Sopot Festival to niezmiennie jedno z najbardziej oczekiwanych wydarzeń muzycznych. Znana wszystkim impreza organizowana jest nieustannie od 1961 roku (pomijając małe przerwy). Pomimo tego na przełomie lat polska muzyka mocno się zmieniła, a co za tym idzie festiwal w Operze Leśnej również ewaluował. Nie zmienia to faktu, że tegorocznym Sopot Top of the Top Festival zawładnęły największe estradowe wygi. Młodzi artyści śmiało mogą się od nich uczyć, bo to właśnie ich festiwalowa publiczność chce słuchać z największą radością.
Reklama.
Reklama.
Na samym początku przypomnijmy, że tegoroczny festiwal rozpoczął się 21 sierpnia (w poniedziałek). Nie ukrywałem swojego zaskoczenia, że tak wielkie wydarzenie muzyczne zorganizowane zostało w środku tygodnia – jednak są wakacje, więc dla wielu "urlopowiczów" okazało się to najmniejszym problemem.
Liczne jubileusze i ponadczasowa muzyka
Choć na scenie Opery Leśnej w Sopocie zaprezentowało się wiele pokoleń to reakcje publiczności pokazały, co się stanie, kiedy niektórych artystów po prostu zabraknie.
Pierwszy dzień przebiegał pod hasłem "#I Dance" (pol. tańczę). Jednak z przykrością stwierdzam, że nie był on tak taneczny, jak być powinien. Chociaż przyznaję, festiwal został otworzony z przytupem.
Na scenie pojawił się Krzysztof Zalewski ze swoim nieziemsko wysokim głosem, Natalia Przybysz czy Ania Karwan. Artyści zerwali publiczność zgromadzoną w amfiteatrze z miejsc, jednak nie za sprawą swoich piosenek tylko Maanamu i wiecznie żywej w sercach melomanów Kory. Warto podkreślić, że po raz kolejny oddano przepiękny hołd tej wybitnej artystce.
Tego dnia swój jubileusz obchodziła Sylwia Grzeszczak, która po przerwie wróciła na sopocką estradę. I tu kłaniam się w pas. Jak się okazało, publiczność bardzo czekała na to spotkanie. Gdy artystka pojawiła się na scenie, wszyscy natychmiastowo poderwali się z miejsc, śpiewając jej największe przeboje. Słuchając na żywo, przypomniałem sobie, że Sylwia naprawdę potrafi naprawdę nieziemsko śpiewać! Z kolei zgromadzona w amfiteatrze widownia swoimi owacjami pokazała, że z niecierpliwością czekała na spotkanie z artystką.
Podobny staż 15-lecia zaliczył Michał Szpak, który w trakcie swojego show przygotował wiele niespodzianek. Zaczął klasycznie od "Dziwny jest ten świat", potem nie brakowało niespodzianek – od płonącego fortepianu, po Beatę Kozidrak, z którą wokalista zaśpiewał "Like a Prayer" Madonny. W moim odczuciu niestety nie był to najlepszy wykon. Czy całość to przerost formy nad treścią? Zostawię to każdemu do indywidualnego rozrachunku. Moim zdaniem Michał zrobił to w swoim stylu i tyle.
25-lecie pracy artystycznej obchodził również zespół Blue Café. Jak wspomniał Wojtek "Łozo" Łozowski, który poprowadził drugi dzień festiwalu zatytułowany "Summer Vibes" to "ulubiona kawa Polaków". Potwierdziło się to, kiedy wykonali długi medley swoich największych przebojów, a cały amfiteatr śpiewał razem z nimi.
Tego dnia wystąpiła również Kayah, która zaśpiewała swój ponadczasowy "Testosteron". Nie pochwalam zmiany aranżacji, która spowodowała, że taneczny numer stał sięjakiś taki masywny, ciężki. Agnieszka Chylińska jak zwykle "w swoim świecie" i na dodatek w fenomenalnej formie. Artystka w tym roku również świętuje 30 lat na scenie, a jej utwory wielu nieustannie prowokują do zdarcia sobie gardła.
Na scenę po przerwie wróciła również Ewa Farna, która mocno mnie zaskoczyła. Wykonała swoje przeboje w latynoskiej wersji i co? To był świetny zabieg. Na dodatek, nie mogę pominąć faktu, że ta dziewczyna okazała się istną seks bombą! Widownia z ogromną radością bawiła się podczas jej występu, co widać było po uśmiechach na twarzach publiczności zgromadzonej w Operze Leśnej.
Entuzjazm nieco opadł podczas walki o Bursztynowego Słowika. Pomimo że artyści stający do konkursu reprezentowali bardzo równy poziom, ich piosenki nie porywały tak jak znane i lubiane przeboje. Dlatego też nikogo nie zdziwił fakt, że nagroda trafiła w ręce Kwiatu Jabłoni, którzy są teraz bardzo na czasie.
Mimo wszystko, jak wspomniałem tegoroczny Sopot Top of the Top Festival mógłby zacząć się w środę 23 sierpnia i skończyć dzień później w czwartek (24 sierpnia). Dlaczego? To właśnie podczas tych koncertów publiczności ciężko było usiedzieć w miejscu.
"Stara gwardia" podbiła Operę Leśną. Nic nie pobije polskiego rocka
Trzeci dzień, który stacja TVN postanowiła nazwać "#Great Moments" (pol. wielkie chwile) obfitował w gwiazdy, które na polskiej estradzie występują od wielu lat. Czarnym koniem, a właściwie całym stadem czarnych koni okazali się artyści z gatunku polskiego rocka.
Kiedy na scenie pojawił się zespół Lady Pank, nie było co zbierać. Publiczność ogarnął dziki szał. Wszyscy śpiewali "Kryzysową Narzeczoną", "Mniej niż zero" porwało wszystkich do tańca, a podczas "Zawsze tam, gdzie ty" zrobiło się naprawdę magicznie. Janusz Panasewicz, który śpiewa od lat z zespołem był charyzmatyczny jak zwykle, z kolei solówki gitarowe Jana Borysewicza perfekcyjne do granic możliwości.
Małgorzata Ostrowska pojawiła się na scenie i wykonała znaną wszystkim "Meluzynę" w duecie z Wiktorem Dydułą, finalistą programu "The Voice of Poland". Mimo starań młodego wokalisty artystka swoją charyzmą, ale także głosem jak dzwon zmiotła go ze sceny. – Marzeniem każdego artysty jest, żeby ta energia ze strony publiczności płynęła. I tym razem płynęła – powiedziała w rozmowie z naTemat Ostrowska.
Kiedy mówię o polskim rocku, nie mogło zabraknąć jeszcze jednej wokalistki. Na deskach Opery Leśnej pojawiła się Urszula, która wykonała swoje największe hity, takie jak "Dmuchawce, latawce, wiatr" czy "Rysa na szkle". Mimo wszystko nie mogło zabraknąć największego przeboju wokalistki. Urszula porwała publiczność na przejażdżkę "Konikiem na biegunach" i wraz ze swoim zespołem pokazali rocka sprzed lat.
Podczas środowego koncertu zaprezentowali się również między innymi Nosowska, Ralph Kamiński, Kayah, Natalia Kukulska, Natalia Szroeder, Feel czy Reni Jusis. Nie mógłbym pominąć jeszcze jednej artystki, która obchodziła swoje 10-lecie. Mowa o Natalii Nykiel, która przeszła ogromną metamorfozę. Nic dziwnego, w końcu do świata show-biznesu wkroczyła, mając zaledwie 18 lat. Dziś już jest kobietą, nie nastolatką, co słychać w jej twórczości.
Nykiel rozgrzała publiczność do czerwoności dosłownie i w przenośni. Po raz pierwszy zobaczyliśmy ją w nieco innej odsłonie. Artystka razem z grupą taneczną wykonała fenomenalne układy choreograficzne. Całe show wzbogaciła fantastyczna gra świateł, a także efekty pirotechniczne. Natalia dała show, które z pewnością zostanie w pamięci widzów.
Czwartego dnia na scenie pojawili się także reprezentanci najstarszego pokolenia. Widzowie mogli zobaczyć między innymi Michała Bajora, Alicję Majewską czy Krystynę Prońko. Pierwszy artysta w tym roku obchodził swoje artystyczne "złote gody", czyli jubileusz 50-lecia. To właśnie z tej okazji zaprosił do duetu Majewską. Pomimo swoich lat, artyści zaprezentowali się z jak najlepszej strony. Po prostu klasa.
Kiedy Krystyna Prońko zaśpiewała "Małe tęsknoty" nie jedna osoba na widowni uroniła łzę. Jednak to "Psalm stojących w kolejce" wywołał na mojej skórze dreszcze. Przypomnijmy, że w czasach PRL-u utwór ten był manifestem wolności i siły. Nie da się ukryć, że ten tekst wciąż mocno uderza do naszej świadomości, a może odważyłbym się na stwierdzenie, że nadal jest aktualny?
Bardzo żałowałem, że niektórzy artyści, jak na przykład Piasek, Mrozu, Kortez – pojawili się na scenie tylko chwilowo – mam na myśli na jeden utwór. Chciałoby się zdecydowanie więcej. Szkoda.
Po wszystkim śmiało mogę przyznać, że poziom tegorocznego festiwalu był bardzo zróżnicowany. Jednak mimo tego jedno jest pewne – publiczność kocha spotkania z artystami, których piosenki są po prostu ponadczasowe. Teksty rockowych hitów Urszuli, Ostrowskiej czy Lady Pank znają wszystkie pokolenia. I to jest piękne. Z kolei wrażliwość takich artystów jak Majewska, Bajor czy Prońko poruszą każde, nawet najtwardsze serce.
Młodsi artyści z pewnością mają od kogo czerpać wiedzę, doświadczenie sceniczne, a także artystyczne inspiracje. Nie chcę na razie się zastanawiać, co wydarzy się z polską piosenką, kiedy zabraknie tych muzycznych autorytetów. Jednak patrząc na to, jak piosenki Kory nadal żyją swoim życiem, z innymi zapewne będzie tak samo.
Bo wielcy artyści żyją wiecznie!
Ten rok okazał się bardzo obfity w liczne jubileusze. Dzięki organizatorom Sopot Top of the Top Festival 2023 w Operę Leśną tchnięto ducha starych czasów sprzed 60 lat, kiedy to wydarzenie debiutowało w Polsce i za to jestem bardzo wdzięczny!