Incydent ze śmigłowcem Black Hawk na pikniku wojskowym w Sarnowej Górze wstrząsnął opinią publiczną. Nagranie, na którym dorośli i dzieci w panice uciekają przed maszyną, obiegło cały kraj. Co o sprawie mówi ekspert? – To mnie zaskoczyło, bo jeżeli on tam lądował, to musiał mieć informacje o linii wysokiego napięcia i o niebezpiecznych elementach – zareagował w rozmowie z naTemat Jerzy Dziewulski.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak pisaliśmy w naTemat, w niedzielę 20 sierpnia podczas pikniku wojskowego w Sarnowej Górze (woj. mazowieckie) doszło do niebezpiecznego incydentu. Biorący udział w pokazie policyjny Black Hawk nisko przeleciał nad dziesiątkami mieszkańców, po czym wzbijając się zerwał linię energetyczną.
Do mediów społecznościowych trafiło nagranie, które pokazuje zaskakującą postawę pilota. Aż ciężko uwierzyć, że na pikniku wojskowym doszło do zdarzenia tego typu.
– Brawura – tak zachowanie pilota skomentował b. antyterrorysta Jerzy Dziewulski. – Mam setki godzin wylatanych na śmigłowcu Mi-2 i Mi-8 w różnych operacjach. Nie byłem oczywiście pilotem, ale były to działania operacyjne wynikające z potrzeb jednostek antyterrorystycznych – dodał.
– Mi-8 jest o tonę cięższy i prawie 5 metrów dłuższy od Black Hawka. A więc o wiele trudniejszy w pilotowaniu. A my tym śmigłowcem wykonywaliśmy operacje, które się w głowie nie mieściły. Lądowania, zbliżenia do obiektów z dziesiątkami anten, opanowywanie obiektów, budynków, statków morskich i poruszających się pojazdów z ryzykownym nalotem – stwierdził.
– I kiedy usłyszałem o tej sytuacji, zobaczyłem, jak zachowywał się śmigłowiec na miejscu, byłem zaskoczony. Wydaje mi się, że pilot śmigłowca podczas odlotu próbował wykonać tzw. nalot pożegnalny. Czyli chyba chciał trochę się popisać – kontynuował.
Co wydarzyło się w Sarnowej Górze? Lot Black Hawka krok po kroku
Jerzy Dziewulski po obejrzeniu nagrania z lotu śmigłowca wyliczył, co mogło pójść nie tak. – Pilot obniżył znacznie wysokość. Do kilkunastu, maksymalnie do 20 metrów. To niebezpieczne z prostej przyczyny, bo śmigłowiec podrywa z ziemi różne elementy. Ciśnienie powietrza jest tak duże, że te elementy mogą razić ludzi na dole – zauważył.
– W ramach demonstrowania sprawności śmigłowca pilot wykonał manewr wzniosu, ale nie rozpoznał terenu. To mnie zaskoczyło, bo jeżeli on tam lądował, to musiał mieć informacje o linii wysokiego napięcia i o niebezpiecznych elementach – dodał.
Jakim cudem doszło do zderzenia z linią wysokiego napięcia? – Albo nie rozpoznał tego problemu, albo zbyt wolny był wznios i zbyt mała prędkość postępowa. W tej sytuacji po prostu nie wyrobił, obcinając tę linę. Trzeba jasno powiedzieć: tak zachować się nie powinien – ocenił Dziewulski.
Antyterrorysta podkreślił jednak, że żaden pilot nie pozwoliłby sobie na brak rozpoznania terenu. Stąd podejrzenia dotyczące problemów przy wykonaniu manewrów.
– Rozumiem, że są ludzie i oczekują na efektywny pokaz, więc pilot chciał obniżyć lot, żeby pokazać pracę silników, moc, głośność. Tak się robi na różnego rodzaju pokazach. Ale musi być dokładnie rozpoznany teren – zaznaczył.
Piknik w Sarnowej Górzej mógł być miejscem tragedii. "Tu jest naprawdę ogromna ilość szczęścia"
Dwa czynniki zadecydowały o tym, że incydent w Sarnowej Górzej nie skończył się tragedią. – Tu jest naprawdę ogromna ilość szczęścia – ocenił Dziewulski, po czym wyjaśnił: – Udało się strącić akurat linię uziemiającą, dzięki czemu nie było tragedii. W przeciwnym wypadku konsekwencje poniósłby pilot i ludzie na ziemi.
– Ale gdyby to śmigło, które ścięło przewód, zostało uszkodzone, śmigłowiec mógłby wpaść w rotację. I nie wiem, czy wtedy pilot by się uratował – dodał.
Kolejna zastanawiająca kwestia to, kto wydał polecenie o wysłaniu policyjnego śmigłowca na wydarzenie o charakterze wojskowym? – Zastanawiam się, czy dla tak niewielkiej grupy ludzi, trzeba było wydawać polecenie o przylocie śmigłowca policyjnego, który jest używany do zadań specjalnych? – zapytał Dziewulski.
– To jest zrozumiałe, że wójt się zwrócił z taką prośbą, ale czy każda gmina może się zwrócić do ministra spraw wewnętrznych o taki pokaz? Oczywiście, że nie. Teraz pytanie jest proste: kto załatwiał ten przelot? Jakie były kontakty, znajomości i dojścia, żeby zorganizować pokaz z takim sprzętem? – kontynuował.
Warto podkreślić, że na miejscu był obecny wiceszef MSWiA Maciej Wąsik, który w ostatnich wyborach wszedł do Sejmu w okręgu płockim, który obejmuje wspomnianą Sarnową Górę.
Antyterrorysta wyjaśnił, że w obecnej sytuacji główna odpowiedzialność spadnie na pilota. – Nikt pilota nie usprawiedliwi. Nic nie zwolni go z odpowiedzialności bezpośredniej. Ale odpowiedzialność pośrednią może ponosić osoba, która wydała decyzję. I to trzeba ustalić, kto miał taką moc sprawczą? – podsumował.