudzeń. Ukraińcy są jednak gotowi do rozmów o korytarzach humanitarnych – zauważył.
– Decyzje dotyczące rozmów pokojowych należą tylko i wyłącznie do władz w Kijowie – podkreślił.
B. dyrektor biura informacji NATO w Moskwie podniósł kwestię doniesień o masowej deportacji setek tysięcy Ukraińców do Rosji. – Wiemy już, że inwazja rosyjska prowadzi do czystek etnicznych – ocenił.
Wojna w Ukrainie, a wsparcie NATO. Czy Zachód zdał egzamin?
Jak wyjaśnił Pszczel, do przyjęcia Ukrainy w skład NATO konieczny jest pełen konsensus polityczny krajów członkowskich. Dziś tego konsensusu nie ma, ale to nie oznacza, że Zachód stoi na uboczu.
– Jeśli spojrzymy na to z punktu widzenia historii, to konia z rzędem temu, kto przewidział, że Sojusz będzie tak zaangażowany w kwestie bezpośredniego wsparcia dla kraju, który nie jest jego członkiem – powiedział.
– Ukraina jako państwo, z punktu widzenia systemu organizacji, mobilizacji, obrony cywilnej, a także w wymiarze wojskowym, zdała egzamin celująco. Ale bez wsparcia, dostaw sprzętu i szkoleń prowadzonych przez państwa NATO, byłoby im bardzo trudno. Nie oznacza to, że Zachód ma przypinać sobie teraz medale, ale taka jest prawda – ocenił.
Jak dodał, pomoc NATO umożliwia Ukrainie przede wszystkim wyrównanie szans w starciu z Rosją. – Niekompetencja sił zbrojnych Rosji, fatalne morale, kiepska organizacja nie odbierają im przewagi pod względem militarnym, a zwłaszcza zdolności destrukcji – zauważył.
Zapytaliśmy, czy po zakończeniu wojny możemy spodziewać się powrotu do "business as usual” z Rosją. – Nie chciałbym wyobrażać sobie innej polityki niż polityki powstrzymywania Rosji. Trzeba zrobić wszystko, co możliwe w kontekście politycznym, gospodarczym i wojskowym, żeby maksymalnie ograniczyć możliwość Rosji do mordowania ludzi poza jej granicami – stwierdził.
– Ci, którzy tego nie rozumieją, moim zdaniem są w mniejszości. Nawet w Niemczech wiele osób jest sfrustrowanych powolną ewolucją ich polityki ws. Rosji, ale każdy dzień przynosi nowe, dobre deklaracje – przypomniał.
– Tego nie da się już tak zostawić i liczyć, że po prostu rozejdzie się po kościach – ocenił.