Kryzys w polskich kinach spowodowany lockdownem podczas pandemii COVID-19 niestety nie minął – w ciągu pierwszego półrocza długi kiniarzy wzrosły trzykrotnie. Niejaką nadzieję daje frekwencyjny sukces "Barbie" i "Oppenheimera".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Kina wciąż nie przyciągają tyle widzów, ile przed pandemią COVID-19. Zgodnie z danymi Głównego Urzędu Statystycznego w ubiegłym roku 2,1 mln seansów obejrzało niemal 41,5 mln osób.
Wynik ten w porównaniu z 2021 rokiem, kiedy kina odwiedziło o połowę mniej widzów, może wydać się optymistyczny, jednak gdy porówna się go z liczbą publiki sprzed pandemii (61,7 mln), wciąż nie wypada on zadowalająco.
Alarmujące są też wieści przekazane przez BIG InfoMonitor. Zgodnie z przekazanymi przez nich informacjami w ostatnim półroczu zaległości branży kinowej wzrosły bardziej niż przez kilkanaście miesięcy lockdownu. Średnie zadłużenie wynosi 58,1 tys. złotych.
"Choć należy podkreślić, że biorąc pod uwagę sytuację, jakiej doświadczają kina, kwoty przeterminowanych zobowiązań przedsiębiorstw związanych z projekcją filmów (5914Z), nie są szczególnie wysokie" – przekazał prezes BIG InfoMonitor Sławomir Grzelczak.
"Zgłoszone do bazy BIG InfoMonitor nieopłacone faktury oraz raty kredytów opóźnione o min. 30 dni, na co najmniej 500 zł, wynoszą na koniec czerwca 873 tys. zł. Bardziej martwi jednak dynamika ich zmian, bo długi te potroiły się w ciągu pierwszego półrocza. Na koniec grudnia 2022 r. było to jeszcze 268 tys. zł, a przed pandemią, tj. w marcu 2020 r. 183 tys. zł" – dodał.
Lockdown nie tylko sprawił, że widzowie nie mogli odwiedzać kin, ale także zmienił ich nawyki, gdyż coraz więcej z nich zaczęło korzystać z platform streamingowych. Badania dr hab. Magdaleny Sobocińskiej oraz ARC Rynku i Opinii wykazały, że 57 proc. ankietowanych wskazało, że wadą wyjść do kina jest konieczność ich planowania.
Ponadto, na mniejsze zainteresowanie zobaczeniem filmu na dużym ekranie ma także inflacja, gdyż pierwszą rzeczą, na której większość osób oszczędza, jest właśnie rozrywka i kultura.
Zgodnie z ankietowym badaniem Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej 37 proc. osób stwierdziło, że ceny biletów do kina są za drogie, a 39 proc. przyznało, że odwiedza kina rzadziej w ramach oszczędności.
Sukces "Barbie" i "Oppenheimera" daje nadzieję
Sukces frekwencyjny "Barbie" i "Oppenheimera" był dla kiniarzy zastrzykiem gotówki, jednak prawdopodobnie przy ogólnym wzroście cen (także za wspomniane bilety kinowe) nie ma raczej co liczyć na to, że będzie to stała tendencja. Przypomnijmy, że pod koniec czerwca Tomasz Raczek alarmował także o bardzo niskiej frekwencji w kinach na rodzimych tytułach.
"Jeszcze niedawno było tak dobrze, a teraz zrobiło się naprawdę źle. Obawiam się, że polscy filmowcy nie będą zadowoleni z tego co napiszę, ale patrzę na frekwencję w kinach na polskich filmach i chce mi się płakać" – napisał na swoim profilu na Facebooku.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.